Bełchatowianie w tym tygodniu byli nieustannie w biegu. W niedzielę mierzyli się w Katowicach z GKS-em, a już w środę grali w Lubinie z Cuprum. Z obu tych starć wyszli zwycięsko nie tracąc przy tym żadnej partii. Dlatego plan na sobotnie spotkanie z BKS-em Visłą był bardzo podobny.
Czytaj także: Julien Lyneel: Czuję, że ten mój powrót do zdrowia jeszcze nie jest na finiszu
- Ja nie liczę, ile mamy zwycięstw z rzędu, ale ważne, że wygrywamy. Cieszę się, że nie tracimy dużo sił, bo trzy mecze w sześć dni to spory wysiłek i odpoczynek oraz regeneracja są bardzo istotne w takich chwilach - mówił kilka dni temu szkoleniowiec bełchatowian Michał Gogol.
Jednak, celem gospodarki siłami, zdecydował, że na przyjęciu mecz przeciwko ekipie z Bydgoszczy rozpoczną Milad Ebadipour oraz Piotr Orczyk. Na środku zaś szkoleniowiec żółto-czarnych postawił na Norberta Hubera, co okazało się później strzałem w dziesiątkę, a nawet w... dziewiętnastkę, bo tyle punktów zdobył 21-letni zawodnik.
Zadanie gospodarzy miało jednak nie być łatwe, bo rywale przyjechali do Bełchatowa podbudowani i nakręceni pierwszym zwycięstwem w sezonie, które udało się odnieść w poprzedniej kolejce pokonując Cerrad Eneę Czarnych Radom i było to widać w pierwszych piłkach. Ekipa trenera Przemysława Michalczyka prowadziła już 16:10 i znaczną część tej przewagi wywalczyła z pomocą środkowych. Lecz końcówce bełchatowianie zapanowali nad sytuacją dzięki kilku skutecznym blokom. Ten fragment seta wygrali 15:7, a całą partię do 23.
Ta niedowieziona przewaga zdecydowanie przybiła bydgoszczan, co zilustrowała druga część gry. Ciężar zdobywania punktów musiał dźwigać praktycznie sam Toncek Stern, a to na zespół PGE Skry zdecydowanie za mało. Po drugiej stronie siatki szalał za to wspominany Huber, który w samym drugim secie zdobył aż osiem punktów. Dwa razy więcej ugrali łącznie siatkarze BKS-u Visły.
Mimo tego, przyjezdni podjęli walkę w trzeciej odsłonie. To zdecydowanie był najbardziej wyrównany ze wszystkich rozegranych tego dnia setów w Hali Energia. Nawet gdy po serii Orczyka żółto-czarni objęli prowadzenie 18:15, po chwili zrobiło się 20:20. Przy stanie 22:21 dla miejscowych ważną piłkę w aut zaatakował Stern i to był klucz do ósmego z rzędu zwycięstwa PGE Skry Bełchatów w tym sezonie. Ekipa trenera Gogola w trzech ostatnich spotkaniach nie straciła nawet seta.
W następnej serii gier dziewięciokrotni mistrzowie Polski zagrają w Sosnowcu z MKS-em Będzin (31 stycznia, godz 20:30), a drużyna z Bydgoszczy w poniedziałek 3 lutego podejmie Asseco Resovię Rzeszów.
PGE Skra Bełchatów - BKS Visła Bydgoszcz 3:0 (25:23, 25:16, 25:23)
PGE Skra: Łomacz, Orczyk, Huber, Wlazły, Ebadipour, Kłos, Piechocki (libero) oraz Petković, Droszyński,
BKS Visła: Lipiński, Peszko, Woch, Stern, Quiroga, Gałązka, Szymura (libero) oraz Gryc, Kalembka, Urbanowicz, Gil.
MVP: Norbert Huber (PGE Skra)
ZOBACZ WIDEO: Polska akademia na Zielonej Wyspie. Mariusz Kukiełka otworzył szkółkę w Irlandii