PlusLiga. Jan Hadrava: Ciągle mam nadzieję na grę na igrzyskach

WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: Jan Hadrava
WP SportoweFakty / Asia Błasiak / Na zdjęciu: Jan Hadrava

- Szanse na awans były małe, ale dobrze mieć okazje do gry w takich spotkaniach. Dlatego żałowałem, że nie mogłem wystąpić w Berlinie - mówi Jan Hadrava, atakujący reprezentacji Czech i Indykpolu AZS Olsztyn.

W 2016 roku zasilił szeregi Indykpolu AZS Olsztyn, do tej pory największe sukcesy odnosząc w siatkówce plażowej. Z każdym kolejnym sezonem budował swoją pozycję w lidze, w końcu osiągając status jednego z czołowych bombardierów ligi.

Zawsze skromny, ale przy tym niezwykle solidny i pracowity. Kontuzji udawało mu się unikać aż do grudniowego meczu w Kędzierzynie-Koźlu. Lekarze orzekli naderwanie mięśnia brzuchatego łydki. Oznaczało to kilka tygodni pauzy dla Jana Hadravy, który poczynania rywali oglądał zza band.

Indykpol AZS Olsztyn wyczekiwał jego powrotu, tym bardziej, że kontuzji nabawił się także drugi atakujący, Remigiusz Kapica. Najpierw pojawiał się w meczowym składzie, a w końcu z MKS-em Ślepsk Malow Suwałki wystąpił w szóstce i od razu zdobył 21 punktów.

ZOBACZ WIDEO Napoli znalazło optymalne miejsce dla Piotra Zielińskiego? "Cenią go za całokształt, a nie tylko gole i asysty"


Magdalena Buczyńska, WP Sportowe Fakty: Czy lubi pan zmiany?



Jan Hadrava, atakujący Indykpolu AZS Olsztyn: Każda zmiana jest potrzebna. Podążanie tą samą drogą nie zawsze jest dobre. Przez zmiany wnosimy do życia nową, dobrą energię, która może poprawić wiele rzeczy.

Bo to czwarty sezon w Olsztynie, mało kto tak długo tu jest, tylko Paweł Woicki i Michał Żurek. 

W ostatnim czasie, gdy odniosłem kontuzję zastanawiałem się nad tym, że może nie grałem tak dobrze jak w poprzednich sezonach. Teraz chciałbym wrócić jednak do zdrowia i do dobrej gry.

Czy po Czechach Polska jest pana ulubionym miejscem na ziemi? 

Tak! Grałem we Francji, wcześniej też spędziłem dużo czasu w innych krajach. Polska bardzo mi się podoba. W Olsztynie lubimy z rodziną starówkę i wiele miejsc do spacerowania. Dookoła jest dużo natury co podoba mi się najbardziej. Nie chce powiedzieć ulubiona część kraju, bo nie byłem wszędzie, ale bardzo dobrze się tutaj czujemy.

Co było pierwsze - siatkówka halowa czy plażowa?

Od siatkówki halowej zacząłem swoją przygodę. W plażową grałem od osiemnastego roku życia, kiedy już pięć lat występowałem w hali.

Gra pan w polskiej lidze, w reprezentacji i na piasku - wszystkie te występy tak samo ważne czy plażówka stanowi odskocznię od hali?

Jest to zdecydowanie odskocznia od całorocznych spotkań. Traktuje to jako odpoczynek, szczególnie w głowie. Po zawodach w plażówce zawsze wracam do hali zadowolony, z nową energią i na odwrót, po sezonie ligowym cieszę się z powrotu na piasek. Dzięki temu odnajduję równowagę, ale zawsze była dla mnie ważniejsza siatkówka halowa.

Czy jest coś, co z gry w plażówkę, pomaga panu w hali?

Myślę, że zawsze jest coś takiego. Chociażby to, że jest tylko dwóch graczy. Na hali często potrzeba więcej czasu, żeby mieć kontakt z piłką. Na piasku jest inaczej, trzeba potrafić zrobić wszystko, atakować, bronić, zagrywać. Co mi bardzo pomogło w robieniu postępów jak byłem młody, dlatego polecam to wszystkim młodym zawodnikom.

Zasady kwalifikacji do IO były dość ostre i awansować mogła tylko jedna drużyna z kontynentu, jednak co było bardziej bolesne - brak awansu czy fakt, że przez kontuzję nie mógł pan pomóc drużynie w eliminacjach?

Bardziej bolało mnie to, że nie mogłem zagrać w kwalifikacjach do igrzysk. Na mistrzostwach Europy graliśmy do ostatniego punktu, żeby do nich awansować. Udało nam się. Szanse na awans były dla nas małe, ale dobrze jak jest dużo okazji do gry w takich spotkaniach. Dlatego żałowałem, że nie mogłem wystąpić, być tam z chłopakami i im pomóc.

Czy to była pana pierwsza, poważna kontuzja?

Tak, po raz pierwszy spędziłem miesiąc poza bandami. Do tej pory miewałem skręcone kostki i wybity palec rok temu. Jednak w przypadku kostki było tak, że potrzebowałem dwa, trzy dni i można było grać. Zazwyczaj nie kończyłem tego meczu, ale potem szybko wracałem, żeby wystąpić w następnych spotkaniach.

Jest pan typem zawodnika, który jak najszybciej chce wrócić na parkiet czy akceptacja cierpliwej rehabilitacji?

Chciałem jak najszybciej wrócić, ale musiałem czekać na decyzję doktora. Musiał mnie zobaczyć i dopiero w odpowiednim momencie zezwolić na normalne skakanie i trenowanie. Jest to taka kontuzja, że jeśli pośpieszylibyśmy się, to mogła się łatwo odnowić.

Początkowo zastępował pana Remigiusz Kapica, do tej pory nie mający zbyt wielu szans na grę. Pokazał się jednak z tak dobrej strony, że klub chyba nie mógł żałować, że go zakontraktował?

Remik jest bardzo utalentowanym chłopakiem i w przyszłości może to być bardzo dobry zawodnik do reprezentacji kraju.

Czy będąc z boku podpowiadał pan coś innym zawodnikom?

Zazwyczaj tylko oglądałem spotkania. Często chłopaki mają tyle informacji, że im to nawet przeszkadza. Najważniejsze jest przygotowanie taktyczne i każdy już jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, że takich rad nie potrzebuje. Ewentualnie takich co widzi człowiek z poza boiska, ale póki co staram się skupić głównie na sobie.

Największe sportowe marzenie?

Przez całe życie największym marzeniem jest dla mnie zagranie na igrzyskach. Szansa była mała, ale teraz ją miałem. Kiedyś grałem w siatkówkę plażową w turnieju kwalifikacyjnym, ale musiałem wrócić do kadry, więc nie mogłem wystąpić w II rundzie. Żałuję tego, bo to była kolejna okazja. Może kiedyś pojawi się kolejna. Aktualnie w Czechach bardziej prawdopodobne jest, żeby zagrać w plażówce niż w halówce.

Komentarze (0)