PlusLiga. GKS - PGE Skra. Katowiczanie bez szans, gładka wygrana gości

Newspix / Łukasz Sobala / Na zdjęciu: siatkarze PGE Skry Bełchatów
Newspix / Łukasz Sobala / Na zdjęciu: siatkarze PGE Skry Bełchatów

Tym razem obyło się bez nerwów, a nawet i większych emocji. PGE Skra Bełchatów pokonała w Katowicach GKS 3:0 w ramach 14. kolejki PlusLigi. Żółto-czarni zbliżyli się do czołowej dwójki na dwa punkty.

Pierwsza myśl, która przychodzi do głowy na hasło "GKS Katowice", to z pewnością "tie-break". Ekipa trenera Dariusza Daszkiewicza już dziewięć razy w tym sezonie kończyła spotkanie dopiero po pięciu setach walki. Tie-break był też w Bełchatowie w pierwszej rundzie. W nim lepsi byli jednak siatkarze PGE Skry.

- Ich prawie w każdym meczu czeka tie-break. Rozegrali dziewięć tie-breaków w pierwszej rundzie. My byśmy tego nie chcieli, ale to jest wróżenie z fusów. Wiem, że w tej hali gra się ciężko, parę zespołów miało tu kłopoty. My się tu nawet nie męczyliśmy rok temu, po prostu przegraliśmy 0:3. Odetnijmy tę przeszłość - zapowiadał przed meczem Karol Kłos.

Czytaj też: Antoine Brizard: Staraliśmy się o tym nie myśleć

Rzeczywiście goście przystąpili do tego spotkania bardzo zmotywowani. Tym razem trener Michał Gogol na pozycji atakującego postawił na Dusana Petkovicia, który w pucharowym starciu z Indykpolem AZS-em Olsztyn jedynie epizodycznie pojawiał się na placu gry. Od pierwszych minut pokazał, że czuje się bardzo dobrze i w samym pierwszym secie skończył siedem z dziesięciu ataków.

ZOBACZ WIDEO F1. Dobra zmiana Roberta Kubicy. "Widać same plusy"

Ogółem ekipa z Bełchatowa bardzo pilnowała się, jeśli chodzi o własne błędy i była bezlitosna w ataku. Gospodarze z wejściem w mecz mieli spore kłopoty. Poza Rafałem Szymura pozostali gracze byli raczej przygaszeni. Zanim się obejrzeli, już stracili seta po porażce do 18.

W drugim secie goście nie spuszczali z tonu. Cały czas poziom trzymał Petković, a i Milad Ebadipour, który kilka dni temu wrócił z azjatyckich kwalifikacji olimpijskich czuł się bardzo dobrze, co udowadniał w ofensywie. Przyjęcie żółto-czarnych było na tak dobrym poziomie, że Grzegorz Łomacz nie bał się uruchamiać środkowych. A tu też Jakub Kochanowski był bezbłędny.

GieKSa, po drugiej stronie siatki, borykała się z problemami w ofensywie. Jakubowi Jaroszowi tego wieczora brakowało mocy. Już w trakcie seta pojawił się za niego Wiktor Musiał, ale na ratowanie wyniku było już za późno. Rozpędzeni bełchatowianie zwyciężyli do 17.

Czytaj też: Sensacja w Sosnowcu. Mistrzowie Polski rzuceni na kolana!

Jedyną szansą na ratowanie wyniku dla katowiczan byłby mocny początek trzeciego seta. I faktycznie udało się wygrać trzy z czterech pierwszych akcji, ale później wszystko wróciło do stanu z poprzednich części gry. Coraz mocniej i coraz odważniej bił Ebadipour. Artur Szalpuk, mimo niskiej skuteczności w ataku, nękał rywali zagrywką. PGE Skra nie pozwoliła gospodarzom nawet na nawiązanie walki i po niecałych 90 minutach zakończyła mecz wygrywając 25:17.

Tym samym strata drużyny trenera Gogola do prowadzącej dwójki - VERVY Warszawa Orlen Paliwa i Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle zmalała do dwóch punktów. Jednak zarówno wicemistrz, jak i mistrz Polski mają na razie więcej zwycięstw, a to one decydują o kolejności w tabeli. W następnej kolejce, już w środę, dziewięciokrotni mistrzowie Polski zmierzą się w Lubinie z Cuprum. GKS poszuka punktów w Gdańsku, podczas meczu z Treflem.

GKS Katowice - PGE Skra Bełchatów 0:3 (18:25, 17:25, 17:25)

GKS: Firlej, Kwasowski, Nowakowski, Jarosz, Szymura, Zniszczoł, Watten (libero) oraz Szymański, Musiał, Buchowski, Kohut.

PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Kochanowski, Petković, Szalpuk, Kłos, Piechocki (libero) oraz Orczyk, Huber, Filipek.

MVP: Grzegorz Łomacz (PGE Skra).

Źródło artykułu: