W listopadzie ubiegłego roku, niedługo po mistrzostwach Europy, w których reprezentacja Polski zajęła czwarte miejsce, kilkanaście siatkarek z drużyny narodowej podpisało się pod oświadczeniem odsądzającym trenera Nawrockiego do czci i wiary. Zakomunikowały też, że nie chcą by pozostał on na stanowisku selekcjonera.
Konflikt udało się załagodzić, Nawrocki poprowadził Biało-Czerwone w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Tokio, w którym odpadły w półfinale po dramatycznym meczu z późniejszymi zwyciężczyniami imprezy w Apeldoorn, Turczynkami.
Trener pozostał na stanowisku. Na dziś wciąż trudno ocenić jak będzie układała się jego współpraca z niektórymi zawodniczkami, które kilka miesięcy temu opowiedziały się przeciwko niemu.
ZOBACZ WIDEO: Puchar Davisa. Szymon Walków i Jan Zieliński zgodni: Praca z Mariuszem Fyrstenbergiem to wielka sprawa
Daszkiewicz, który tak jak Nawrocki pochodzi z Tomaszowa Mazowieckiego, w tym sporze stał po stronie selekcjonera. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" trener GKS-u Katowice nazwał oświadczenie siatkarek "bardzo przykrą lekturą".
- Znam Jacka bardzo dobrze i wiem, ile ten człowiek poświęcił czasu, a także zdrowia, by wydobyć żeńską siatkówkę z niebytu. Żaden zagraniczny trener nie chciał prowadzić dziewczyn, a Jacek się tego podjął. Stworzył szeroką kadrę, poświęcił wiele miesięcy, by obejrzeć w Szczyrku wszystkie możliwe kandydatki do gry. Zbudował zespół, który z roku na rok grał coraz lepiej, a teraz miał swój najlepszy sezon. Nie byłem w środku tej drużyny, ale znając Jacka jestem przekonany, że oddawał tej pracy całego siebie - powiedział Daszkiewicz.
Jego zdaniem władze Polskiego Związku Piłki Siatkowej podjęły świetną decyzją przedłużając kontrakt z Nawrockim o dwa lata wkrótce po zakończeniu mistrzostw Europy. - Zawiedli za to ci, którzy doprowadzili do wybuchu afery w mediach - podkreślił.
Obecny szkoleniowiec GKS-u jest uważany za jednego z najlepszych specjalistów od budowania solidnych zespołów za niewielkie pieniądze. W mocniejszym klubie z większym budżetem jak do tej pory nie dostał jeszcze szansy. Daszkiewicz uważa, że w polskim środowisku siatkarskim rodzimi trenerzy wciąż są niedoceniani, a tych zagranicznych zatrudnia się chętniej.
- Andrea Anastasi to wybitny szkoleniowiec, podobnie jak Daniel Castellani, który niedawno trafił do Olsztyna. Ale jeszcze niedawno w naszej lidze roiło się od przeciętnych zagranicznych trenerów. Gdy Polak mówił, że czegoś potrzebuje, prezesi nie brali jego słów na poważnie. A kiedy ta sama prośba była formułowana po angielsku, a najlepiej po włosku - robili wszystko, żeby pomóc. Mam nadzieję, że mamy już te czasy za sobą - powiedział "Przeglądowi Sportowemu" 52-letni trener.
Jego GKS z bilansem 10 zwycięstw i 13 porażek zajmuje obecnie 7. miejsce w tabeli PlusLigi. Katowiczanie rozegrali rekordową liczbę pięciosetowych spotkań - tie-breakiem kończyło się aż 12 z 23 ich meczów w obecnych rozgrywkach.
Czytaj także:
PlusLiga. Pięciosetowa batalia w Bełchatowie. PGE Skra w końcu się przełamała
"Zawodnicy nie podają sobie dłoni". PZPS reaguje na zagrożenie epidemią koronawirusa