Bułgaria - Kuba 3:0 (25:22, 25:21, 25:21)
Bułgaria: Cwetanow, Żekow, Gajdarski, Kazijski, Nikołow, Penew, Sałparow (libero) oraz Bratojew, Iwanow, Aleksiew
Kuba: Leon, Leal, Camejo, Sanchez, Simon, Diaz, Alvarez (libero) oraz Dalmau, Cepeda, Hierrezuelo, Dominico
Wygrana Kubańczyków z Bułgarią za trzy punkty praktycznie przesądzałaby sprawę awansu do Final Six z grupy C. Młody kubański zespół swoją szansę jednak zmarnował, chociaż nadal zachował pierwszą pozycję w grupie. Ostatni weekend rywalizacji w grupie C będzie więc decydujący i rozstrzygnie, która z drużyn - Kuba czy Rosja pojedzie do Belgradu.
W sobotnim spotkaniu Bułgarzy przegrywali już 0:2, by ostatecznie pokonać Kubańczyków po tie-breaku. Niedzielny mecz w Warnie miał już zupełnie inny przebieg i odbywał się pod dyktando gospodarzy. Czyżby wreszcie nastąpiło przełamanie, na które tak czeka Silvano Prandi?
- To był nasz najlepszy mecz w Lidze Światowej - mówił kapitan Bułgarów Plamen Konstantinow, który na boisku się jednak nie pojawił (wciąż leczy kontuzję). - W niedzielę rozpoczęliśmy tak, jak zakończyliśmy w sobotę. Ważne, by pokazywać ambicję i wolę walki. To była twarz drużyny, jaką wszyscy chcieliśmy zobaczyć. Statystyki i taktyka są oczywiście bardzo pomocne, ale są one bezużyteczne, jeśli w zespole nie ma mentalności zwycięzców - dodawał.
Trener Kubańczyków Orlando Samuels uznał niedzielny mecz z Bułgarią za najgorszy występ swojej drużyny w tegorocznej Lidze Światowej. - Przyjechaliśmy do Bułgarii z 12 zawodnikami (w tym dwóch libero), siatkarze byli więc bardzo zmęczeni - zarówno fizycznie jak i psychicznie - wyjaśniał. - Teraz musimy się odbudować. Czekają nas dwa mecze z Japonią, a chcemy awansować do Final Six - dodawał.