Rywalizacja w Bełchatowie między PGE Skrą a Jastrzębskim Węglem była drugą potyczką tych ekip w rundzie zasadniczej obecnego sezonu PlusLigi. Po raz pierwszy ekipy spotkały się po przeciwnych stronach siatki tuż przed okresem świątecznym w grudniu. Wtedy w Jastrzębiu po tie-breaku lepsi okazali się podopieczni trenera Luke'a Reynoldsa.
Pandemia koronawirusa spowodowała, że mecz w Bełchatowie zaplanowany do rozegrania w ramach 6. kolejki rozgrywek mógł odbyć się dopiero teraz. A trzeba przyznać, że kibice czekali na ten pojedynek z niecierpliwością. Dodatkowym smaczkiem był fakt, iż zarówno PGE Skra, jak i Jastrzębski Węgiel przed bezpośrednią rywalizacją miała na swoich kontach po dwie porażki z rzędu. Bełchatowianie w ostatnich meczach ulegli ekipom z Gdańska (1:3) i Rzeszowa (2:3), a jastrzębianie przegrali z zespołami z Nysy (1:3) i Warszawy (2:3).
Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy solidnie pracowali w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Dusan Petković od początku był skuteczny w atakach ze skrzydeł, a cały zespół z Bełchatowa grał cierpliwie w systemie blok-obrona. Po asie serwisowym Mateusza Bieńka żółto-czarna ekipa prowadziła 10:6. Potem sukcesywnie powiększała prowadzenie (18:11). Wszystko zmieniło się w drugiej części seta. Jastrzębianie próbowali ratować się wzmocnionym serwisem i to się opłaciło - sygnał do walki w tym elemencie dał kolegom najpierw Jurij Gladyr, a potem Rafał Szymura. Dzięki temu goście doprowadzili do remisu 21:21. W końcówce pobudzeni jastrzębianie mieli więcej argumentów i po grze na przewagi zwyciężyli 27:25.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawią piłkarze Legii w Dubaju
Po roztrwonieniu siedmiopunktowej przewagi i wypuszczeniu pierwszego seta z rąk drużyna pod wodzą trenera Michała Gogola w kolejną odsłonę spotkania weszła podrażniona. To przełożyło się na pierwsze akcje (6:2). Jastrzębianie pokazali już jednak w tym meczu, że nie przeszkadza im rola drużyny goniącej wynik. Wciąż grali dużo atakiem ze środka, a Jurij Gladyr i Łukasz Wiśniewski mogli pochwalić się wysoką skutecznością w tym elemencie. Cały czas dzielnie wspierał ich także Rafał Szymura, który utrzymywał dobrą dyspozycję i w polu serwisowym, i w ataku ze skrzydeł. To sprawiło, że Jastrzębski Węgiel doprowadził do remisu 17:17. Końcówka była emocjonująca, wygrana ważyła się do ostatnich piłek. Ostatecznie seta udanym atakiem z prawego skrzydła zakończył Yacine Louati. Goście wygrali 25:23.
W kolejnym secie bełchatowianie, którzy w tym momencie byli już pod ścianą w całym meczu, nie mogli znaleźć sposobu na pozytywnie nakręconego przeciwnika. Taylor Sander miał problemy ze skutecznością w ataku, a akcje ze środka często nie przynosiły punktów PGE Skrze. Z kolei po stronie jastrzębian w ofensywie raz po raz punktował czy to Jakub Bucki, czy Yacine Louati. Do tego ich zagrywki cały czas sprawiały poważne problemy gospodarzom. Wypracowana przewaga (13:8) dawała drużynie Luke'a Reynoldsa wiele spokoju. Bełchatowianie próbowali zmniejszyć przewagę rywala, ale pojedyncze udane akcje nie wystarczyły. To jastrzębianie po skutecznym ataku Jakuba Buckiego cieszyli się z wygranej 25:18 w trzeciej partii i 3:0 w całym meczu.
Mecz 6. kolejki PlusLigi:
PGE Skra Bełchatów - Jastrzębski Węgiel 0:3 (25:27, 23:25, 18:25)
PGE Skra Bełchatów: Łomacz, Petković, Huber, Bieniek, Sander, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Kłos, Mitić, Filipiak.
Jastrzębski Węgiel: Kampa, Al Hachdadi, Wiśniewski, Gladyr, Szymura, Louati, Popiwczak (libero) oraz Tervaportti, Bucki, Kosok.
MVP: Jakub Popiwczak (Jastrzębski Węgiel).
Czytaj także:
PlusLiga. Kapitalna seria Grupy Azoty ZAKSY trwa. "Sami wytwarzamy na sobie presję"
Szokujące doniesienia z Włoch. Ekipa Magdaleny Stysiak rozważa wycofanie się z gry w Lidze Mistrzyń