LŚ: Zemścił się brak ogrania - relacja z pierwszego spotkania Polska - Finlandia

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Lepsza gra i mniej błędów własnych na niewiele się zdały. Finowie po raz trzeci zdobyli w pojedynku z Polakami trzy cenne oczka i wciąż liczą się walce o "dziką kartę". Biało-czerwoni nie mają już natomiast żadnych szans na zajęcie drugiej lokaty w grupie D. Zresztą celem podopiecznych Daniela Castellaniego nie było wcale podtrzymanie nadziei na otrzymanie przepustki na Final Six, lecz odbudowanie własnej gry. Zadanie to udało się niestety tylko połowicznie.

W tym artykule dowiesz się o:

Polska - Finlandia 1:3 (16:25, 25:21, 20:25, 23:25)

Polska: Paweł Woicki, Jakub Jarosz, Michał Ruciak, Zbigniew Bartman, Marcin Możdżonek, Łukasz Kadziewicz, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Marcel Gromadowski, Grzegorz Łomacz, Bartosz Kurek, Piotr Nowakowski, Michał Bąkiewicz.

Finlandia: Mikko Esko, Mikko Oivanen, Antti Siltala, Olli Kunnari, Konstantin Shumov, Matti Oivanen, Pasi Hyvärinen (libero) oraz Tuomas Sammelvuo, Olli-Pekka Ojansivu.

MVP: Olli Kunnari (Finlandia)

Po dwóch porażkach w Tampere reprezentanci Polski wrócili do ojczyzny w co najmniej nie najlepszych nastrojach. Przegrane 1:3 oraz 0:3 były jednak przygnębiające nie tylko z powodu samego wyniku. Czarę goryczy przelała zła dyspozycja biało-czerwonych, którzy nie pokazali tego, na co ich stać. W żadnym elemencie siatkarskiego rzemiosła nie nawiązali walki ze swoimi przeciwnikami, a jak wiadomo - siatkówka to gra naczyń połączonych... Dlatego też konfrontacje rewanżowe w Bydgoszczy miały dać Polakom możliwość rehabilitacji w oczach zawiedzionych kibiców. Niestety sztuka ta się jak na razie nie udała. Pierwszy mecz w bydgoskiej "Łuczniczce" padł łupem teamu Suomi.

Od zagrywki pojedynek rozpoczęli Polacy, jednak pierwsze oczko na swoim koncie zapisali podopieczni Mauro Berruto. Akcję ze skrzydła pewnie zakończył najlepiej punktujący zawodnik tegorocznej edycji Ligi Światowej - Mikko Oivanen. Dobra dyspozycja fińskiego atakującego nie zniechęciła jednak biało-czerwonych, którzy wyszli na parkiet z bojowym nastawieniem. W składzie Polaków zaszły znaczące zmiany. Piotra Nowakowskiego zastąpił wracający po kontuzji Łukasz Kadziewicz, szansę grania od początku spotkania otrzymał walczący o powołanie do ścisłej kadry Paweł Woicki, zaś na przyjęciu stanęła stosunkowo rzadko występująca ze sobą para Michał Ruciak - Zbigniew Bartman. Widać było, że nasi siatkarze "odrobili lekcję" z taktyki. Starali się czytać grę rywali, przez co przy stanie 3:3 udało nam się skończyć bardzo efektowną akcję. Łukasz Kadziewicz przykuł uwagę środkowego Finlandii, dzięki czemu Paweł Woicki mógł wystawić naszemu atakującemu piłkę na pojedynczy blok. W wyniku rozrzucenia fińskiej "zapory", Jakub Jarosz popisał się siatkarskim "gwoździem". Finowie poczuli, że biało-czerwoni nie zamierzają odpuszczać, co spowodowało ich błędy w polu serwisowym. Jednak od stanu 9:9 gra w naszej ekipie się zacięła. Matti Oivanen, brat bliźniak atakującego Resovii Rzeszów, zaczął straszyć nas swoimi serwisami. Biało-czerwoni byli blokowani lub zmuszani do atakowania po autach. Na nic zdały się nawet zmiany i przerwy na żądanie rozjuszonego postawą swoich zawodników Daniela Castellaniego. Finowie zdobyli pięć oczek z rzędu, uzyskując tym samym bezpieczną przewagę (14:9). Wejście Grzegorza Łomacza także nie zmieniło obrazu gry. Polacy wciąż musieli atakować na podwójnym bloku, co natychmiast znalazło swoje odzwierciedlenie na tablicy wyników. Biało-czerwoni nie zdołali już zmienić swojej postawy, przez co przegrali 16:25.

Pierwsza partia zakończyła się dla Finów pomyślnie z dwóch przyczyn - przede wszystkim Suomi gubili nasz blok za sprawą znakomitego rozgrywania piłek przez Mikko Esko, a także czytali naszą grę. W drugiej odsłonie tego meczu role na szczęście się odwróciły. Już sam początek partii zwiastował lepszą formę ulubieńców polskich kibiców. Pierwszą piłkę skończył zdecydowanym zbiciem z krótkiej dobrze dysponowany tego dnia Łukasz Kadziewicz. Zanim Finowie zdołali się zorientować, Polacy prowadzili już 4:1. Nieco później gra się jednak wyrównała, lecz widać było znaczną poprawę w polskim bloku. W naszych szeregach brylowali siatkarze grający przy siatce. Marcin Możdżonek, Łukasz Kadziewicz i spółka zdobyli patent na skuteczne zatrzymywanie ataków swoich rywali. Efektowna "czapa" na Ollim Kunnari w wykonaniu popularnego "Zibiego" oraz jednego z polskich środkowych dała nam prowadzenie 10:8. Blok podopiecznych Daniela Castellaniego zupełnie zdezorientował Finów, którzy nie mogli się przez niego przebić. Aut Mikko Oivanena na zagrywce sprawił, że biało-czerwoni schodzili na drugą przerwę techniczną z trzema oczkami przewagi. Po czasie nasi przeciwnicy popełniali jeszcze więcej błędów, zaś po stronie Polaków brylował Marcel Gromadowski, który wszedł w pierwszej partii w miejsce Jakuba Jarosza (21:15). Seta zakończyliśmy efektownym blokiem (25:21).

Początek trzeciej partii zwiastował zacięte widowisko. Suomi otrząsnęli się po doznaniu szoku za sprawą świetnej postawy odmienionych gospodarzy. Mimo że polska "ściana" nie przynosiła nam już tak dużej ilości punktów, utrzymywaliśmy z Finami wyrównaną grę dzięki efektywnym atakom z kontrataków. W Tampere mieliśmy problemy z kończeniem pierwszych akcji, zaś w Bydgoszczy radziliśmy sobie nawet w trudniejszych sytuacjach. Na tablicy wyników co chwila ukazywał się remis (7:7, 11:11, 16:16). Niestety od stanu 17:17 podopieczni Mauro Berruto podkręcili nieco tempo swojej gry. Ponownie pogrążyły nas zagrywki świetnie serwującego Matti Oivanena, które dezorganizowały nam wyprowadzanie ataków. Dzięki temu rywale polskich siatkarzy nie mieli problemów z ustawieniem bloku i szybko wyszli na prowadzenie 21:17. Później jeszcze mieliśmy swoją szansę na odrobienie strat, gdyż Finowie pogubili się i oddali nam dwudziesty punkt (20:22), lecz końcówka należała już do nich. Piłkę setową wykorzystali przy pierwszej okazji, zatrzymując w ataku niezawodnego dotychczas Marcela Gromadowskiego.

Czwarta odsłona tego spotkania była naszą ostatnią szansą na pozostanie w meczu. Na parkiecie pozostał Bartosz Kurek, który zmienił Zbigniewa Bartmana. Potrzebował on trochę czasu, by wprowadzić się do gry, lecz szybko stał się wraz z Gromadowskim liderem w ataku. Podobnie jak w trzecim secie, także i w partii numer cztery długo utrzymywał się wynik remisowy (5:5, 9:9, 13:13). Obie drużyny zadawały sobie nawzajem silne ciosy. Coraz lepiej w ekipie naszych rywali prezentowali się Konstantin Shumov oraz Olli Kunnari. Z kolei o największy ból głowy przyprawiał Mauro Berruto nasz atakujący. Niestety tuż przed granicą dwudziestego punktu Polakom przydarzył się fatalny w skutkach przestój. Seria błędów po stronie biało-czerwonych sprawiła, iż Suomi zwietrzyli swoją szansę na kolejne trzy punkty. Polacy zdołali się jeszcze poderwać do odrabiania strat, lecz spustoszenie, jakie spowodowały w naszych szeregach nieskuteczne ataki Michała Ruciaka i Zbigniewa Bartmana nie dały nam szansy na korzystny rezultat w meczu. Nadzieję na doścignięcie rywali sprezentował nam Olli Kunnari, który przy pierwszej piłce meczowej przekroczył w trakcie serwowania linię dziewiątego metra, lecz drugi meczbol nie został już przez Finów zmarnowany. Mecz zakończył się autową zagrywką Marcina Możdżonka.

Źródło artykułu: