Polska - Czechy. Test w Wałbrzychu zdany. Druga wygrana Biało-Czerwonych

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: radość polskich siatkarek
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: radość polskich siatkarek

Dużo gry, dużo walki i ogrom emocji. Tak wyglądało drugie towarzyskie starcie reprezentacji Polski oraz Czech. Górą, po raz drugi, kadra prowadzona przez Jacka Nawrockiego (3:2).

"Pierwszy mecz siatkówki, oczywiście w Polsce" - napisał na Instagramie Ferhat Akbas, trener mistrzyń Polski, Grupy Azoty Chemika Police, pokazując, że śledzi spotkanie z udziałem reprezentacji Polski. Był jedną z wielu osób, która to uczyniła, bowiem głód siatkówki dopadł wszystkich kibiców. Dało się zauważyć, że zainteresowali się nawet ci, którzy zwykle nie poświęcali żeńskiej kadrze czasu.

Gdyby nie kartonowe wizerunku fanów na trybunach, to można by odnieść wrażenie, że wszystko jest ok. Tak było we wtorek i podobnie było w środę. Znów wszystkim zmierzono temperaturę, zwracano uwagę na dystans społeczny i dbano o bezpieczeństwo wszystkich uczestników wydarzenia.

Trener Jacek Nawrocki nie wyszedł na mecz tym samym składem, co dzień wcześniej, ale nie zmienił w sumie trzech zawodniczek. Początkowo wydawało się, że decyzje szkoleniowca nie były trafione. Alicja Grabka nie do końca miała pomysł na to, do kogo posyłać piłki poza Magdaleną Stysiak, a to nie przynosiło efektów.

ZOBACZ WIDEO: Jacek Nawrocki: Wszystkiego nie zrobimy. Widać dużą poprawę

Podrażnione wtorkową porażką rywalki rozpoczęły spotkanie agresywnie, aktywna na boisku była Michaela Mlejnkova, dużo z siebie dawała Gabriela Ornosova. Biało-Czerwone nieco uspokoiły swoją grę, ale inicjatywa była po stronie gości. Zespół ten pewnie wygrał pierwszą partię, ale po zmianie stron tak łatwo już nie było.

Gra się wyrównała, obie ekipy walczyły o każdą piłkę, jak o życie. Widać było, że rywalizacji, choćby na towarzyskim poziomie, dawno nie było. W tej odsłonie wystarczyła Magdalena Stysiak. Przy stanie 23:22 powędrowała w pole zagrywki, posłała dwa asy i skończyła seta.

Wydawało się, że to będzie przełomowy moment w spotkaniu, szczególnie, że Biało-Czerwone poszły za ciosem. To, co działo się na boisku mogło się podobać, poszły za ciosem, wyszły na prowadzenie 2:1.

Jednak, jak to bywa w siatkówce, czwarta partia rozpoczęła się od 6-0 dla Czeszek. Szybko do kwadratu zeszła Julia Twardowska, a wprowadzenie Zuzanny Góreckiej okazało się dobrym wyborem. Młoda przyjmująca zresztą od początku spotkania pokazywała się z dobrej strony, przede wszystkim dwoiła się w defensywie. Wyjątkowo skuteczne przeciwniczki ambitnie doprowadziły jednak do tie-breaka.

Trenerzy umówieni byli na cztery sety, ale w przypadku remisu, miało jednak dojść do piątej partii. Tak też się stało. Obie ekipy wycisnęły więc prawie maksa z dwumeczu, w dwa dni rozgrywając dziewięć setów. I ten ostatni padł już łupem Polek.

Polska - Czechy 3:2 (17:25, 25:22, 25:17, 15:13)

Polska: Grabka, Stysiak, Centka, Stencel, Twardowska, Fedusio, Stenzel (libero) oraz Górecka, Nowicka, Łukasik, Jagła (libero), Ziółkowska, Świrad

Czechy: Valkova, Mlejnkova, Trnkova, Orvosova, Purchartova, Kossanyiova, Dostalova (libero) oraz Swobodova, Kohoutova, Patockova, Chevalierova (libero), Simanova, Bojusz

Czytaj też: 
Siatkówka. Piękny gest reprezentantów Polski. Kłos i Kochanowski przekażą swoje włosy
Siatkówka. Polska - Czechy: co wiemy po pierwszym meczu w Wałbrzychu?

Źródło artykułu: