PlusLiga: świetne wejście Mikołaja Sawickiego nie dało wygranej PGE Skrze Bełchatów. "Zabrakło poszanowania piłki"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Mikołaj Sawicki
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Mikołaj Sawicki

- Taylor Sander prezentuje bardzo wysoki poziom, a ja marzę o tym, by mu dorównać - mówił przyjmujący PGE Skry Bełchatów Mikołaj Sawicki po przegranej z VERVĄ Warszawa Orlen Paliwa 2:3 w pierwszym z meczów o 3. miejsce PlusLigi.

W związku z kontuzjami Taylora Sandera oraz Milana Katicia (więcej TUTAJ) na lewym skrzydle w ekipie z Bełchatowa zaprezentował się w dłuższym wymiarze Mikołaj Sawicki. 20-letni przyjmujący wypadł całkiem dobrze. Mecz skończył z 23 punktami na koncie.

- To pierwsze spotkanie, w którym zagrałem od bardzo dawna. Ogromna odpowiedzialność, było bardzo trudno przygotować się psychicznie do tego, że trzeba będzie grać, ale starałem się o tym nie myśleć. Taylor prezentuje bardzo wysoki poziom. Marzę o tym, by mu dorównać - mówił zawodnik po meczu z VERVA Warszawa Orlen Paliwa.

Spotkanie jednak było bardzo nierówne. Pierwszego i trzeciego seta zdecydowanie wygrała PGE Skra Bełchatów. Druga i czwarta partia należała do siatkarzy ze stolicy. W tie-breaku gospodarze nie wykorzystali kilku piłek meczowych i przegrali na przewagi 19:21 i cały mecz 2:3.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA

- Myślę, że moje "zastępstwo" nie wyszło najgorzej, ale zabrakło trochę doświadczenia, bo to jest najważniejsze w siatkówce. Po pierwszym i trzecim secie mocno się zluzowaliśmy. Z tyłu głowy siedzi, że "może ten następny też tak pójdzie", ale siatkówka ma to do siebie, że trzeba grać równo przez cały mecz. A w tie-breaku zabrakło szczęścia i poszanowania piłki na zagrywce - tłumaczył Sawicki.

Zaczęliśmy agresywnie pierwszego seta, mogło się wydawać, że skoro dobrze w niego weszliśmy, to cały mecz będzie pod naszą kontrolą. Ale to trzeba udowodnić przez całe spotkanie, nie tylko fragmentami. Ten naprawdę dziwny mecz wygrywa VERVA - dodał Kacper Piechocki.

W rywalizacji do dwóch zwycięstw ekipa z Warszawy prowadzi więc 1:0. Aby zdobyć brązowy medal PGE Skra nie może już przegrać żadnego ze spotkań, które pozostały.

- Szkoda, że ten mecz się tak skończył. Możemy żałować, bo mieliśmy swoje szanse. Ale to jeszcze nie jest koniec. Do Warszawy jedziemy po to, by walczyć, wrócić do Bełchatowa i zdobyć brązowy medal, bo jest o co się bić - uważa libero PGE Skry.

Spotkanie numer dwa odbędzie się w warszawskiej Arenie Ursynów w niedzielę o 14:45.

Sprawdź również: ZAKSA na kolanach. Złoto w zasięgu Jastrzębskiego Węgla!

Komentarze (0)