Koronawirus. Wicemistrzynie Europy na obowiązkowej kwarantannie. Kociołek: Muszę uważać, aby nie zrujnować sufitu

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Katarzyna Kociołek (z lewej) i Kinga Kołosińska (z prawej)
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Katarzyna Kociołek (z lewej) i Kinga Kołosińska (z prawej)

53 godziny trwała podróż z Australii do Polski srebrnych medalistek ME w siatkówce plażowej. Teraz obie przechodzą obowiązkową kwarantannę. - Muszę uważać, żeby nie zrujnować sufitu - mówi Katarzyna Kociołek.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Sezon siatkówki plażowej właśnie miał rozpocząć się na dobre, przygotowywałyście się do niego na zgrupowaniach na Teneryfie i w Brazylii. Pojechałyście na turniej do Australii i nagle perspektywa zmieniła się o 180 stopni. Jak wyglądała akcja "ewakuacja"?
Katarzyna Kociołek, srebrna medalistka ME 2019: [/b]

Całą ekipą złożyliśmy formularz w ramach projektu #LotDoDomu i poprosiliśmy o transport do kraju. Udało się wszystko zorganizować szybko, bo pomogli nam w tym LOT i Polski Związek Piłki Siatkowej. Trasa okazała się dość zawiła, ale była to w tym momencie najlepsza opcja.

W jednym z wywiadów powiedziała pani, że cała podróż z Australii do Polski trwała aż 53 godziny. Jak to możliwe?

Najpierw poleciałyśmy do Dubaju, ale stamtąd akurat nie było organizowanych lotów do Polski. Musiałyśmy więc znaleźć takie miejsce, z którego odlatuje rządowy samolot. Dlatego też ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich poleciałyśmy do Indii, bo dostałyśmy informację, że z Delhi startują samoloty w ramach tego projektu.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Był to transport zorganizowany tylko dla sportowców?

Nie. Czarterem z Indii do Polski leciał pełen samolot Polaków. Nie wiem, czy poza nami jacyś sportowcy nim lecieli. Te transporty służą wielu Polakom za granicą, niezależnie od tego jaki zawód wykonują.

Bilet olimpijski otrzymuje 15 najlepszych drużyn rankingu FIVB. Pani i Kindze Wojtasik brakuje zaledwie 300 punktów, by ten cel zrealizować. Przełożenie igrzysk olimpijskich na 2021 rok to dla was dobra informacja?

Dla nas oczywiście jest to dobra informacja, bo nie przekreśla naszych szans na występ w Tokio. Różnica nie jest duża i mamy nadzieję, że te kilka turniejów uda nam się rozegrać i zagrać na takim poziomie, aby kwalifikację olimpijską uzyskać.

Dostałyście jakieś informacje odnośnie tego, jak miałby wyglądać nowy system kwalifikacji do IO?

Cały czas czekamy na informację odnośnie nowego kształtu kwalifikacji olimpijskich. Na pewno zostaną one przedłużone. W tej chwili wszystkie turnieje, które miały się odbyć do końca maja są poodwoływane lub przełożone, więc trudno mówić o zbieraniu punktów. Trudno powiedzieć, czy te kwalifikacje potrwają kilka miesięcy dłużej, czy też rok.

Jest to pewien ewenement, że przepustkę uzyskuje się na chwilę przed startem igrzysk... 

Trudno mi to ocenić. To moja pierwsza walka o igrzyska. Rzeczywiście walka toczy się prawie aż do samego końca, bo dopiero półtora miesiąca przed igrzyskami lista miała zostać zamknięta. Jest to dość skomplikowane, bo później rozgrywany jest jeszcze rozgrywany Continental Cup, którego zwycięzca również zyskuje prawo gry na imprezie czterolecia.

Wiadomo już, że do końca maja na piasek nie wyjdziecie. Jak duże mogą być straty wynikające z tej decyzji?

Szczęście w nieszczęściu, że dość szybko zapadła decyzja o odwołaniu większości zawodów, chociaż wiem, że w Cancun w Meksyku boiska były już gotowe. W Australii sytuacja była podobna, większość par była już na miejscu. To na pewno zwiększa straty organizatorów, ale są kwestie, które należy stawiać ponad sport i uważam, że podjęto dobrą decyzję.

Czy rozważano możliwość przeprowadzenia turnieju w Australii? Przecież większość zawodników i zawodniczek była już na miejscu.

Pary, które jeszcze nie doleciały, supervisorzy czy sędziowie musieliby odbyć obowiązkową dwutygodniową kwarantannę, którą wprowadził rząd australijski. Dlatego też nawet fizycznie organizacja tego turnieju nie była możliwa.

Wielu sportowców udowadnia, że można utrzymywać formę fizyczną także w domu. Jak pani sobie z tym radzi?

Nie mam w domu nie wiadomo jakich sprzętów, ale zastępuję ciężary zgrzewkami wody. Jakoś sobie radzę, pierwszy tydzień obowiązkowej kwarantanny już za mną. Staram się trenować dwa razy dziennie w warunkach domowych.

Treningów z piłkami w zupełności jednak nie da się zastąpić...

Piłką nie poodbijam, chyba że o ścianę, ale muszę też uważać, żeby nie zrujnować sufitu. Mam nadzieję, że ten powrót na piasek nie będzie aż tak bolesny.

Skoro nie możesz wychodzić z domu, konieczna jest pomoc z zewnątrz. Masz wsparcie, jeżeli chodzi o takie prozaiczne czynności, jak zrobienie zakupów?

Na szczęście w Warszawie jest też mój chłopak, który pomaga mi w rzeczach pilnych, takich jak zrobienie zakupów. Dlatego nie mam kłopotów w jakimkolwiek funkcjonowaniu. Pozytywnie zaskoczyła mnie też reakcja osiedlowych instytucji czy nawet policji, którzy również wykazali zainteresowanie i chęć pomocy.

Zobacz również:
Frekwencja w LSK: Bezkonkurencyjny Developres SkyRes Rzeszów. Bardzo dobry wynik kibiców Energi MKS-u Kalisz
Tak się robi interesy. Najlepsze transfery w PlusLidze według portalu WP SportoweFakty

Komentarze (0)