WGP 2009: Powrócił koszmar z poprzedniego Grand Prix - relacja ze spotkania Polska - Tajlandia

Atut własnego parkietu i większego doświadczenia nie pomógł reprezentacji Jerzego Matlaka w starciu z Tajlandią. Polki w dziesiątym meczu przed własną publicznością w historii Grand Prix przegrały dziesiąty raz. Już juro biało-czerwone zmierzą się z Holandią, a Tajki mierzyć się będą z inną ekipą z Azji - Japonią.

W tym artykule dowiesz się o:

Polska - Tajlandia 2:3 (25:12, 23:25, 22:25, 25:19, 13:15)

Polska: Pykosz, Barańska, Świeniewicz, Sadurek-Mikołajczyk, Bednarek, Kaczor, Zenik (libero) oraz Bełcik, Maj, Gajgał, Jagieło, Woźniakowska

Tajlandia: Pleumjit, Onuma, Utaiwan, Wilavan, Nootsara, Malika, Wanna (libero) oraz Em-orn, Tapaphaipun, Amporn

MVP: Sittirak Onuma

Na inaugurację kieleckiego turnieju pierwsze na parkiet miały wyjść Polki i Tajki. Dla obu zespołów był to pierwszy pojedynek w cyklu Grad Prix w edycji 2009. Ostatni raz obie ekipy spotkały się w Polsce, we Wrocławiu. Wtedy górą były Azjatki, które wygrały po pięciosetowej batalii. Szczególnie w pamięć zapadł wynik ostatniego seta - 4:15. Przed debiutem w kolejnym cyklu nikt nie dopuszczał do siebie myśli, że scenariusz z tamtego spotkania może się powtórzyć.

Polki bardzo dobrze weszły w całe spotkanie grając pewnie i zdecydowanie, czego efektem była wypracowana przewaga, która wzrastała z każdą akcją. Swój koncert rozpoczęła Agnieszka Bednarek, a wtórowała jej Joanna Kaczor. Biało-czerwone zdobywały punkty całymi seriami. Ostatecznie, bez większego kłopotu zespół Jerzego Matlaka wygrał pierwszego seta, tracąc zaledwie dwanaście "oczek".

Ten wynik uśpił nieco nasze rodaczki, w których głowach za szybko pojawiła się wizja pierwszego zwycięstwa w tegorocznym cyklu World Grand Prix, co pokazuje początek kolejnego seta. Polki wyszły na wysokie prowadzenie 6:0, które już po chwili było tylko wspomnieniem. Tajki przede wszystkim poprawiły przyjęcie zagrywki, z którym dotychczas miały kłopoty. Azjatki wypracowały sobie sporą przewagę, którą utrzymywały do samej końcówki partii. Wtedy do ataku zerwały się Polki i doprowadziły nawet do stany 23:23, ale po ataku w antenkę Anny Barańskiej z pierwszej wygranej odsłony cieszyły się przyjezdne.

Niesione powodzeniem z poprzedniego seta Azjatki dobrze rozpoczęły trzecią partię. Już na początku Tajki wyszły na prowadzenie, głównie dzięki dobrej skuteczności w ataku. Po błędzie w ataku Anny Barańskiej Polki przegrywały na pierwszej przerwie technicznej 5:8. Odpowiednio zmotywowane przez trenera biało-czerwone zaczęły dochodzić swoje rywalki, aż w końcu wyszły na prowadzenie po dobrym ataku Agnieszki Bednarek. Bezpieczna przewaga naszych rodaczek utrzymywała się do momentu zdobycia przez nie 20 "oczka". Wtedy zdecydowanie, a przede wszystkim skutecznie, zaatakowały rywalki. Lepsza dyspozycja w ataku zadecydowała, że to ostatecznie one cieszyły się na końcu seta, który zakończył się wynikiem 22:25.

W odsłonie ostatniej szansy Polki od początku partii dominowały nad przeciwniczkami. Po złym ataku Barańskiej trener zdecydował się zastąpić ją Anną Woźniakowską. Jedna z czołowych przyjmujących PlusLigi Kobiet dobrze weszła w mecz, kończąc dwa trudne ataki. Po chwili koleżanki wsparły ją dodatkowo blokiem i przewaga wydawała się być bezpieczna. Rodowita kaliszanka bardzo długo pozostała również na polu serwisowym. Ostatecznie po zejściu z zagrywki jej drużyna miała sześć punktów więcej od swoich rywalek. W grze biało-czerwonych widać było zacięcie i wolę walki, która wyzwalała wiele dodatkowych sił w kolejnych udanych akcjach. Duża różnica dała się na moment we znaki naszym reprezentantkom, które wyraźnie rozluźniły się. W decydujących momentach ciężar gry na siebie wzięła Milena Sadurek-Mikołajczyk, która dwukrotnie popisała się skutecznymi kiwkami. Seta, przy stanie 25:19, zakończył udany atak z przechodzącej piłki Joanny Kaczor.

Udany występ w poprzedniej odsłonie dawał kibicom zgromadzonym w kieleckiej hali nadzieję na korzystne zakończenie całego pojedynku. Jednak już po chwili musieli się rozczarować, gdyż na samym początku Tajki zdołały uzyskać trzy punkty przewagi i zdenerwowany trener Matlak musiał poprosić o przerwę. Po niej obraz gry ponownie uległ zmianie, tym razem na korzyść Polek. Świetnie radziła sobie Katarzyna Gajgał, na którą sposobu nie mogły znaleźć Azjatki. Gdy perfekcyjnym blokiem popisała się para Bednarek Sadurek-Mikołajczyk, a na tablicy świetlnej pojawił się 10:8 nikt nie przewidywał innego wyniku niż zwycięstwo gospodyń. Jednak na nasze nieszczęście w końcówce Polki znów nie wytrzymały presji, chodź w ważnym momencie sędzia zabrał punkt Polkom, gdy Jagieło zaatakowała po bloku w aut, czego arbiter nie zauważył. Ostatecznie pierwsze spotkanie w Kielcach padło łupem Tajek, które ostatniego seta wygrały 13:15.

Na wyróżnienie w polskim zespole zasłużyły środkowe: Agnieszka Bednarek oraz Katarzyna Gajgał. Pierwsza z nich zdobyła najwięcej (19) punktów dla biało-czerwonych, popisując się aż ośmiokrotnie dobrym blokiem. Druga z tej pary nie wyszła w pierwszej szóstce i dopiero od czwartego seta grała przez cały czas, a mimo to zdobyła 12 oczek dla swojej ekipy. W obozie rywalek najlepsza była Sittirak Onuma, która zasłużenie otrzymała nagrodę MVP spotkania za zdobycie dziewiętnastu punktów, w tym aż szesnastu w ataku. Czarna seria polskich siatkarek w Grand Prix przed własną publicznością trwa. Na poprawę statystyki zawodniczki trenera Matlaka muszą poczekać do jutra, kiedy to zmierzą się z Holenderkami, natomiast piątkowe pogromczynie Polek spotkają się z Japonią.

Komentarze (0)