10 kwietnia 2010 roku to jeden ze smutniejszych dni w historii naszego kraju. Podczas katastrofy smoleńskiej zginęło wówczas 96 osób, w tym między innymi para prezydencka Lech i Maria Kaczyńscy. Tragiczną śmierć poniósł także Piotr Nurowski, który pełnił funkcję prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Działacza dobrze znała Justyna Kowalczyk. Jak przypomina, do ich pierwszego spotkania doszło przed igrzyskami olimpijskimi w Turynie (2006 rok), kiedy to została zdyskwalifikowana i pojechała do siedziby PKOl-u, by wszystko wyjaśnić. Wówczas Nurowski uwierzył w polską sportsmenkę.
- Prezes potrafił człowieka publicznie opieprzyć, publicznie i prywatnie. Potrafił jednak też być bardzo dobry i miły. Sportowiec, który miał z nim kontakt, wiedział, że jest szczery i ma dobre chęci, ale że nie zawsze się będzie uśmiechał, bo czasem nie ma się z czego śmiać. Czułam jednak przede wszystkim tę szczerość i myślę, że wielu, którzy mieli z nim kontakt, powie to samo. Dzięki temu zjednywał sobie ludzi - wspomina Kowalczyk podczas rozmowy z "Przeglądem Sportowym".
Wielokrotna reprezentantka Polski podkreśla także, że zawsze, gdy rozmawia o prezesie Nurowskim z innymi sportowcami, to wszyscy wypowiadają się o nim w pozytywnym tonie. - Nawet jeśli człowiek jest bardzo popularny i ciągle go głaszczą po głowie, nawet jak przegina, to do tych głaskających nie ma się jakiegoś wielkiego szacunku ani sympatii. Człowiek myśli, że poklepują po plecach tylko dlatego, że jest popularny. I właśnie prezes Nurowski taki nie był, stawiał na szczerość i naturalność - zaznacza Kowalczyk.
Piotr Nurowski mógł pochwalić się wieloma cennymi znajomościami. Sympatię do Justyny Kowalczyk pokazywał niejednokrotnie. Kiedy zdobywała złoty medal w biegu na 30 kilometrów podczas igrzysk w Vancouver (2010 rok), szef Polskiego Komitetu Olimpijskiego z radości padł na kolana.
Był człowiekiem, który cieszył się dużym szacunkiem w środowisku. Piotr Nurowski zmarł w wieku 65 lat, natomiast funkcję prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego sprawował od 2005 roku. Jego miejsce zajął Andrzej Kraśnicki.
Czytaj także:
- Skoki narciarskie. Letnie Grand Prix nawet we wrześniu
- Umycie okien u Adama Małysza nie jest łatwe. Zobacz w jakim domu mieszka