LŚ Final Six: Gospodarze gromią obrońców tytułu

Z pewnością nie tak Amerykanie wyobrażali sobie swój start w Final Six Ligi Światowej. Już na inaugurację podopieczni Alana Knipe ulegli bowiem Serbii 0:3. Porażka ta boli mniej, kiedy przypomnimy sobie, że w Final Six w 2008 r. Amerykanie również przegrali na inaugurację z Serbami w trzech setach, a później stanęli na najwyższym stopniu podium.

W tym artykule dowiesz się o:

Serbia - USA 3:0 (25:20, 25:23, 25:22)

Serbia: Janić, Stanković, Grbić, Nikić, Miljković, Podrascanin, Rosić (libero) oraz Kovacević, Petković

USA: Rooney, Lee, Suxho, Hein, Stanley, Touzinsky, Lambourne (libero) oraz Patak, Lotman, Smith, Hansen, Jablonsky

Na inaugurację zmagań finałowych w grupie E Serbowie 3:0 pokonali Amerykanów. W pierwszym spotkaniu obu drużyn w Final Six Ligi Światowej doszło więc do podobnego rozstrzygnięcia, jak przed rokiem. Jak doskonale pamiętamy, nie przeszkodziło to później Amerykanom zwyciężyć w całej imprezie. Wtedy jednak drużyna dowodzona przez Hugh McCutcheona nie była faworytem rywalizacji. Obecnie, przed Amerykanami, jako obrońcami tytułu i mistrzami olimpijskimi poprzeczka stawiana jest już trochę wyżej. I chociaż Serbowie spisywali się jak do tej pory świetnie, to z pewnością takie rozstrzygnięcie jest dużym rozczarowaniem dla drużyny amerykańskiej i jej kibiców.

Gospodarze Final Six świetnie rozpoczęli mecz, już po kilku minutach prowadząc 5:2 i zmuszając Alana Knipe do wzięcia czasu na żądanie. Do pierwszej przerwy technicznej Amerykanie zdołali odrobić straty i zniwelować różnicę punktową do jednego oczka (8:7). Zezłoszczeni takim obrotem Serbowie zwarli szyki, zdobyli cztery punkty z rzędu i ponownie zwiększyli swoje prowadzenie do pięciu oczek. Na drugiej przerwie technicznej podopieczni trenera Kolakovica prowadzili 16:11. Później ich przewaga jeszcze wzrosła, po błędzie Rooneya i udanym ataku Mljkovica Serbowie prowadzili już 19:12. Chociaż Amerykanie podejmowali próby zniewalowania dystansu do rywala, a trener Knipe wprowadzał na boisko nowych zawodników, przewaga Serbów była na tyle duża, że mogli oni spokojnie kontrolować przebieg seta. Partię, wygraną przez miejscowych 25:20, zakończył udany blok w wykonaniu duetu Stankovic - Grbic.

W drugim secie walka od początku była wyrównana i toczyła się punkt za punkt. Na pierwszej przerwie technicznej Serbowie prowadzili jednym oczkiem, ale tuż po niej, przy niemałym udziale robiących błędy Amerykanów wyszli na wyższe prowadzenie - najpierw 10:8, a później 12:9. Podziałało to jak zimny prysznic na reprezentację USA, która jeszcze przed drugą przerwą techniczną odrobiła straty, a na przerwie prowadziła nawet 16:15. Po dwóch błędach w wykonaniu graczy serbskich przewaga Amerykanów wzrosła do dwóch oczek (21:19) i wydawało się, że wkrótce goście wyrównają stan meczu. Wtedy jednak o czas poprosił trener Kolakovic. Tajemnicą jest, co powiedział swoim zawodnikom, jednak zmotywował ich tak skutecznie, że wrócili do gry i wygrali tą partią 25:23.

Kolejna partia, podobnie jak set pierwszy, od początku toczyła się pod dyktando Serbów, którzy na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:4. Chcąc ratować spotkanie, trener Knipe dokonał zmiany na kluczowej pozycji rozgrywającego, wprowadzając na boisko Kevina Hansena w miejsce Donalda Suxho. Nie odmieniło to jednak obrazu gry Amerykanów, chociaż przed drugą przerwą techniczną Serbowie nieco osłabli, pozwalając rywalom odrobić kilka punktów i zniwelować dzielącą oba zespoły różnicę do 2 oczek. Widząc problemy z przyjęciem swojego zespołu i obawiając się, że drużyna USA może doprowadzić do remisu, roszad w składzie dokonał również trener Kolakovic. Doskonale znanego polskim kibicom Bojana Janica zastąpił Nikola Kovacevic. Uspokoiło to grę Serbów, którzy przestali się mylić w ataku. Atak Marko Podrascanina dał Serbom piłkę setową, a partię i całe spotkanie zakończył nie kto inny jak Nikola Grbić.

- Jestem bardzo rozczarowany naszą grą. Graliśmy przeciwko Serbom dużo razy, ale w środę byliśmy bardzo usztywnieni i graliśmy pod dużą presją - oceniał po meczu amerykański kapitan Thomas Hoff, który jednak na boisku się nie pojawił. - Przypomina mi to turniej finałowy w Rio de Janeiro przed rokiem, kiedy również przegraliśmy z Serbami na inaugurację. Musimy więc szybko zapomnieć o tym niepowodzeniu o przystąpić zmotywowanymi do pojedynku z Rosją, który, mam nadzieję, będzie wyglądał zupełnie inaczej - dodawał siatkarz.

- Obiecywaliśmy, że damy z siebie wszystko i tak się stało. Cieszę się, że pokonaliśmy pierwszą przeszkodę i teraz będzie nam łatwiej awansować do półfinałów. Ta wygrana jest jednak również bardzo ważna z psychologicznego punktu widzenia. Wiadomo, raz gramy lepiej, raz gorzej. Momenty świetnej gry przeplatamy słabszymi, kiedy modlimy się, by udało nam się skończyć kontrę - oceniał z kolei serbski trener Igor Kolakovic.

Najlepiej punktującym zawodnikiem spotkania był Ivan Miljkovic, który zapisał na swoim koncie 17 oczek - wszystkie zdobył w ataku. Z 14-punktowym dorobkiem spotkanie zakończył David Lee. Co ciekawe, Amerykanie w środowym spotkaniu przeważali nad Serbami blokiem, zdobywając w tym elemencie 11 punktów, wobec 7 Serbów. Znacznie przegrali jednak rywalizację w ataku, popełnili również więcej błędów własnych.

Komentarze (0)