LŚ: Drugie miejsce w grupie się oddala - relacja ze spotkania Finlandia - Polska

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Polska reprezentacja przegrała z Finlandią 1:3 na inaugurację V weekendu Ligi Światowej w grupie D. Porażka ta zepchnęła biało-czerwonych na trzecie miejsce w grupie i zmniejszyła ich szanse na zajęcie drugiej lokaty, a tym samym możliwość otrzymania "dzikiej karty".

W tym artykule dowiesz się o:

Finlandia - Polska 3:1 (25:21, 25:18, 22:25, 28:26)

Finlandia: Mikko Esko, Antti Siltala, Olli Kunnari, Mikko Oivanen, Konstantin Shumov, Matti Oivanen, Pasi Hyvarinen (libero) oraz Anssi Vesanen, Matti Hietanen, Olli-Pekka Ojansivu.

Polska: Piotr Nowakowski, Grzegorz Łomacz, Jakub Jarosz, Bartosz Kurek, Michał Ruciak, Marcin Możdżonek, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Marcel Gromadowski, Paweł Woicki, Zbigniew Bartman, Karol Kłos, Wojciech Grzyb.

Piątkowe spotkanie w Tampere zapoczątkowało serię czterech meczów pomiędzy Polską a Finlandią, które rozegrane zostaną w ciągu najbliższych kilku dni. Stawka pojedynków jest obu reprezentacjom, które przed V miały taki sam dorobek punktowy, doskonale znana. Ten, kto okaże się lepszy i zapewni sobie drugą lokatę w grupie znajdzie się w gronie zespołów, które weźmie pod uwagę FIVB podczas przyznawania "dzikiej karty" na Final Six do Belgradu. Na razie bliżej osiągnięcia celu są Finowie, ale jeżeli polska reprezentacja wygra kolejne trzy spotkania, drugie miejsce w grupie przypadnie nam. Szansę do rewanżu za piątkową porażkę biało-czerwoni będą mieli już w sobotę. Obie drużyny staną ponownie naprzeciwko siebie już w środę i czwartek - tym razem z Bydgoszczy.

Pierwsze dwie akcje piątkowego spotkania należały do braci Oivanen. Najpierw udanie atakował doskonale znany polskim kibicom z występów w Asseco Resovii Mikko, chwilę później asem serwisowym popisał się Matti. Po zagrywce w taśmę tego drugiego i ataku w antenkę Sitali Polacy, jak się później okazało, tylko na chwilę, wyrównali stan meczu. Kilka minut później Finowie znowu prowadzili dwoma oczkami (4:2), utrzymując jednopunktowe prowadzenie do pierwszej przerwy technicznej. Po przerwie na trzy punkty zdołali odskoczyć Polacy (10:13), ale wypracowana przewaga została przez biało-czerwonych równie szybko zmarnowana (autowy serwis Jarosza, blok na Kurku i autowy atak tego drugiego) i chwilę później był remis po 13. Polacy prowadzili co prawda jednym oczkiem na drugiej przerwie technicznej, ale po niej gra toczyła się już pod dyktando gospodarzy. Możdżonek i Jarosz przy atakach posłali piłkę na aut, a Sitali wykorzystał prezent w postaci przebitej na drugą stronę przez Polaków piłki i było 21:18. Tej różnicy punktowej biało-czerwoni nie byli już w stanie zniwelować, przegrywając pierwszą partię 21:25.

Drugą partię Polacy rozpoczęli z Gromadowskim i Bartmanem w wyjściowej szóstce. Aż do pierwszej przerwy technicznej seta drugiego walka toczyła się punkt za punkt. Dopiero tuż przed przerwą, za sprawą bloku na Gromadowskim na dwupunktowe prowadzenie wyszli Finowie. Kilka minut później, po ataku Mikko Oivanena z drugiej linii było już 12:9 dla miejscowych. Na szczęście dla nas, dwa na trzy ataki skończył Bartman i Polacy zdołali zniwelować stratę do jednego oczka (14:13). Niestety, w kolejnej akcji po raz kolejny został zablokowany Gromadowski, który w konsekwencji został zmieniony przez Jarosza. Na drugiej przerwie technicznej Polacy przegrywali tylko dwoma punktami, ale później ich gra zupełnie się rozsypała. Wszystko za sprawą świetnych zagrywek Mikko Oivanena, z którymi zupełnie nie radzili sobie nasi przyjmujący. W rezultacie Finowie zbudowali sobie aż sześciopunktowe prowadzenie (21:15) i pewnie, aż do końca, kontrolowali przebieg seta.

W trzeciej odsłonie spotkania trener Castellani powrócił do wyjściowego składu, na boisku ponownie znaleźli się więc Kurek w ataku i Jarosz na przyjęciu. Zmotywowani stanem meczu Polacy prezentowali się znacznie lepiej niż w dwóch poprzednich partiach. Po błędach w ataku byłego zawodnika AZS Olsztyn - Kunnariego oraz Mikko Oivanena, biało-czerwoni już w początkowej fazie seta uzyskali prowadzenie 1:3. Dwupunktową przewagę Polacy powiększyli do sześciu oczek po drugiej przerwie technicznej, kiedy zablokowali Mikko Oivanena i Sitaliego, a asem serwisowym popisał się Jarosz (8:14). Wydawało się, że mając tak wysokie prowadzenie Polacy powinni uspokoić swoją grę i pewnie dowieźć przewagę do końca partii. Niestety dla nas, w tym momencie świetnie w ekipie fińskiej zaczął funkcjonować blok, którym zostali zatrzymani Jarosz i Kurek, a Finowie odrobili cztery punkty straty (12:14). Polacy odzyskali czteropunktowe prowadzenie bo błędach własnych Finów (przejście linii środkowej, przebicie piłki na drugą stronę na aut) i prowadzili 14:18. Wtedy jednak coś zacięło się w polskim zespole. W efekcie, kilka minut później, po szczęśliwym bloku gospodarzy na Kurku (piłka wylądowała na 9. metrze), był remis 19:19. Taki obrót tego seta na szczęście nie podłamał Polaków. Biało-czerwoni, którym przewodził Jarosz, zachowali dużo zimnej krwi i wygrali trzeciego seta 25:22.

Ponieważ zwycięskiego składu się nie zmienia, Polacy wybiegli na czwartą partię w takim samym składzie, w jakim kończyli poprzedniego seta. Szybko jednak boisko opuścił Bartosz Kurek, który został zablokowany, a w jego miejsce pojawił się Bartman. Polacy prowadzili już 4:1, po dwóch asach serwisowych Możdżonka, ale Finowie szybko doprowadzili do remisu 4:4 i do tego momentu, to oni dyktowali warunki gry. Znakomicie rozgrywał Mikko Esko, a Mikko Oivanen, Kunnari i Sitala kończyli niemal wszystkie ataki. Polacy kilkukrotnie "gonili" gospodarzy i doprowadzali do remisu, ale chwilę później gospodarze ponownie wychodzili na kilkupunktowe prowadzenie. Pomimo tego końcówka czwartego seta była niezwykle zacięta. Po heroicznej walce Polacy obronili trzy piłki setowe. Skapitulowali dopiero przy czwartej, kiedy nie do odbioru zaserwował najlepiej punktujący w piątkowym spotkaniu Mikko Oivanen.

Źródło artykułu: