Patrząc na dyspozycję Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle od początku sezonu, wydawało się, że jest murowanym faworytem do złotego medalu Plusligi. Tymczasem na finiszu Jastrzębski Węgiel okazał się lepszy i wywalczył mistrzostwo Polski, nie dając większych szans rywalom.
Było to spore zaskoczenie i przykra niespodzianka dla kędzierzynian. Ci jednak potrafili się od tego odciąć i w finale Ligi Mistrzów po prostu zagrać swoje. Pokonali Itas Trentino 3:1, osiągając historyczny sukces, zwyciężając w największych europejskich rozgrywkach.
To ósma taka sytuacja w historii, kiedy triumfator Ligi Mistrzów nie jest równocześnie mistrzem w swoim kraju. Co ciekawe, w przypadku wygranej Trentino, sytuacja byłaby podobna.
Po raz pierwszy do takiej sytuacji doszło w 2002 roku. Wówczas Cucine Lube Civitanova (występujące wtedy pod nazwą Lube Banca Marche Macerata) w Serie A zajęło trzecie miejsce.
Wyczyn ten powtórzyło Sisley Treviso w 2006 roku, Zenit Kazań w 2008 roku, a także Itas Trentino w 2009 (z Michałem Winiarskim w składzie) i 2010 roku. Ponadto przytrafiło się to też dwóm rosyjskim drużynom. Lokomotiw Nowosybirsk w 2013 roku wygrał Ligę Mistrzów, a w Superlidze był dopiero piąty. Rok później w europejskich rozgrywkach triumfował Biełogorie Biełgorod, w lidze zajmując trzecie miejsce.
Czytaj też:
Dominika Pawlik: To sukces ponad miarę. Brawo, ZAKSA! (komentarz)
Joanna Wołosz zrobiła to. Dokonała tego jako czwarta Polka w historii!
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Strzela jak "nowy Messi"