Na nowej, koronawirusowej mapie Włoch, która obowiązuje od poniedziałku, region Umbria, w którym znajduje się Perugia, jest jedyną większą czerwoną wyspą. Są dwa główne powody zaostrzenia restrykcji właśnie tam. Pierwszym, tu nie ma niespodzianki, jest wzrost zachorowań na koronawirusa w ostatnich dniach. W styczniu dziennie notowano w Umbrii 250-350 przypadków. Tymczasem 1 lutego było ich 421, 3 lutego 458, a 5 lutego 443.
O lawinie zakażeń nie ma mowy, ale władze zaniepokoiło co innego. W ostatnich dniach w Perugii wykryto kilkanaście przypadków nowej na Starym Kontynencie, brazylijskiej odmiany koronawirusa, oraz kilkanaście zachorowań na odmianę brytyjską.
Mutacja brazylijska, znana jako P1, jest odpowiedzialna za potężną falę infekcji w amazońskim mieście Manaus. Uważa się ją za szczególnie zaraźliwą i odporną na przeciwciała wytworzone przez ozdrowieńców ze starszych odmian wirusa. Oznacza to tyle, że ryzyko zarażenia się P1 istnieje również dla osób, które przeszły COVID-19.
ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzyń. Malwina Smarzek: Nauczyłam się, że nie mogę się samobiczować
Więcej zachorowań i pojawienie się nowych, groźniejszych odmian choroby, skłoniło rządzących do zaostrzenia restrykcji tak w regionie Umbria, która przeszła ze strefy żółtej do pomarańczowej, jak i w prowincji Perugia, gdzie teraz obowiązują zasady "wzmocnionej strefy czerwonej". - Trudna, bolesna, ale ważna interwencja, by zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa, który występuje w kilku odmianach - uzasadniła prezydent regionu Umbria Donatella Tesei.
Od 8 lutego przez co najmniej kolejne dwa tygodnie w Perugii zamknięte będą szkoły, przedszkola i większość sklepów. Bary i restauracje przyjmują tylko zamówienia na wynos i w dostawie. Otwarte pozostaną sklepy spożywcze, apteki, kioski i niektóre lokale usługowe.
Nie wolno uprawiać sportów zespołowych, organizować amatorskich zawodów sportowych, a także zajęć grupowych w miejscach publicznych, takich jak parki. Sport można uprawiać tylko w swojej najbliższej okolicy, na świeżym powietrzu i w odosobnieniu. Zakazano podróży do innych regionów, a nawet w obrębie swojej prowincji, za wyjątkiem podróży do pracy i do lekarza.
Szpitale w Umbrii, by zminimalizować ryzyko transmisji wirusa, również zaostrzyły reguły. Zawieszono wykonywanie operacji, odwołano zaplanowane wcześniej przyjęcia pacjentów. Jeśli chodzi o odwiedziny, na teren placówek mogą też wchodzić tylko rodziny pacjentów chorych na koronawirusa.
Już w poniedziałek agencja prasowa ANSA pokazała na swojej stronie internetowej zdjęcia opustoszałego centrum Perugii. Cytowała też zaniepokojonych mieszkańców największego miasta regionu. "Cofnęliśmy się o rok i z pewnością nie jest to nic dobrego", "Wymaga się od nas nowego, wielkiego poświęcenia, po tym wszystkim, co już poświęciliśmy" - mówią.
Choć nowe zasady panujące w prowincji są surowe, dla zawodowego sportu niewiele się zmieniło. Wprowadzenie czerwonej strefy nie wpłynęło na plany klubu Sir Safety Perugia, którego trenerem jest selekcjoner reprezentacji Polski Vital Heynen, a największą gwiazdą Wilfredo Leon. Mimo obostrzeń drużyna jednych z najważniejszych postaci polskiej siatkówki może normalnie pracować.
- W naszym zespole wszystko jest w porządku. Jesteśmy zdrowi, a plany na najbliższe dni się nie zmieniły. Mamy dużo meczów do rozegrania, osiem w ciągu siedemnastu dni. I dlatego w ostatnią niedzielę w meczu przeciwko Monzy, który nie miał większego znaczenia, dałem odpocząć Wilfredo Leonowi, Sebastianowi Sole, Massimo Colaciemu i Ołehowi Płotnickiemu - powiedział Heynen w rozmowie z WP SportoweFakty.
- W tym tygodniu sporo się u nas dzieje - dodał belgijski szkoleniowiec. - Właśnie dołączył do nas Maciej Muzaj, we wtorek po raz pierwszy będzie z nami trenował. Z kolei w środę zaczynamy udział w turnieju czwartej rundy Ligi Mistrzów. Gramy u siebie z Civitanovą i Tours. Żeby być pewnymi awansu do ćwierćfinału, musimy postarać się o dwa zwycięstwa.
Heynen jak na razie nie zauważył, żeby wraz z wprowadzeniem czerwonej strefy życie w Perugii się zmieniło. - W poniedziałek jechałem do pracy na rowerze i wszystko wyglądało tak samo jak wcześniej. Ja i tak wychodzę z domu tylko po to, żeby iść do pracy albo na zakupy, więc dla mnie niewiele się zmienia - zaznaczył.
O swoje zdrowie selekcjoner kadry Polski się nie obawia. - Przeszedłem już koronawirusa i jest bardzo mało prawdopodobne, że znowu na niego zachoruję. Nawet jeśli nowa choroby jest bardzo zaraźliwa, mój poziom przeciwciał jest tak wysoki, że nie uważam się za zagrożonego - stwierdził.
Czytaj także:
Oficjalnie: kolejny reprezentant Polski pod skrzydłami Vitala Heynena
Tomasz Wójtowicz walczy z poważną chorobą. "Teraz też wygram"