Liga Mistrzów. VERVA Warszawa - Sir Sicoma Monini Perugia: dobrze to za mało, by pokonać Leona i Heynena

Newspix / Jakub Piasecki / Na zdjęciu: siatkarze VERVA Warszawa Orlen Paliwa
Newspix / Jakub Piasecki / Na zdjęciu: siatkarze VERVA Warszawa Orlen Paliwa

Wilfredo Leon przyjechał do Warszawy i zrobił to, co ma w zwyczaju - przechylił szalę zwycięstwa na stronę swojego zespołu. VERVA Warszawa zagrała niezłe zawody, ale na Sir Sicoma Monini Perugia to było za mało. Wicemistrzowie Włoch wygrali 3:1.

- Dla nas to nagroda za wynik osiągnięty w poprzednim sezonie. Święto siatkówki, mecz, na który czekaliśmy od momentu, w którym rozlosowano grupy - mówił przed meczem z Sir Sicoma Monini Perugia jeden z liderów VERVY Warszawa Orlen PaliwaAndrzej Wrona.

- Jestem niemal pewien, że to będzie wielki mecz. Mamy zespół, który jest w stanie zabrać Perugii punkty - przekonywał trener warszawskiej drużyny Andrea Anastasi. Jego zawodnicy do starcia z włoskim gigantem też podchodzili w bojowych nastrojach. - Dobry zespół, ale do ugryzienia - oceniał Wrona. - To nie są ludzie z innej planety. Też popełniają błędy, też przegrywają mecze - podkreślał inny gracz stołecznego klubu, Bartosz Kwolek.

Przyjazd Perugii na Torwar był świętem siatkówki nie tylko dla zawodników VERVY, ale też dla kibiców. Przyjazd do Warszawy selekcjonera reprezentacji Polski Vitala Heynena i nowej gwiazdy Biało-Czerwonych Wilfredo Leona sprawił, że bilety wyprzedano do ostatniego miejsca. Już około godzinę przed meczem pod halą była duża kolejka do wejścia, a że ze strony organizacyjnej nie wszystko było dopięte na ostatni guzik, spora grupa widzów zajęła swoje miejsca już w trakcie gry, niektórzy dopiero w ostatnich fragmentach pierwszego seta.

ZOBACZ WIDEO: Wilfredo Leon świetnie czuje się w reprezentacji Polski. "To wszystko posłuży za rok"

Czytaj także:
Liga Mistrzów. Wygrane Fakiełu Nowy Urengoj i Knack Roeselare. Skuteczny Jegor Kliuka
Sukces Grupy Azoty Chemika Police w Pucharze CEV. Wyeliminował Galatasaray Stambuł

Tuż przed pierwszym gwizdkiem trener Perugii i polskiej kadry oraz główny bombardier naszej drużyny narodowej dostali od kibiców głośną owację, ale w czasie spotkania nie byli już traktowani jak goście honorowi. Wicemistrzowie Polski od samego startu starali się jak mogli, by udowodnić samym sobie, że Leon, Aleksandar Atanasijević czy Luciano De Cecco nie tworzą drużyny nie do pokonania.

Początkowo warszawianom szło całkiem nieźle. Zaczęli od efektownego bloku na Leonie, potem prowadzili 5:3 i 9:7. W połowie seta całkowicie stracili jednak dokładność w swoich akcjach, a co za tym idzie skuteczność w ataku. Goście podbijali kolejne piłki, a te kończył przede wszystkim Leon, raz po raz wzbudzając na trybunach wyrażające podziw westchnienia.

Z 9:7 zrobiło się 15:21 i losy wygranej w pierwszym secie były już przesądzone. Skończyło się na 17:25, a taki wynik oznacza różnicę klas między walczącymi zespołami. Ta różnica była najbardziej widoczna w skuteczności akcji ofensywnych - gospodarze skończyli tylko 39 procent piłek, goście aż 72 procent.

W drugiej partii gra była już zdecydowanie bardziej wyrównana. Siatkarze VERVY znaleźli sposób na punktowanie w ataku, lepiej spisywali się atakujący Artur Udrys i rozgrywający Antoine Brizard, a Kwolek, Kevin Tillie i Damian Wojtaszek całkiem dobrze radzili sobie w przyjęciu. Tylko raz Leon potężną "bombą" ustrzelił Kwolka, ale to było zdecydowanie mało, by złamać warszawian.

Od stanu 18:19 zawodnicy Anastasiego zdobyli trzy kolejne punkty i po ataku Kwolka w kontrze wyszli na prowadzenie 21:19. Chwilę później Leon zaserwował w siatkę i wydawało się, że największe zagrożenie dla wicemistrzów Polski minęło. Co prawda goście zdołali jeszcze wyrównać, ale przy stanie 23:22 Brizard zagrał asa w samą linię i to był punkt na wagę remisu 1:1.

Trzeciego seta Perugia rozpoczęła od dwóch punktowych bloków oraz niesamowitego zbicia Leona w kontrataku. Anastasi bardzo szybko, już przy wyniku 1:5, poprosił o chwilę przerwy dla swojej drużyny. Pomogło, bo po powrocie na boisku gospodarze zaczęli odrabiać straty. Wygrali kilka długich wymian, Brizard znów zagrał asa, Kwolek skończył kontrę i to VERVA prowadziła 11:10.

Dobra passa warszawian nie trwała niestety długo. W środkowym etapie seta serię błędów popełnił Udrys i Perugia odskoczyła na trzy punkty (15:18). W końcówce białoruski atakujący stołecznej ekipy nadział się jeszcze na blok rywali i od stanu 17:21 czteropunktowa różnica utrzymała się do końca partii.

W kolejnej odsłonie wicemistrzowie Polski zdołali wrócić na poziom, który dał im wygraną w secie numer 2. Dobrze funkcjonował blok, Kwolek zaczął trafiać serwisem, a drugi atakujący Jan Król był skuteczniejszy od Udrysa. VERVA prowadziła 8:5 i 12:9, ale potem goście zbliżyli się na jeden punkt, a po ataku Leona z drugiej linii wyrównali na 14:14.

Walka w siatkarskim zwarciu trwała już do samego końca seta. Gospodarze obronili dwie piłki setowe, w drugą dzięki punktowe zagrywce Tillie'ego (24:24). Przy stanie 24:25 Kwolek dostał jednak blok "w buty" i mecz się skończył. Faworyt wygrał 3:1, ale stołeczny zespół nie ma się czego wstydzić. Do urwania punktów włoskiemu gigantowi zabrakło chyba trochę siły ognia - w ekipie VERVY takiego bombardiera jak Leon, do którego zawsze można się odwołać, we wtorkowy wieczór nie było.

To właśnie pochodzący z Kuby reprezentant Polski został wybrany MVP spotkania. Jego zespół po trzech kolejkach ma w Lidze Mistrzów trzy zwycięstwa i komplet punktów. Warszawianie wygrali jeden mecz, a dwa przegrali.

Liga Mistrzów, grupa D, 3. kolejka:

VERVA Warszawa Orlen Paliwa - Sir Sicoma Monini Perugia 1:3 (17:25, 25:23, 21:25, 24:26)
VERVA:

Antoine Brizard, Artur Udrys, Bartosz Kwolek, Kevin Tillie, Patryk Niemiec, Piotr Nowakowski, Damian Wojtaszek (libero) oraz Jan Król, Igor Grobelny.

Perugia: Luciano De Cecco, Aleksandar Atanasijević, Wilfredo Leon, Oleh Płotnicki, Roberto Russo, Marko Podrascanin, Massimo Colaci (libero) ora Robert Taht, Tsimafei Zhukouski, Sjoerd Hoogendorn, Alessandro Piccinelli, Filippo Lanza.

Tabela dostarczona przez Sofascore wyniki na żywo
Źródło artykułu: