Życie we Włoszech jest wstrzymane. Władze, ze względu na gwałtowny wzrost zachorowań i zgonów z powodu koronawirusa, wprowadziły krajową kwarantannę. Zamknięto wiele publicznych lokali, a podróżowanie po kraju bez uzasadnionego powodu jest zabronione. O sytuacji na południu Włoch, na łamach rosyjskiego portalu "Biznes Online", opowiedział Igor Tiurin - rosyjski siatkarz grający w Geovertical Geosat Lagonegro, na zapleczu Serie A1.
- Jestem w Lagonegro - to małe miasteczko położone bliżej południa kraju, mieszka w nim tylko pięć tysięcy ludzi. Kilka dni temu nie mówiło się tutaj o epidemii. Dzieci biegały po ulicach, było jak zwykle. Wszystko zmieniło się po dekrecie rządu - ulice opustoszały, jak w filmie o apokalipsie. Otwarte są tylko sklepy z artykułami spożywczymi i apteki - mówi Rosjanin.
- Podróż do innego regionu jest możliwa tylko ze specjalnym pozwoleniem, które można uzyskać tylko w wyjątkowych przypadkach. Jeśli nie masz pozwolenia i bezcelowo szwendasz po ulicach - mandat 200 euro lub kara pozbawienia wolności do trzech miesięcy - kontynuuje zawodnik.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
- Nie ma tutaj paniki, chociaż w pobliskim regionie zarejestrowano dziesięć przypadków koronawirusa. Wydaje mi się, że dopiero po wprowadzeniu ogólnej kwarantanny wszyscy zrozumieli, jak poważna jest sytuacja. Jeszcze w niedzielę graliśmy mecz w miejscowości Castellana Grotte, ludzie w większości byli bez masek. Teraz takich śmiałków nie spotkasz - dodaje.
- Ludzie siedzą w domach i robią to, na co wcześniej nie było czasu. Wychodzę tylko do sklepu spożywczego. Wpuszczane są małe grupy osób. W kolejce trzeba zachować odległość jednego metra. Ogólnie, towaru jest pod dostatkiem, a w aptekach dostępne są maski i środki higieny. Ale powtarzam, jesteśmy daleko od "czerwonej strefy", dlatego sytuacja jest tutaj spokojniejsza - wyjaśnia 32-latek.
- Trudna sytuacja jest na północy Włoch - jest wielu chorych. Społeczność siatkarska stara się jak najbardziej pomóc. Zorganizowaliśmy zbiórkę datków dla szpitali. Trafiły na nią pieniądze z klubowego "banku" - w każdym zespole w szatni jest skarbonka, do której trafiają różnego rodzaju kary. Na przykład minuta spóźnienia - 1 euro. Istnieją też inne niewielkie grzywny w wysokości 5 i 10 euro. Pod koniec sezonu zwykle te pieniądze trafiają na zespołową kolację. Postanowiliśmy przekazać zgromadzoną kwotę na pomoc szpitalom - tłumaczy Tiurin.
- Z powodu strachu przed wirusem gracze skłaniają się ku potrzebie zakończenia sezonu, ale jest też inna obawa - ekonomiczna. Siatkarze mogą stracić trzymiesięczną pensję. Rozmawiałem o tym z Władimirem Kastornowem, moim agentem. Powiedział, że w przypadku ogłoszenia pandemii pieniądze da się odzyskać. Sytuacja oczywiście jest bezprecedensowa - przedstawia aktualny lider klasyfikacji najlepiej punktujących włoskiej Serie A2.
Ze względu na sytuację, wszystkie siatkarskie rozgrywki we Włoszech zawieszono do 3 kwietnia.
Koronawirus. Bartosz Bednorz zostaje we Włoszech. "Teraz lepiej unikać podróży" (wywiad)
Koronawirus we Włoszech. Vital Heynen: Da się odczuć ogromny niepokój