Piorun uderzył w słupek od siatki - rozmowa z Iloną Zielińską, siatkarką plażową teamu Krakowiak Piaski

Minęło już ponad 15 lat od zorganizowania pierwszych oficjalnych Mistrzostw Polski w siatkówce plażowej, sport ten zyskał w kraju dużą popularność, a tymczasem tegoroczny siatkarski sezon plażowy kobiet w Polsce wkracza powoli w decydujący etap. Do rozegrania pozostały w sumie trzy turnieje, po których to poznamy najlepszy duet w naszym kraju. Faworytkami są pary Urban - Wiatr, oraz Brzostek - Sowała, ale jest wiele zawodniczek, które mają ochotę spłatać im figla w decydującej rozgrywce, która zostanie rozegrana w Giżycku. Jedną z nich jest Ilona Zielińska (Krakowiak Piaski) - zawodniczka, która od kilku lat melduje się zawsze w czołówce finałowych rozgrywek o MP.

W tym artykule dowiesz się o:

Jacek Zieliński: Nieoficjalnie można świętować 15 lecie siatkówki plażowej w Polsce, a jak zaczęła się Twoja przygoda z siatkówką w wydaniu plażowym?

Ilona Zielińska: Moja przygoda z siatkówką plażową zaczęła się w 2002 r. kiedy to będąc jeszcze w ostatniej klasie gimnazjum wystartowałyśmy w letnim cyklu siatkarskim rozgrywanym we Wrześni. Tam właśnie wraz z Kasią Wawrzyniak po raz pierwszy pokonywałyśmy starsze koleżanki i nie zawadziło już wtedy wystartować w zawodach wyższej rangi jako kadetki. Kolejne turnieje pokazały mi, że był to strzał w "10", bo w plażówkę gram do dziś.

Dlaczego plażówka, a nie np. skok o tyczce?

- Myślę, że moja parametry - 165 cm wzrostu - nie pozwoliły by mi pokazać tego, co potrafię pokazać na piachu.

W siatkówce plażowej występujesz już kilka sezonów, co uważasz za największy Twój sukces w tej dziedzinie?

- Hmm sukces... ciężkie pytanie - dla każdego sukces ma inne znaczenie, jedni stratują w Mistrzostwach Świata czy Europy i to jest sukcesem, ja takiej okazji nigdy nie dostałam, mimo iż zdawać by się mogło, że tytuł Mistrza Polski wystarczy, by dostać szansę udziału w takich zawodach. Nie zniechęciłam się i nadal gram, za kadetki i juniorki medal był co roku, później ciężko już było przebić się do czołowej trójki. Startuję też w Akademickich Mistrzostwach Polski wraz z Igą Klinowską i dwukrotnie udało nam się wygrać, a w ubiegłym roku na ME w Turcji wywalczyć 5 miejsce. W tym roku niestety udział w tych mistrzostwach pokrywa się z finałem Simplus Cup 2009 i zdecydowałam się zagrać właśnie tu z Martyną (Wardak - dop. red.).

Siatkówka plażowa to sport z wieloma zwrotami akcji, najbardziej niewiarygodna sytuacja w jakiej uczestniczyłaś, bądź której byłaś świadkiem?

- Były dwie takie: pierwsza to kiedy podczas finału MP juniorek piorun uderzył w słupek od siatki, a druga kiedy na turnieju w Mielnie zawodniczki zagrywały piłkę, a ona przekraczała oś siatki po czym nie dotknięta przez przeciwniczki wracała na stronę zagrywających, sędziowie mieli spory kłopot z interpretacją punktu.

Jak każdy kibic wie, nie imponujesz super warunkami fizycznymi do uprawiania siatkówki plażowej, a nadal utrzymujesz się w czołówce polskich plażowiczek – jak to możliwe?

- Faktycznie wzrost nie jest moją mocną stroną - nie musiałeś mi przypominać (śmiech), ale siatkówka plażowa jest tak specyficzna, że naprawdę aż tak nie jest to istotne ile mierzysz. Wiadomo - im więcej centymetrów, tym jest łatwiej zdobyć punkt, ja muszę być bardzo dokładna i cwana, żeby przechytrzyć rywalki, ale nie narzekam.

We wrześniu 1993 roku MKOl podjął decyzję o włączeniu siatkówki plażowej do programu Igrzysk Olimpijskich. Od tego momentu siatkówka plażowa zaczęła powoli rozwijać się w Polsce, w roku 1994 roku przeprowadzono pierwszy turniej cyklu Mistrzostw Polski, na starcie stanęło wtedy 16 par męskich i tylko 5 kobiecych... a jak jest teraz?

- Teraz wygląda to znacznie lepiej, choć nadal mało dziewczyn, w porównaniu z męskimi turniejami, bierze udział w rozgrywkach. W turnieju głównym startuje oczywiście zawsze szesnaście par, ósemka rozstawiona z rankingu i ósemka wyłoniona z eliminacji.

Za nami półmetek zawodów z cyklu Simplus Cup w siatkówce plażowej kobiet. Przed nami zawody w Olsztynie (16-18.07), następnie turniej GP w Porębie i Finał Mistrzostw Polski w Giżycku. Jak oceniasz swoje szanse i kto będzie głównym kandydatem do zwycięstwa w Wielkim Finale w Giżycku?

- Głównymi faworytkami są aktualne mistrzynie para Urban - Wiatr, dziewczyny trenują cały rok i grają bardzo równo, podobnie para Sowała - Brzostek. Obie te pary jeżdżą po World Tourach i tam zdobywają doświadczenie. A nasze szanse? Myślę, że jeśli rozegramy dobre zawody to jesteśmy w stanie pokrzyżować szyki innym parom.

Na świecie trwa kryzys gospodarczy, a jak sobie radzą siatkarki plażowe z pozyskiwaniem sponsorów? Czy sponsorzy chętnie inwestują w siatkarskie kobiece duety występujące na plaży?

- Z tym jest bardzo ciężko i myślę, że to główny powód tak małej ilości siatkarek plażowych. Bez sponsora bardzo rzadko wychodzi się na zero, gdyż pula wygranych jest niezmienna od 4 lat, a koszty rosną, chyba, że zajmuje się czołowe miejsca przez cały sezon.

Simplus Cup trwa nieprzerwanie od 2001 roku, są zatem pieniądze dla najlepszych kobiet, czy nie boicie się sytuacji podobnej do tej, która zaistniała u mężczyzn, że nagle z dnia na dzień sponsor się wycofał? Czy najlepsze polskie pary w siatkówce plażowej kobiet mogą się utrzymać z samej siatkówki?

- Tego raczej nie musimy się obawiać, ekipa Simplusa jest naprawdę fachowa pod każdym względem i nie sądzę, żeby mogła zdarzyć się sytuacja jaka miała miejsce w rozgrywkach męskich. A jeśli chodzi o "zarabianie na plaży" to jest to raczej praca sezonowa, nie jest możliwością utrzymywanie się tylko i wyłącznie z grania, przynajmniej jeszcze nie na tym poziomie, na którym jest siatkówka plażowa w Polsce.

W plażówce światowej jesteśmy nadal niewidoczni – niezauważalni, dlaczego?

- Też się nad tym zastanawiam, zdobywamy medale Mistrzostw Europy i Świata w rozgrywkach młodzieżowych, a w seniorskich już sobie nie radzimy. Może wciąż zbyt mało inwestuje się w ten sport? Trudno mi cokolwiek powiedzieć.

Największe sportowe marzenie to?

- Największe sportowe marzenie to na chwilę obecną zdobyć medal na zbliżających się MP.

Gdybyś miała zachęcić przedszkolaka do uprawiania sportu, jakich użyłabyś argumentów by go przekonać?

- Przede wszystkim to wspaniała przygoda i świetna zabawa, a nie przekona się o tym żadne dziecko póki nie spróbuje. Zachęcić przedszkolaka do uprawiania sportu można chyba tylko poprzez pokazanie mu ile radości to sprawia, tak jak mnie w wieku 23 lat olbrzymią frajdę sprawia bieganie po piachu za piłką.

Komentarze (0)