Drużyna Cuprum Lubin przyjechała do Radomia z mocnym zamiarem poprawy dotychczasowego bilansu, jakim był zaledwie jeden punkt zdobyty w siedmiu rozegranych spotkaniach. I od początku premierowej odsłony konsekwentnie i bardzo efektownie ten cel realizowała. Choć zawodnicy Cerradu Enei Czarnych w przedmeczowych wypowiedziach zwracali uwagę na powstrzymanie Ronalda Andresa Jimeneza Zamory jako potencjalny klucz do zwycięstwa, to nie atakujący, a... wychowanek Wojskowych, Wojciech Ferens, napsuł mnóstwo krwi gospodarzom.
Przyjmujący zbijał z niemal 100-procentową skutecznością, zagrażając nie tylko z lewego skrzydła, ale i z szóstej strefy. Przyjezdni zbudowali przewagę najpierw przy zagrywce Szymona Jakubiszaka, a następnie Dawida Gunii, jednak to serwis Miguela Tavaresa Rodriguesa siał największe spustoszenie w szeregach Czarnych. Ponadto po stronie Miedziowych świetnie funkcjonował blok. Co więcej, wyłączyli oni z gry Lucasa Loha, którego Robert Prygiel zastąpił Bartoszem Firsztem. Losy pierwszego seta były rozstrzygnięte już dużo wcześniej.
W drugiej partii było dużo więcej męskiej, twardej walki. Do gry z animuszem podeszli radomianie, wygrywając 4:2 po asie serwisowym Michała Kędzierskiego. Nie udało im się "odskoczyć", ponieważ lubinianie szybko doprowadzili do wyrównania (7:7) po dwóch mocnych zagrywkach Jimeneza.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodna wymiana! Wybiegł poza kort, wrócił i... Zobacz koniecznie
Potem wynik długo oscylował wokół remisu. Gdy Brenden Lee Sander skończył kontratak, było 19:16 i wydawało się, że miejscowi spokojnie doprowadzą do stanu 1:1 w setach. Jednakże sam Amerykanin poniekąd sprowokował nerwową końcówkę, myląc się z pipe'a przy stanie 22:21. Świetnie czytający grę rozgrywającego Gunia zatrzymał Wiktora Josifowa i Cuprum miało setbola. Bułgar zrehabilitował się w najbardziej odpowiednim momencie, zatrzymując Nikołaja Penczewa. Po chwili jego wyczyn skopiował Sander na Jimenezie i Czarni triumfowali 27:25.
W trzeciej części coraz skuteczniejszy był Sander. Kędzierski kierował do niego większość piłek, widząc w nim zdecydowanego lidera zespołu. Amerykanina wydatnie wspierał Daniel Gąsior. Po przeciwnej stronie siatki równy, wysoki poziom trzymał Ferens. Przy stanie 14:15 sfinalizował kontrę.
Czarni jednak się nie załamali i po uderzeniu Sandera wyrównali rezultat. Z sytuacyjnej piłki "pod górę" na potrójnym bloku atakował Loh. Początkowo sędziowie odgwizdali aut, lecz wideoweryfikacja na życzenie Prygla wykazała dotknięcie piłki przez rywali (20:18). To był punkt zwrotny. Później Wojskowi dopełnili dzieła. Decydujące dwa punkty zdobył Gąsior.
Czwarty set był kropką nad "i" w wykonaniu miejscowych. Po profesorsku grali Sander i Gąsior. Po stronie Cuprum dwoił się i troił Jimenez, ale w pojedynkę nie był w stanie zagrozić konsekwentnie zmierzającym po wygraną gospodarzom. Spotkanie zakończył blok na rezerwowym, Danielu Munizie De Oliveirze.
MVP meczu został wybrany Michał Kędzierski, rozgrywający Czarnych.
Cerrad Enea Czarni Radom - Cuprum Lubin 3:1 (16:25, 27:25, 25:22, 25:19)
Czarni: Kędzierski, Sander, Josifow, Gąsior, Loh, Dryja, Nowowsiak (libero) oraz Firszt, Pasiński.
Cuprum: Rodrigues, Ferens, Gunia, Jimenez, Penczew, Jakubiszak, Makoś (libero) oraz Magnuszewski, Lorenc, Oliveira, Szymura (libero).
MVP: Michał Kędzierski (Czarni).
Czytaj również:
>> Polski klub apeluje o kibicowanie... wielkiemu rywalowi!
>> PlusLiga. Czas powrotu Sandera wciąż nieznany. "Ważny jest teraz spokój i niepopadanie w hurraoptymizm"