Polskiego przyjmującego czeka niedługo nieunikniony okres rehabilitacji. Dopiero co przeszedł artroskopię, jednak odczuwa przy tym ulgę, że stało się wreszcie to, co było w gruncie rzeczy nieuniknione. - Teraz gdy jest już po - mogę odetchnąć i myśleć już o tym, co mnie czeka, gdyż to, co najgorsze, mam nadzieję jest poza mną - stwierdził Michał Winiarski. Podkreślił jednocześnie, że opinia doktora Porcelliniego była dla niego najważniejsza, a to właśnie on rozwiał wszelkie wątpliwości, przez co stało się jasne, że zabiegu nie da się niestety uniknąć. Wiedział też o tym sam zawodnik, którego męczył ogromny ból. - Z takim bólem nie da się grać na takim poziomie, jakiego wszyscy ode mnie oczekują i czego ja sam od siebie wymagam - dodał ambitny siatkarz.
Mimo że popularny "Winiar" to zawodnik niezwykle twardy, który absolutnie nigdy się nie poddaje ani nie obija, w rozmowie z portalem supervolley.pl przyznał, że uciążliwy ból nie ustał także po zabiegu. - Pierwsze dni po artroskopii były straszne, ból po zabiegu był silny, bez środków uśmierzających go nie dało się żyć, tak naprawdę dopiero teraz zaczynam spokojnie spać - stwierdził. Teraz jego celem są Włochy, bowiem czekają go tam konsultacje, a w konsekwencji najprawdopodobniej też zdjęcie krępującego rękę temblaka i rozpoczęcie rehabilitacji pod okiem klubowego sztabu medycznego, która potrwa w optymistycznej wersji trzy miesiące.
Zapytany o domniemane miganie się od gry w kadrze, po raz kolejny zmuszony był wyjaśnić, iż gra z orłem na piersi była dla niego zawsze bardzo ważna. Dodał też, że nie chciał zabierać miejsca w kadrze zdrowym chłopakom, gdyż w takim stanie nie mógłby wiele w niej zdziałać. - Wierzę, że chłopcy sobie poradzą - powiedział z nutką optymizmu.
Winiarski stwierdził także, że w reprezentacji łatwo nie jest. Wcześniej wyobrażał sobie, że wszystko będzie idealnie skomponowane: gra w klubie - zasłużony odpoczynek - reprezentowanie Polski. Jednak wszystkie jego plany popsuła kontuzja.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)