WGP 2009: Pełna korona dla Brazylii? - przed XVII edycją rozgrywek World Grand Prix

Już w najbliższy piątek zainaugurowane zostaną towarzyskie rozgrywki World Grand Prix. Będzie to już XVII edycja kobiecego odpowiednia męskiej Ligi Światowej. Do walki o zwycięstwo stanie dwanaście zespołów, wśród których nie zabraknie również reprezentacji Polski, którą poprowadzi Jerzy Matlak. Z kolei o obronę tytułu postarają się siatkarki kadry Brazylii.

W tym artykule dowiesz się o:

Niesprawiedliwa ocena

Rozgrywki World Grand Prix są często traktowane jako gorsza wersja towarzyskiego turnieju w rozgrywkach mężczyzn - Ligi Światowej. Opinia ta jest jednak bardzo krzywdząca, gdyż World Grand Prix także może się poszczycić wspaniałą historią. Należy mieć na uwadze fakt, że nie o wszystkim decydują punkty rankingowe i stawki, jakie poszczególne drużyny i najlepsi na swoich pozycjach zawodnicy otrzymują jako nagrody. Mimo że kobiece rozgrywki są może nieco mniej opłacalne, ich siłą jest równie ogromny prestiż. Każda reprezentacja pragnie brać w nich czyny udział, by nie wypaść z siatkarskiego obiegu.

Poza tym kobieca rywalizacja opiera się na kompletnie innych zasadach. Warto podkreślić, iż nie ma w niej stałego podziału na grupy. Z każdym weekendem diametralnie się one zmieniają, przez co od rozgrywek nigdy nie wieje nudą. Każdy team bierze udział w trzech z nich, w których klasyfikowany jest w oddzielnych tabelach, przez co w całej fazie zasadniczej rozgrywa dziewięć spotkań. W tym roku turnieje odbywają się w Rio de Janeiro (Brazylia), Kielcach (Polska), Ningbo (Chiny), Miao Li (Tajwan), Macau, Osace (Japonia), Hong Kongu, Mokpo (Korea Południowa) oraz Bangkoku (Tajlandia). Pojedynki z udziałem biało-czerwonych odbędą się w Kielcach, Macau, a także Hong Kongu.

Wraz z końcem fazy zasadniczej, do turnieju finałowego awans uzyskuje pięć ekip, do których dołącza gospodarz danej edycji rozgrywek. Finał XVII edycji World Grand Prix będzie miał miejsce w stolicy Japonii.

Co ważne, wiele reprezentacji musi także przejść przez kwalifikacje, by móc zagrać w turnieju. Podsumowując, kobiece rozgrywki towarzyskie znacznie różnią się od męskiej Ligi Światowej. Są jednak tak samo interesujące i prestiżowe, o czym świadczą choćby nastroje, jakie zapanowały w Holandii w 2007 r. po tym, jak Pomarańczowe wygrały turniej finałowy, a także w 2008 r., kiedy nie znalazły się w składzie drużyn, które wywalczyły sobie prawo występów w World Grand Prix.

Dominacja Brazylii

Drużyną, która od samego początku wyraźnie zdominowała rozgrywki, jest niewątpliwie team Canarinhos. Pierwsze zwycięstwo w World Grand Prix Brazylijki odniosły już w drugiej edycji (1994 r.). Ogółem w turnieju triumfowały aż siedem razy, w tyle pozostawiając kolejną w rankingu najbardziej utytułowanych drużyn Rosję (ma ona na koncie "zaledwie" trzy wygrane).

W ostatnich pięciu latach na samym szczycie rozgrywek zawodniczki z Kraju Kawy były aż cztery razy. Wygrały także i ostatnia edycję, ponosząc wówczas tylko jedną porażkę. Canarinhos przegrały w jednym z turniejów z reprezentacją Chin w stosunku 2:3, lecz wynik tie-breaka mówi sam za siebie - Chinki pokonały swoje przeciwniczki tylko dwoma oczkami (15:13). Świadczy to o niesamowitej formie Brazylijek, które zresztą bez choćby jednej przegranej zakończyły udział w turnieju finałowym na pierwszej lokacie.

W tym roku podopieczne Jose Roberto Lagesa Guimaraesa z pewnością będą chciały powtórzyć swój wyczyn. Jednak nie da się ukryć, że w ich składzie doszło do pewnych przetasowań. Został on bowiem w widoczny sposób odmłodzony. Proces ten rozpoczął się już w roku 2007, kiedy to w kadrze zabrakło niezwykle doświadczonych siatkarek - Fofao oraz Walewskiej. Jednak patrząc na męską reprezentację Brazylii, możemy być stuprocentowo pewni, że zawodniczki teamu Canarinhos będą w tym sezonie co najmniej równie mocne jak w roku ubiegłym. Zarówno trener Bernardo Rezende, jak i Jose Roberto Lages Guimaraes nie muszą się martwić o kadrowe luki w swoich ekipach, gdyż mają "w zapasie" wiele utalentowanych podopiecznych.

Kto im może zagrozić?

Poza Brazylią, w rozgrywkach wystąpi jeszcze jedenaście innych zespołów. Niezwykle groźne będą z pewnością te drużyny, które po najwyższe laury sięgnęły już w 2008 r. - Kuba, Stany Zjednoczone, Włochy, Rosja oraz Chiny. Ekipy te od lat stanowią o sile damskiej siatkówki.

Kubanki zachwycały przede wszystkim w pierwszej fazie Olimpiady w Pekinie, ostatecznie jednak niczego nie ugrały, co na pewno ze chcą sobie przynajmniej po części odbić w tym roku.

Z kolei Amerykanki na tej samej imprezie pokazały prawdziwy majstersztyk w swoim wykonaniu i z całą pewnością zaprezentują nam w nadchodzących rozgrywkach sporo dobrej siatkówki. Należy jednak pamiętać, że nie zobaczymy już tego samego składu, jaki zdobył srebro w stolicy Chin. Zmienił się bowiem nie tylko szkoleniowiec amerykańskiej kadry (trenerem zespołu jest obecnie dobrze wszystkim znany z męskiego volley'a Hugh McCutcheon). W szeregi siatkarek USA włączono wiele młodych kadrowiczek, które dostaną w tym sezonie szansę na pokazanie swoich umiejętności dla szerszego grona sympatyków piłki siatkowej. Najbardziej doświadczone będą natomiast Nancy Metcalf, Stacy Sykora oraz Nicole Davis. Nie oznacza to jednak, że team McCutcheona ponownie nas czymś nie zaskoczy.

Drużyny europejskie, które powinny zagrozić Brazylijkom, to przede wszystkim Włochy i Rosja. Grają one zupełnie różną od siebie siatkówkę, lecz są mimo wszystko bardzo skuteczne. Pierwszy sparingi, a także turnieje towarzyskie, między innymi z udziałem Polek, wykazały, jak niestabilna jest ich gra. Nie jest jednak wykluczone, że wahania formy znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki właśnie w rozgrywkach World Grand Prix. Szczególnie, że Sborna wraca w szeregi uczestników rywalizacji po rocznej przerwie. Warto także dodać, iż wbrew wcześniejszych przewidywaniom, team Vladimira Kuziutkina wspomoże jedna z jego czołowych reprezentantek - Jekaterina Gamowa.

Na uwagę zasługują także Chinki, które w docelowych imprezach zawsze wypadają bardzo dobrze. Również i w ich składzie doszło do pewnych nieuniknionych zmian, jednak są one wprowadzane w spokojnym i wyważonym tempie. Brązowy medal na zeszłorocznych igrzyskach olimpijskich świadczy o ogromnym potencjale, jaki wciąż w niech drzemie.

"Czarnym koniem" rozgrywek może być natomiast ekipa Niemiec. Podopiecznie Giovanniego Guidetti od dłuższego czasu pukają do bram europejskiej i światowej siatkówki. Team ten stać jednak zarówno na fantastyczną wiktorię, jak i druzgocącą klęskę w starciach z mocarnymi przeciwniczkami. Niemki są też dodatkowo osłabione brakiem swojej dotychczasowej liderki - Angeliny Grun.

Z kolei wielką niewiadomoą jest dyspozycja Polek. Turniej w Montreux oraz Puchar Piemontu pokazały, że biało-czerwone stać w tym roku na naprawdę wiele, nawet mimo nieobecności wielu kluczowych zawodniczek z Katarzyną Skowrońską-Dolatą na czele. Później nadeszły jednak konfrontacje w kwalifikacjach do mistrzostw świata, w których podopieczne Jerzego Matlaka wypadły już nieco gorzej. Tym samy trudno jest wyrokować, na jaki wynik możemy liczyć. Najważniejsze będą przecież i tak Mistrzostwa Starego Kontynentu w Polsce, dlatego ewentualną gorszą dyspozycję naszych ulubienic powinniśmy przyjąć ze zrozumieniem i spokojem. Najważniejszy jest przecież trening.

Liczymy na zacięte pojedynki

Na rozgrywki rozbudowanego w swej strukturze turnieju towarzyskiego zawsze składają się jednak i zaplanowane oraz bezdyskusyjne zwycięstwa, i niespodziewane porażki. Każda z reprezentacji wystartuje przecież z czystym kontem, a także możliwością wykazania się tym, co ma zanadrzu najlepsze. Wielu bezstronnych kibiców damskiego volley'a z pewnością chętnie doczekałoby się sytuacji, w której Tajlandia toczyłaby zacięty bój z Brazylią, zaś Portoryko rozbiłoby w pył reprezentację Kuby. Nieoczekiwane zwroty akcji w poszczególnych spotkaniach są tym, na co czekają sympatycy piłki siatkowej na całym świecie. Wszystkie, nawet najpiękniejsze, lecz mimo wszystko przewidywalne triumfy nie przyciągają widzów tak mocno, jak spadające na nas niczym grom z jasnego nieba wyniki, jakich nigdy wcześniej się nie spodziewaliśmy.

Komentarze (0)