LŚ grupa A: Włosi skomplikowali sobie sytuację

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wynik 3:2 zawsze jest wygraną, lecz w przypadku Włochów sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Niewykluczone, że przez stratę jednego oczka w starciu z Chińczykami reprezentanci Italii przekreślili swoje szanse na otrzymanie "dzikiej karty". O wszystkim przesądzą jednak ostatnie mecze w grupie C. Jeśli Rosjanie zdobędą w nich komplet punktów, Azzuri pożegnają się z występem w Belgradzie.

W tym artykule dowiesz się o:

Chiny - Włochy 2:3 (26:28, 25:21, 25:17, 21:25, 13:15)

Chiny: Bian H.M., Liang C.L., Cui J.J., Jiao S., Chen P., Shen Q., Ren Q. (libero) oraz Yu D.W., Jiang K., Li R.M.

Włochy: Mauro Gavotto, Valerio Vermiglio, Cristian Savani, Francesco Fortunato, Emanuele Birarelii, Matej Cernić, Loris Mania (libero) oraz Simone Parodi, Michal Lasko, Matteo Martino, Cosimo Marco Piscopo, Dragan Travica.

Po zwycięstwie Amerykanów nad Holendrami, stało się jasne, że ostatni pojedynek Włochów z Azjatami przesądzi tylko o tym, czy Azzuri będą w stanie powalczyć z drugiego miejsca o "dziką kartę". Jednak konfrontacja była trudniejsza niż wszyscy się spodziewali. Chińczycy postawili swoim rywalom naprawdę trudne warunki. W meczu oglądaliśmy więc pięć partii. Co prawda ostatecznie szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili goście, lecz przy okazji stracili jeden cenny punkt, w wyniku czego w tabeli zapisali na swoim koncie w sumie dwadzieścia dwa punkty. Może się to okazać zbyt mało, być móc myśleć o wyjeździe do stolicy Serbii, gdyż jeszcze przed ostatnią potyczką Kubańczycy w grupie C ugrali dwadzieścia trzy oczka, zaś jeśli Rosjanie zdobędą w konfrontacji z Japończykami trzy punkty, zgarną Włochom przepustkę do turnieju finałowego sprzed nosa.

W początkowej fazie premierowej odsłony spotkania wszystko szło po myśli Włochów, którzy prowadzili na pierwszej przerwie technicznej 8:5. Szybko powiększyli swoją przewagę do pięciu punktów, co wyprowadziło z równowagi trenera Zhou Jianana, który poprosił o czas. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bowiem chwilę później jego podopieczni zaczęli wcielać w życie wskazówki natury technicznej, dzięki czemu ich gra wreszcie wyglądała tak, jak powinna. Od drugiej przerwy technicznej, na której gospodarze wyszli już na prowadzenie, trwał wyrównany bój (18:19). Dzięki zmianie rozgrywającego, Chińczycy ponownie zbudowali pokaźny dystans (23:19). Mimo to Włosi wciąż wierzyli w swoje siły, przez co zdołali wyrównać stan seta. Obronili także pierwszego setbola, co wyraźnie podłamało pewnych siebie Chińczyków. Nie mogli oni skoncentrować się na kolejnych akcjach, rozpamiętując stracone szanse na wygranie partii i nie poradzili sobie z przyjęciem mocnych zagrywek rywali. Spowodowało to pechową porażkę 26:28.

Pomimo porażki, siatkarze Zhou Jianana pojawili się w drugim secie na parkiecie w dobrych nastrojach. Było widać, że mieli siły do walki w kolejnych setach. Do drugiej przerwy technicznej trwała niemalże walka punkt za punkt. Żadna z reprezentacji nie potrafiła wyjść na zdecydowane prowadzenie. Jednak po trzech kolejnych błędach własnych Chińczyków, ich postawa uległa diametralnej zmianie. Dlatego też szkoleniowiec z Chin poprosił o czas. Decyzja ta ponownie okazała się trafna. Zaraz po przerwie Liang i Chen P. pokusili się o fantastyczny blok, dzięki czemu ich team prowadził już 22:19. Końcówka seta należała do Azjatów, którzy świetnie radzili sobie w bloku (25:21).

Za sprawą wyrównania stanu meczu, w Chińczyków wstąpiła jakby nowa wiara w odniesienie sukcesu. Nie bez znaczenia był też fakt, iż spotkanie to miało być ostatnią potyczką Azjatów w Lidze Światowej przed własną publicznością. Co prawda Włosi również nie spuszczali z tonu, dzięki czemu mogliśmy oglądać ciekawą konfrontację, lecz gołym okiem widać było, iż w trzeciej partii Chińczycy z pewnością łatwo nie odpuszczą. Świetna postawa Chen P. oraz kapitana Shen Q. zaprocentowała uzyskaniem znaczącej przewagi. Cztery oczka przewagi (12:8) sprawiły, że siatkarze z Italii stracili wszystkie swoje dotychczasowe atuty. W dalszej części owej odsłony tego meczu Azjaci popisali się licznymi zagraniami na wysokim poziomie, dzięki czemu mogli cieszyć się z wygranej 25:17.

Włosi nie mogli sobie jednak pozwolić na porażkę. Wciąż chcieli walczyć o "dziką kartę", która mogłaby im zagwarantować udział w Final Six, więc z tego tytułu nie mogli przegrać już żadnego seta. Poza tym pragnęli także pozytywnym akcentem zakończyć swój udział w fazie grupowej Ligi Światowej. Z tego też powodu natychmiast objęli prowadzenie, którego nie wypuścili z rąk już do końca partii. Prowadzili kolejno 8:5 i 16:12. Set zamknięty został na wyniku 25:21 dla siatkarzy Andrei Anastasiego.

Tie-break był najbardziej zaciętą partią spośród wszystkich rozegranych w pojedynku. Gdy jedna z drużyn zyskiwała dwa oczka przewagi, druga odpowiadała jej silnymi zbiciami, które w konsekwencji sprawiały, że wynik ponownie się wyrównywał. Dopiero po przekroczeniu dziesiątego punktu Włosi zdołali wyjść na trzypunktowe prowadzenie (11:8). Jednak z ich mocarnych ataków nic nie robił sobie Liang, który przejął na siebie ciężar zdobywania punktów, dzięki czemu Chińczycy doprowadzili do wyrównania. Ostatecznie zarówno seta, jak i cały mecz wygrali Włosi, którzy wykorzystali meczbola przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Zwycięzców się ponoć nie osądza, lecz trener Anastasi był na konferencji pomeczowej wyraźnie rozczarowany wynikiem. Wiedział, że może on nie wystarczyć do awansu na Final Six. - Jestem szczęśliwy z powodu wygranej. Jednak proces jest dla nas dużo ważniejszy niż wynik, ponieważ uplasowaliśmy się na drugiej pozycji, która może nie dać nam awansu na turniej finałowy - stwierdził zawiedziony.

Źródło artykułu: