Koronawirus. Vital Heynen: Włosi zapłacili cenę za to, jakim są narodem (wywiad)

Getty Images / Matteo Ciambelli/NurPhoto / Na zdjęciu: Vital Heynen
Getty Images / Matteo Ciambelli/NurPhoto / Na zdjęciu: Vital Heynen

- Wyjdziemy z kryzysu wywołanego koronawirusem. Potem przyjdzie następny i znowu będziemy mówili, że jest najgorszy. Jesteśmy jednak na tyle mądrzy, że damy sobie radę - uważa Vital Heynen, selekcjoner polskiej kadry siatkarzy.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak pan zareagował na przełożenie igrzysk olimpijskich na 2021 rok?[/b]

Vital Heynen, selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Polski, trener klubu Sir Safety Perugia: - Od pewnego czasu było jasne dla mnie, że igrzyska nie odbędą się zgodnie z planem. Choćby dlatego, że tu w Europie jesteśmy w samym środku walki z koronawirusem, w takich Stanach Zjednoczonych też będą zajęci epidemią co najmniej przez najbliższe dwa miesiące. Zmagania z tak poważnym kryzysem sprawiają, że sportowcy w wielu krajach nie są w stanie przygotowywać się do igrzysk. Wszyscy zakładali, że zostaną przełożone na lato 2021, choć jeszcze w poniedziałek czytałem, że jest realna szansa na październik 2020.

A jak na to zareagowałem? Powiem to, co zawodnikom - musimy poczekać jeszcze rok, żeby dostać szansę zrealizowania naszego marzenia, ale jeśli dobrze się spiszemy, wciąż będziemy mieli całe życie, żeby cieszyć się spełnieniem tego marzenia. Zatem dostosowujemy do tego plany. Przełożą je jeszcze raz - znów się zaadaptujemy. Zmienią zasady? Znowu zrobimy to samo. Naszym celem jest medal i zrobimy to, co konieczne, żeby go zdobyć. Nie ma dla nas znaczenia, czy igrzyska będą zaraz, za trzy miesiące, za rok, z udziałem publiczności czy bez.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

Wolałby pan, żeby podjęto próbę przeprowadzenia igrzysk jesienią?

Mówiąc pół żartem, pół serio nie ma to dla mnie znaczenia, ponieważ w sierpniu kończy się mój kontrakt, więc w obu przypadkach nie będę już trenerem polskiej kadry. A już poważnie - gdyby przełożono imprezę na październik, sportowcy przystępowaliby do niej po zaburzonych przygotowaniach. Im krótszy okres przesunięcia, tym większy wpływ epidemii koronawirusa na igrzyska.

Nie obawia się pan, że starsi zawodnicy z pana zespołu, na przykład Michał Kubiak i Bartosz Kurek, trochę ucierpią na przesunięciu igrzysk o rok? Będą mieli już po 33 lata.

Proszę mi zrobić przysługę i sprawdzić, jaką średnią wieku miał podstawowy skład Amerykanów, gdy wygrywali igrzyska w Pekinie w 2008 roku. Lloy Ball miał 36 lat, Richard Lambourne 33, Riley Salmon 32, William Priddy 31, Clayton Stanley i Ryan Millar po 30. Na igrzyskach potrzebni są doświadczeni gracze. W siatkówkę na wysokim poziomie można spokojnie grać do 35. roku życia, a żaden z moich zawodników nie będzie miał 35 lat.

Od kiedy zacząłem pracę w Polsce, stała się jedna dobra rzecz - trzy lata temu narzekałem, że w reprezentacji zbyt szybko skreśla się zawodników z powodu ich wieku. Pozbywając się wszystkich siatkarzy powyżej 30. roku życia, traci się po prostu zbyt dużo jakości i doświadczenia. Ja to widzę inaczej. Nie martwię się o starszych graczy. Cieszę się, że będę miał doświadczony zespół, a w igrzyskach chodzi przede wszystkim o doświadczenie. Chłopak, który ma 21 lat, nie wygra ci igrzysk. Może ci je tylko przegrać.

W 2021 roku nie będziemy mieli w zespole siedmiu 35-latków. Kubiak w wieku 33 lat wciąż będzie znakomitym przyjmującym. Specyfika pozycji atakującego jest inna, ale gdy patrzę, jak gra starszy od Kurka o cztery lata Georg Grozer, to się nie martwię. W naszej drużynie nie widzę problemów. Uważam, że nie ucierpimy na przesunięciu igrzysk o rok. Widzę komplikacje gdzie indziej.

To znaczy?

Będziemy musieli podjąć nowe decyzje. Michał Kubiak miał po turnieju w Tokio zakończyć reprezentacyjną karierę. Ja też miałem się zastanowić, co będę robił dalej, bo jak już mówiłem mój kontrakt kończy się w sierpniu. Może być tak, że PZPS nie przedłuży ze mną kontraktu i w 2021 roku nie będę już trenerem Polaków.

To chyba niemożliwe.

Nie wiem. Fakt jest taki, że 31 sierpnia mój kontrakt z PZPS wygasa.

Przełożenie igrzysk to tylko jedna z wielu konsekwencji epidemii koronawirusa. We Włoszech zaraza zbiera szczególnie tragiczne żniwo. Jak wygląda sytuacja w Perugii?

Strach jest widoczny. Zaczął być, gdy liczba śmiertelnych ofiar zaczęła szybko rosnąć. Jeśli w sklepie widzisz, że zazwyczaj otwarci, pogodni Włosi nie uśmiechają się i zachowują dystans, to wiesz, że panuje groza. Da się wyczuć, że mentalność tych ludzi się zmieniła. Obawiają się siebie nawzajem. Interesujące jest to, że zarówno we Włoszech, jak i w mojej rodzinnej Belgii, ludzie mniej teraz chorują. Jest zdecydowanie mniej odnotowanych ataków serca. Jak to wyjaśnić? Wydaje mi się, że w obliczu epidemii, w obawie przed zachorowaniem, zaczęliśmy bardzo dbać o zdrowie. No i tempo naszego życia spadło.

W Belgii jest lepiej niż we Włoszech?

Belgia jest jakieś dwa tygodnie za Włochami, jeśli chodzi o rozwój epidemii. Musimy poczekać. Wszyscy w Europie wyciągnęliśmy wnioski z tego, co stało się we Włoszech i reagujemy zdecydowanie szybciej. Pod tym względem Polska wygląda bardzo dobrze, przynajmniej z zewnątrz. Podjęliście radykalne kroki bardzo szybko. Inni dziwili się, że zamykacie granice, a niedługo potem sami je zamknęli. Polska zrobiła dobrą robotę, Belgia w połowie dobrą i mam w związku z tym pewne obawy. Chociaż w poniedziałek liczba nowych zarażonych po raz pierwszy była niższa niż poprzedniego dnia, a to dobry znak.

Co oznacza, że Belgia wykonała w połowie dobrą robotę?

U nas tak jest zawsze, jesteśmy krajem kompromisów. Podam przykład szkół. Są otwarte, ale nie prowadzi się w nich lekcji. Dzieci mogą do nich przyjść, jeśli nie mają nic lepszego do roboty. Większość dzieciaków siedzi w domach, ale nauczyciele muszą przychodzić do pracy. To jest właśnie coś, co nazywam belgijskim rozwiązaniem. Moim zdaniem trochę niebezpieczne. Drugi przykład - zakłady fryzjerskie. Mogą być otwarte, ale pod warunkiem że przyjmują tylko jednego klienta na raz. Dajcie spokój, po co tak robić?

Pana córki siedzą w domu?

Tak, bo wszystkie są studentkami, a uniwersytety w Belgii już w tym roku akademickim nie będą otwarte. Przeszły na nauczanie online.

Niektórzy obwiniają Włochów za rozniesienie koronawirusa po Europie. Jak pan do tego podchodzi?

Moim zdaniem szkoda, że na naszym kontynencie wirus najpierw trafił właśnie do takiego kraju jak Włochy. Japonia poradziła sobie z chorobą znacznie lepiej, bo ma inną kulturę. A kultury danego kraju nie da się zmienić z dnia na dzień. Włosi zapłacili cenę za to, jakim są narodem i jaki mają styl życia. To kultura fizycznego kontaktu, wspólnego spędzania czasu poza domem. Przyjazny kraj przyjaznych ludzi, wirus ma się w takim dobrze. Obwinianie Włochów, w ogóle obwinianie kogokolwiek, nie podoba mi się. Lepiej szukać rozwiązania, niż winnych.

Myśli pan, że rozgrywki włoskiej Serie A zostaną wznowione?

Nie wiem. Większość klubów chce jeszcze grać, ale to może się zmienić z dnia na dzień. Decyzja powinna niedługo zapaść.

Pewnie teraz częściej się pan kontaktuje z zawodnikami, których prowadzi w Perugii i reprezentacji Polski.

Nie, nawet rzadziej. Wiem, co się u nich dzieje i tyle. Jakiś miesiąc temu zrobiłem wirtualny tour po siatkarzach, których planuję powołać do kadry. Częściej rozmawiam tylko z Michałem Kubiakiem, bo uważam, że on jest moim głosem wewnątrz drużyny. I wszyscy to rozumieją. Gdybym zaczął się kontaktować jeszcze z dwoma innymi graczami, byłoby to nie w porządku wobec całej reszty. Oczywiście jeśli ktoś ma jakiś kłopot, zawsze może się do mnie zwrócić. Regularnie rozmawiam też z moimi asystentami, ostatnio z Mieszkiem Gogolem. Ale bardziej o życiu, niż o siatkówce.

Trudno się panu żyje bez siatkówki?

Może trudno w to uwierzyć, ale dla mnie to wspaniały czas. Nie mogę niczego zaplanować, czekam na decyzje innych i poza czytaniem gazet nie robię praktycznie niczego związanego z pracą. Ale nie powiem, że ta wymuszona przerwa od siatkówki mi się nie podoba. Robię rzeczy, na które do tej pory nie miałem czasu. Na przykład oglądam filmy. Znalazłem listę stu najlepszych filmów w historii kina i oglądam je po kolei. Właśnie skończyłem "Ojca Chrzestnego II", którego do tej pory nie widziałem. Niezły, ale dużo bardziej podobali mi się "Skazani na Shawshank" - ten film nadrobiłem kilka dni wcześniej. Robi wrażenie.

Zajmuję się zwyczajnymi rzeczami, staram się znaleźć pozytywy w tym kryzysie, w którym się znajdujemy. Nie robię na razie żadnych planów, bo kim ja jestem, żeby przewidywać, kiedy uporamy się z koronawirusem? To zdecydowanie przekracza moje kompetencje. Siedzę w domu, czasem idę na krótki spacer i staram się nie myśleć za dużo.

W Belgii mamy taki program telewizyjny, nazywa się "Najmądrzejszy człowiek na świecie". Biorą w nim udział różni znani ludzie i odpowiadają na pytania o filmy, programy telewizyjne i tak dalej. Zawsze chciałem wziąć w nim udział, tylko że o dziedzinach, o które tam pytają, nie mam zielonego pojęcia. Teraz śmieję się sam do siebie, że uzupełniam braki w wiedzy i może w przyszłym roku będę mógł wystąpić w tym programie. Jak zapytają mnie o "Ojca Chrzestnego II", będę wiedział, o czym w ogóle mówią.

Na koniec jeszcze jedno poważniejsze pytanie. Słyszałem opinie, że koronawirus to jeden z wielu w ostatnim czasie znaków, które mają nam dać do zrozumienia, że coś robimy nie tak, że nasz styl życia jest niewłaściwy. Pan też widzi w tym jakieś głębsze znaczenie?

Pamiętam, że w 2012 roku, gdy zaczynałem pracę w Niemczech, dostałem książkę od psychologa, z którym współpracowaliśmy. Książkę o tym, jak działa świat. I było w niej napisane: "Uważaj, świat będzie pędził coraz szybciej od kryzysu do kryzysu. A efekt globalizacji jest taki, że wiemy o wszystkim, co się na świecie dzieje i wszystkie te rzeczy mają na nas wpływ". Myślę, że to się właśnie dzieje. Globalna wioska ma swoje dobre strony. Z łatwością możemy dostać się do Chin, Japonii, Ameryki Południowej. Ale zabieramy też do nich swoje kryzysy, sami też przywozimy cudze. Gdy 100 lat temu w Japonię uderzyło tsunami, nikt w Europie o tym nie mówił, mało kto o tym wiedział. Kryzysów jest dziś coraz więcej, ale nie widzę w tym jakiegoś większego planu. Wyjdziemy z kryzysu wywołanego koronawirusem. Potem przyjdzie następny i znowu będziemy mówili, że jest najgorszy. Jesteśmy jednak na tyle mądrzy, że damy sobie radę.

Czytaj także:
Tokio 2020. Wilfredo Leon: Przełożenie igrzysk to dla mnie smutna informacja, ale nasz cel się nie zmienia
Koronawirus. PlusLiga. Andrzej Kowal: Nie będzie idealnego rozwiązania dla wszystkich klubów

Komentarze (2)
avatar
W8inG4DeatH
26.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Myślałem po zdjęciu, że to Brzęczyszczykiewicz :D 
Zdzichu77
26.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
poważnie ??? prawie jak Jackowski .... zajebiście PISMAKU !