Bełchatowianie do meczu z radomską ekipą podchodzili dodatkowo zmotywowani. W ostatnich kolejkach nie wiodło im się bowiem najlepiej, w trzech meczach ponosząc trzy porażki. - Musimy to wyrzucić z myśli, zresetować głowy, bo gramy z Radomiem i szykujemy się na ciężki mecz. To dobra drużyna, która ostatnio jest na fali wznoszącej i mam nadzieję, że uda nam się przełamać tę krótką serię porażek i wrócimy na zwycięskie tory - stwierdził przed spotkaniem w Bełchatowie przyjmujący PGE Skry, Piotr Orczyk.
Tym razem Orczyk nie pojawił się jednak w pierwszej "szóstce" gospodarzy. W wyjściowym składzie żółto-czarnej drużyny pojawili się już bowiem dwaj defensywni zawodnicy, którzy tym samym powrócili do trybu meczowego po zmaganiach z problemami zdrowotnymi. Mowa o Arturze Szalpuku i Miladzie Ebadipourze.
Początek bełchatowsko-radomskiej rywalizacji był wyrównany i przypominał nieco przeciąganie liny. Za sprawą czujnej gry w defensywie i skutecznej postawy na kontrze, zwłaszcza Karola Butryna, jako pierwsi na prowadzenie wyszli goście. PGE Skra nie pozwoliła jednak odskoczyć rywalowi. Grzegorz Łomacz prezentował ciekawe, różnorodne zagrania, uruchamiając kolegów w każdej strefie, a ci zamieniali piłki na punkty. W drugiej części pierwszej partii kolejny bieg wrzucili jednak radomianie, u których wciąż funkcjonowała gra w systemie blok-obrona. Do tego kąśliwe zagrywki raz po raz posyłał Alen Pajenk (21:17). Cerrad Enea Czarni utrzymali prowadzenie do końca seta, wygrywając go 25:23.
ZOBACZ WIDEO: Mariusz Fyrstenberg: Janowicz teraz przypomina mi siebie sprzed lat, kiedy był w Top 20
Dobry styl i skuteczną grę podopieczni trenera Roberta Prygla utrzymali także po zmianie stron. Bełchatowianie starali się utrzymywać kontakt z rywalem, ale na początku drugiej odsłony meczu stroną wiodącą był zespół przyjezdnych. Pojedynek nie miał zbyt wielkiego tempa, a "na minus" trzeba zaliczyć proste błędy własne, które pojawiały się w szeregach obu ekip.
Kiedy wydawało się, że radomianie kontrolują przebieg tej partii, gospodarze użyli swojej "broni", którą okazała się celna zagrywka Dusana Petkovicia, a także skuteczna gra blokiem. Wtedy to role na boisku odwróciły się - radomianie stracili jakby rezon, a dodatkową energię wyzwolili z siebie gospodarze. Seria błędów po stronie Cerradu Enei Czarnych w końcowej fazie drugiego seta odebrała im szansę na wyrównaną walkę z rywalem. Po skutecznym ataku z prawego skrzydła Mariusza Wlazłego bełchatowianie wygrali tę partię 25:17, doprowadzając do remisu 1:1.
W kolejnej odsłonie rywalizacji kibice ponownie mogli obserwować wyrównaną walkę (12:12). W szeregach PGE Skry na lidera w ofensywie coraz wyraźniej wyrastał wracający do gry po przerwie Milad Ebadipour. Po drugiej stronie siatki brakowało z kolei zawodnika, który wziąłby ciężar odpowiedzialności na swoje barki i tchnął w kolegów więcej mocy. W połowie seta kilka punktów z rzędu zdobyli gospodarze, którzy znów uruchomili mocną zagrywkę, a wypracowana przewaga pozwoliła im na pewność i swobodę w grze. Trzecia partia padła łupem PGE Skry, która pewnie wygrała 25:16.
Podrażniona dość gładkimi porażkami w dwóch poprzednich setach ekipa Cerradu Enei Czarnych Radom czwartą partię rozpoczęła od mocnego uderzenia (3:0). Bełchatowianie zaczęli popełniać błędy, a zespół gości skrzętnie to wykorzystywał, dokładając punkty w ataku i na zagrywce. Trener PGE Skry zadecydował o roszadach na przyjęciu - Ebadipoura zmienił Milan Katić. W tym momencie bełchatowianie rozpoczęli walkę o doprowadzenie do remisu, a rywalizacja stała się bardziej zacięta i ciekawsza. Ostatecznie czwartą partię wygrali radomianie 25:21, a o zwycięzcy meczu miał zadecydować tie-break.
Decydująca partia rozpoczęła się od mocnych, męskich ciosów z jednej i drugiej strony. Obie ekipy walczyły jak lwy i robiły wszystko, by jak najskuteczniej zaskoczyć przeciwnika swoimi zagraniami. W decydujących momentach różnicę robił atakujący PGE Skry, Dusan Petković, który był dobrze dysponowany zarówno na skrzydłach, jak i w polu serwisowym. Do tego bełchatowski zespół dołożył solidną grę na siatce, co wpłynęło na jego pewne zwycięstwo w piątym secie. PGE Skra wygrała 15:9 i cały mecz 3:2.
W przyszły weekend (14-15 marca) bełchatowian czeka rywalizacja w turnieju finałowym Pucharu Polski. Ich kolejnym przeciwnikiem w rywalizacji ligowej będzie zaś Asseco Resovia Rzeszów (18 marca). Radomianie z kolei w następnym spotkaniu na wyjeździe zagrają z GKS-em Katowice (18 marca).
Mecz 23. kolejki PlusLigi:
PGE Skra Bełchatów - Cerrad Enea Czarni Radom 3:2 (23:25, 25:17, 25:16, 21:25, 15:9)
PGE Skra: Łomacz, Petković, Kochanowski, Kłos, Ebadipour, Szalpuk, Piechocki (libero) oraz Huber, Droszyński, Wlazły, Katić.
Cerrad Enea Czarni: Kędzierski, Butryn, Pajenk, Ostrowski, Włodarczyk, Protopsaltis, Ruciak (libero) oraz Masłowski, Firszt, Vincić, Grzechnik, Zugaj.
MVP: Artur Szalpuk (PGE Skra Bełchatów).
Czytaj także:
"Zawodnicy nie podają sobie dłoni". PZPS reaguje na zagrożenie epidemią koronawirusa
Liga Mistrzów. Cucine Lube z wygraną w Belgii. Knackowi Roeselare starczyło sił na jednego seta. Dobry mecz Bieńka