Liga siatkówki w Belgii anulowana. Robert Wójcik: Nie tak chcieliśmy skończyć sezon

Materiały prasowe / CEV / Robert Wójcik odbiera nagrodę dla MVP meczu z Halkbankiem Ankara
Materiały prasowe / CEV / Robert Wójcik odbiera nagrodę dla MVP meczu z Halkbankiem Ankara

Przez epidemię koronawirusa siatkarscy włodarze w Belgii zdecydowali się całkowicie anulować rozgrywki ligowe. - Nie tak chcieliśmy skończyć sezon i pożegnać się z kolegami, ale to wyjątkowa sytuacja - mówi grający w Greenyard Maaseik Robert Wójcik.

W tym artykule dowiesz się o:

W Belgii 14 marca wieczorem podjęto decyzję o całkowitym anulowaniu ligi siatkówki na najwyższym szczeblu rozgrywek. Klubom nie będą przyznane poszczególne lokaty i nie będzie wyłoniony mistrz kraju. Tamtejsza federacja siatkówki w porozumieniu z federacją europejską (CEV) zadecyduje kto zagra w europejskich pucharach.

O sytuacji w Belgii opowiedział nam na swoim przykładzie Robert Wójcik, od ubiegłego sezonu grający w Greenyard Maaseik. - Ogólne ograniczenia są takie same jak w większości innych krajów. Zamknięto wszelkie punkty rekreacji, w tym lokale typu kawiarnie i restauracje. Tutaj gdzie jestem nie jest to nic wielkiego. Mam nadzieję, że te środki ostrożności utrzymają sytuację pod kontrolą - mówi syn polskich emigrantów, który wychował się w Kanadzie. Historię Roberta opisaliśmy TUTAJ.

Najpierw, 11 marca zdecydowano zawiesić rozgrywki do 3 kwietnia. - Liga musiała podjąć trudną decyzję. Wolelibyśmy dokończyć rozgrywki, ale najwyraźniej nie było to już możliwe. Szkoda, ale musimy to zaakceptować. Zdrowie jest najważniejsze - mówi Dirk Specenier, dyrektor generalny Knack Roeselare na łamach portalu Krant van West-Vlaanderen.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

- Jeszcze w piątek mieliśmy trening, tak jak przez kilka wcześniejszych dni. Wiedzieliśmy, że rozgrywki zostały zawieszone i przygotowywaliśmy się tak, jakby miały być wznowione 4 kwietnia. Zalecenia z klubu były chyba takie jak wszędzie - aby często myć ręce i unikać dużych skupisk ludzi - wyjaśnia Wójcik.

- Życie wciąż toczy się jak dotychczas, chociaż jest mniej tłoczno na ulicach, co spowodowane jest zamknięciem wspomnianych lokali. Rząd ogłosił ich zamknięcie kilka dni temu, wtedy panika się wzmogła, ludzie zaczęli robić duże zakupy, ale teraz sytuacja jest już pod kontrolą - kontynuuje atakujący, który w najbliższej przyszłości nie ma zamiaru wyjeżdżać z Belgii, i jak podkreśla, możliwie najlepiej dba o swoje bezpieczeństwo.

Liga została anulowana tuż przed finałową rywalizacją z udziałem czterech najlepszych zespołów, Greenyard Maaseik miał bronić mistrzowskiego tytułu. - To niezadowalające, właśnie osiągnęliśmy naszą najlepszą formę, dokładnie wtedy, kiedy planowaliśmy. To bardzo dziwny koniec rozgrywek, rozczarowujący. Nie w taki sposób chcieliśmy zakończyć sezon i pożegnać się z kolegami z zespołu i naszymi przyjaciółmi. Ale rozumiemy, że to wyjątkowa sytuacja i doceniamy wysiłki klubu, który zadbał o nas przede wszystkim jak o ludzi, którzy martwią się o swój powrót do domów i swoich rodzin - przedstawia zawodnik mistrza Belgii z poprzedniego sezonu.

- Ludzkie wartości moralne mają pierwszeństwo przed interesami gospodarczymi i sportowymi. W niektórych klubach do 19 kwietnia uniemożliwione zostały treningi. Zagraniczni gracze chcą wrócić do swoich rodzin. Wznowienie rozgrywek pod koniec kwietnia jest praktycznie niemożliwe. Wybrano bezpieczeństwo zamiast niepewności i własnego interesu - wyjaśnia Pilippe Boone, prezes Belgijskiej Federacji Siatkówki.

Tak jak w Belgii, na całkowite anulowanie ligi zdecydowano się już wcześniej w Iranie i w Niemczech.

Siatkówka. Koronawirus opóźni rozegranie igrzysk? "Nikt nie wierzy w to, że odbędą się zgodnie z planem"

Komentarze (0)