Liga Mistrzyń. Siatkarki rollercoaster w Łodzi dla wicemistrzyń Włoch

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: ŁKS Commercecon Łódź
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: ŁKS Commercecon Łódź

Siatkarki Igor Gorgonzola Novara od małego falstartu rozpoczęły mecz z mistrzyniami Polski, przegrywając inauguracyjną odsłonę 25:22. Drugi set to demonstracja siły Włoszek. Te zwyciężyły jednak dopiero po tie-breaku.

Siatkarki ŁKS Commercecon Łódź nie "przestraszyły się" nazwisk zawodniczek, które we wtorek stanęły po drugiej stronie siatki. Na początku spotkania wicemistrzynie Włoch nie imponowały skutecznością. W aut na lewym skrzydle zaatakowała Megan Courtney, a na środku siatki, z rozegranej nie w tempo piłki, akcji nie skończyła Cristina Chirichella (7:3). Stopniowo do głosu dochodziły przyjezdne, w ataku grę podopiecznych Massimo Barboliniego w ryzach utrzymywała przede wszystkim Elitsa Vasileva. Przy stanie 12:10 o pierwszą przerwę poprosił włoski szkoleniowiec, a na boisku pojawiła się Francesca Napodano. W jednej z najdłuższych akcji tego seta dwukrotnie świetnymi obronami popisywała się Krystyna Strasz, ale były to wysiłki daremne, bo punkt po dotknięciu siatki przez łódzki blok, powędrował na konto gości (18:20). Końcówka w wykonaniu niesionych dopingiem Łódzkich Wiewiór była jednak popisem gry w defensywie polskiej ekipy. As serwisowy Klaudii Alagierskiej zakończył premierową odsłonę meczu (25:22).

Doskonale znana polskim kibicom Megan Courtney wyraźnie naruszyła linię przyjęcia ekipy z Łodzi w pierwszych wymianach drugiej odsłony (1:7). Gra łodzianek rozsypała się jak domek z kart, po tym jak zablokowana została Daria Szczyrba o drugą przerwę poprosił Marek Solarewicz (2:10). Dużą przytomność umysłu w małych "gierkach" na siatce wykazywała Katarina Lazović i gdy Serbce udało się wypchnąć piłkę po rękach blokujących zawodniczek z Novary zrobiło się 8:13. Na więcej jednak gospodyń nie było stać, po asie serwisowym Vasilevej wicemistrzynie Włoch miały piłki setowe, a ostatnie słowo należało do Chirichelli (15:25).

Łodzianki miały dużą szansę, by nie dać odskoczyć rywalkom w kolejnej partii, ale błąd dotknięcia siatki i atak po siatce Lazocić, który wylądował poza boiskiem, skłoniły szkoleniowca ŁKS-u Commercecon Łódź do przerwania gry (6:9). Dwukrotnie decyzję sędziego jeszcze w trakcie akcji zakwestionował Solarewicz, prosząc o wide-challenge. Tylko raz jednak racja była po jego stronie. Po zagrywce Brakocević piłkę przechodzącą na punkt zamieniła Chirichella, a Włoszki pewnie zmierzały do wygrania trzeciej partii (9:25).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz-gapa! Stał jak wryty, a rywal sprytnie go załatwił

Od minięcia się z piłką Alagierskiej w ataku łodzianki otworzyły seta ostatniej szansy (0:1). Później jednak cała seria niewymuszonych błędów rywalek spowodowała, że trybuny Łódź Sport Arena na nowo odżyły i dopiero atak Bułgarki przerwał efektowną passę gospodyń (11:7). W bardzo ważnym momencie seta na parkiecie zameldowała się Zuzanna Górecka, chwilę później także Iza Mlakar (14:8). Włoszki były coraz bardziej poirytowane tym, że mogą stracić w tym meczu punkty, ale po bloku Słowenki na Kowalińskiej wszystko w tym secie było jeszcze otwarte (23:17). Atak w linię Aleksandry Wójcik przesądził o tym, że w Łodzi oglądaliśmy tie-breaka (25:19).

W piątym secie jako pierwsze małego "breaka" zdobyły przyjezdne, po bloku Hancock na Lazović (4:6). Inicjatywy nie oddały już do samego końca, choć po ataku Wójcik łodzianki mogły mieć jeszcze nadzieję na podjęcie rękawicy w tie-breaku (8:11). Świetna obrona Sansonny i blok na Lazović były ozdobami już ostatniej akcji w tym meczu (10:15).

ŁKS Commercecon Łódź - Igor Gorgonzola Novara 2:3 (25:22. 15:25, 9:25, 25:19, 10:15)

ŁKS: Mori, Alagierska, Lazović, Bociek, Wójcik, Pacak, Strasz (libero) oraz Szczyrba, Skrzypkowska, Kwiatkowska, Edelman, Kowalińska
Igor: Vasileva, Courtney, Arighetti, Hancock, Chirichella, Brakocević-Canzian, Sansonna (libero) oraz Napodano, Di Iulio, Górecka

MVP: Jovana Brakocević-Canzian

Zobacz również:
Martyna Grajber: Nie zakończę gry w kadrze i mam nadzieję, że inni nie zrobią tego za mnie
LSK. Anna Bączyńska przesunięta na atak radzi sobie dobrze. "Stoimy za sobą murem"

Źródło artykułu: