USA - Włochy 1:3 (25:20, 20:25, 22:25, 24:26)
USA: Clayton Stanley, Kevin Hansen, Scott Touzinsky, Sean Rooney, David Lee, Andrew Hein, Richard Lambourne (L) oraz Evan Patak, David Smith, Donald Suxho, Jayson Jablonsky.
Włochy: Andrea Sala, Matej Cernic, Michal Lasko, Cristian Savani, Emanuele Birarelli, Dragan Travica, Loris Mania (L) oraz Valerio Vermiglio, Simone Parodi, Matteo Martino.
Asami w rękawie trenera Andrei Anastasiego w pojedynku z Amerykanami okazali się Cristian Savani i Michal Lasko. To właśnie ich zasługi przesądziły o zwycięstwie kadrowiczów z Italii. Jest ono bardzo istotne dla układu tabeli, gdyż Azzuri wciąż mają szansę na zajęcie pierwszego miejsca i bezpośredni awans do turnieju finałowego w Belgradzie. Jednak premierowa partia padła łupem gospodarzy, choć za sprawą asów serwisowych Cristiana Savani mecz od prowadzenia rozpoczęli Włosi (8:4). Mimo to Amerykanie stosunkowo szybko wyrównali, przez co na tablicy świetlnej pojawił się wynik 11:11. Do stanu po 17 trwała wyrównana walka punkt za punkt. Wtedy to jednak Scott Touzinsky zdobył dla swojego teamu cztery oczka z rzędu, dzięki czemu podopieczni Alana Knipe uzyskali bezpieczną przewagę, której nie oddali do samego końca partii (25:20).
W drugiej odsłonie meczu Włosi ponownie prowadzili na pierwszej przerwie technicznej czterema oczkami, lecz tym razem Amerykanie nie zdołali ich już doścignąć. Przewaga utrzymywała się przez praktycznie cały czas, choć momentami się zmniejszała. Jednak w pewnym momencie przyjezdni prowadzili nawet pięcioma punktami (16:11). Wtedy to do głosu doszli reprezentanci Stanów Zjednoczonych, którzy zaczęli odrabiać straty. Ich serię przerwał świetny atak Michala Lasko, co zastopowało zryw gospodarzy. Za sprawą fantastycznych zagrywek w wykonaniu Valerio Vermiglio, Azzuri dowieźli swoją przewagę do dwudziestego piątego oczka i wyrównali stan meczu na 1:1.
W kolejnej partii ponownie dały o sobie znać serwisy oraz bloki Vermiglio. Włosi wyszli na prowadzenie 8:5. Na drugiej przerwie technicznej również nie dali Amerykanom przejąć inicjatywy, przez co wciąż prowadzili 16:14. Jednak w pewnym momencie coś w grze gospodarzy "zaskoczyło". Podopieczni Alana Knipe doszli swoich przeciwników na 16:16 i ponownie wlali w serca kibiców nadzieję na korzystny rezultat. Okazało się to tylko słabym przebłyskiem dobrej formy gospodarzy, którzy popełnili kilka błędów z rzędu i nie potrafili wyeliminować z ataku Cristiana Savani, przez co przegrali trzeciego seta 22:25.
Czwarta i zarazem ostatnia partia ponownie zaczęła się od mocnego uderzenia ze strony Włochów. Goście, uskrzydleni wygraną dwóch setów, przez cały czas prowadzili grę, nie pozwalając sobie na błędy własne. Ich przewaga z początku partii nie zmniejszała się za sprawą skutecznej gry w ataku i kontrataku. Taki stan rzeczy utrzymał się do stanu 21:16 dla ekipy Andrei Anastasiego. Amerykanie zrozumieli wtedy, że nie mają nic do stracenia i rzucili się do odrabiania strat. Okazało się to dobrą decyzją. Gospodarze w oka mgnieniu wyszli na prowadzenie 22:21, lecz w grze na przewagi więcej szczęścia mieli goście, którzy wygrali czwartą odsłonę spotkania 26:24 i cały mecz 3:1.
Po pojedynku trener Włochów stwierdził, że jego team wciąż ma realne szanse na wyjście z grupy z pierwszej lokaty. Podkreślił jedną inną istotną kwestię. - Dla nas najważniejsze jest, abyśmy zobaczyli włoski zespół grający twardo - stwierdził bez ogródek. Z kolei Alan Knipe skupił się na analizie gry i przyczynach porażki swojej drużyny. - Myślę, że Włosi zagrali od nas po prostu lepiej i przede wszystkim efektywniej zaprezentowali się w polu serwisowym - powiedział na konferencji.