10 kwietnia 2010 roku to jeden ze smutniejszych dni w historii naszego kraju. Podczas katastrofy smoleńskiej zginęło wówczas 96 osób, w tym między innymi para prezydencka Lech i Maria Kaczyńscy.
W ramach żałoby narodowej, by oddać hołd zmarłym, postanowiono odwołać wszystkie rozgrywki sportowe w całym kraju. Nie grała ani piłkarska Ekstraklasa, ani ligi siatkarskie czy koszykarskie. Sport nad Wisłą stanął.
Problemem okazały się wówczas rozgrywki siatkarskiej Ligi Mistrzów, której finały odbyć miały się w Łodzi. W Final Four turnieju znajdowała się dodatkowo PGE Skra Bełchatów. Polacy za wszelką cenę dążyli do przełożenia rozgrywek. Na to początkowo nie chciał przystać CEV.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Sportowcy bez planu na najbliższe dni. "Pełen trening nie ma sensu"
- Nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy się cieszyć ze zdobytego punktu, w obliczu takiej tragedii. Zresztą także zawodnicy innych zespołów twierdzili, że woleliby nie grać teraz - mówili wówczas siatkarze z Bełchatowa.
Polaków poparły drużyny Trentino Volley oraz ACH Volley. Wszystko zależało od Dynama Moskwa, które długo wahało się z podjęciem decyzji oraz CEV. Europejska federacja początkowo chciała grać bez kibiców. O takiej ewentualności jednak nie chcieli słyszeć w Polsce. - To niemożliwe. Nie wyobrażam sobie, żeby w takiej sytuacji grać. Straciliśmy sporo pieniędzy, ale są rzeczy ważniejsze - sprzeciwiał się Tomasz Zadroga, prezes zarządu PGE.
Ostatecznie udało się osiągnąć porozumienie. Final Four odbyło się na początku maja. Skra, po porażce w półfinale z Dinamem (1:3), zwyciężyła w meczu o trzecie miejsce ze słoweńskim ACH Volley (3:1). Po końcowy triumf sięgnęło natomiast Trentino.
Czytaj także:
- Brook Billings: Nigdy bym się nie spodziewał, że będę żył w czasach, gdy cały świat siedzi w domu (wywiad)
- Transfery. Malwina Smarzek-Godek zmienia klub. Zagra w jednej z najlepszych włoskich ekip