Vital Heynen zdradza, który mecz igrzysk będzie kluczowy. "Mamy do zrobienia historyczną rzecz"

Polska w sobotę rozpoczyna walkę o medal. - Ten dzień będzie dla nas szczególnie ważny. Reprezentacja nigdy nie wygrała ćwierćfinału, a w nim zmierzymy się z kimś z "grupy śmierci" - mówi WP Vital Heynen. Zwycięstwo da przepustkę do podium.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Vital Heynen WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Vital Heynen
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Długo czekaliście na te igrzyska. Jakie to uczucie wiedzieć, że gra o wasz ostateczny cel lada moment się rozpocznie?

Vital Heynen, selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Polski: Pamiętam, że kiedy byłem trenerem reprezentacji Niemiec, 10 czerwca wywalczyliśmy awans na igrzyska w Londynie, a miesiąc później już na nich graliśmy. Wtedy zastanawiałem się, czy zdążymy ze wszystkim na czas. Teraz było zupełnie inaczej, bo kwalifikację zdobyliśmy w sierpniu 2019 roku. Dwa lata to dużo czekania. Za dużo. Nie czuję jednak niczego specjalnego, jakiejś szczególnej ekscytacji. Skupiamy się na tym, co mamy do zrobienia. Na treningach, analizach, planowaniu. Tak samo będzie w kolejnych dniach i tygodniach. Będziemy robić, co się da, żeby grać w siatkówkę najlepiej, jak potrafimy.

Czy medal igrzysk olimpijskich jest potrzebny panu i pańskiej drużynie, żeby coś udowodnić?

Nie. Nawet jeśli na igrzyskach niczego nie zdziałamy, będziemy mieli za sobą fantastyczne trzy lata. Jeśli teraz kogokolwiek zapytasz o najlepsze siatkarskie reprezentacje na świecie, jestem pewien, że wszyscy wymienią Polskę. Cztery lata temu tak nie było. Czasami Polska byłaby wymieniona, czasami nie. Od tego momentu wypracowaliśmy z zespołem jakość, która bez wątpienia jest jedną z najwyższych. Czy jesteśmy najlepsi? Może tak, taki mamy cel. Jednak w ścisłej czołówce jesteśmy na pewno. Z mojego punktu widzenia to sukces. Z perspektywy zawodników jeszcze czegoś brakuje. I jest to olimpijski medal, którego Polska nie zdobyła od 45 lat. Nie potrzebujemy go, żeby udowodnić klasę, jednak jego brak będzie porażką, bo topowy zespół powinien stanąć na olimpijskim podium.

Topowych zespołów jest więcej, niż medali.

Oczywiście. I to jest w sporcie dobre. Gdyby konkretne drużyny jechały na wielką imprezę, będąc pewnymi medalu, gdyby z góry było wiadomo, kto wygra, nikt by tych imprez nie oglądał. Nas czeka ciekawy turniej z bardzo interesującym i trudnym ćwierćfinałem, bo zmierzymy się w nim z jednym z zespołów z "grupy śmierci".

ZOBACZ WIDEO: Restrykcje w Tokio wpłyną na formę zawodników? "Jedziemy tam wykonać dobrą robotę"

W jakim miejscu jest w tym momencie reprezentacja Polski jako zespół?

Jesteśmy tam, gdzie chciałem być tuż przed startem igrzysk. Mam dwunastu zawodników, z których każdy będzie w Tokio niezbędny. Tych dwunastu chłopaków dobrze ze sobą żyje. Po Lidze Narodów skupiliśmy się na tym, żeby lepiej wyglądali jako zespół, bo w Lidze Narodów skupialiśmy się na indywidualnej postawie. Natomiast na pytanie, jak dobrze gramy jako zespół, na razie trudno odpowiedzieć. Czasami sam zapominam, że niektórzy zawodnicy przez ostatnie dwa lata grali ze sobą bardzo mało lub wcale. Dwa lata temu współpraca Fabiana Drzyzgi i Michała Kubiaka wyglądała doskonale, jednak od tego czasu jeden wystawił drugiemu ledwie kilkadziesiąt piłek. Te ostatnie dni przed igrzyskami poświęcaliśmy więc na "tuning", zgrywanie się tych, którzy będą ze sobą przebywać na boisku. Zwykle ten progres widać w czasie turnieju. Na przykład w czasie mistrzostw Europy 2019 miałem wrażenie, że za szybko wskoczyliśmy na wysoki poziom. Trzeba grać dobrze od pierwszego meczu, ale też nie można być zbyt dobrym za wcześnie, bo przecież od pierwszego meczu do ćwierćfinału będzie dziesięć dni.

W czasie finału Ligi Narodów zastanawialiśmy się, czy na miejscu Brazylijczyków cieszylibyśmy się ze zwycięstwa, czy raczej martwili, że nasz zespół już teraz gra tak znakomicie. Czy pana zdaniem Brazylia może być jeszcze mocniejsza, niż była w decydujących meczach w Rimini?

Oni grali wtedy niesamowicie. Już po meczu powiedziałem zawodnikom w szatni, że pierwsze półtora seta to poziom, jakiego przez dziewięć lat pracy w międzynarodowej siatkówce nie widziałem. Patrzyłem na mecz i myślałem "Wow, co się tutaj dzieje? Co za poziom!". I jeszcze pierwszego seta wygraliśmy. Nie spodziewałem się takiego poziomu ani po swojej drużynie, ani po Brazylii. Tylko że w drugiej partii my zaczęliśmy spuszczać z tonu, w trzecim i czwartym nasza jakość gry spadła, a rywale utrzymali ten kosmiczny poziom. Nie wydaje mi się, żeby na igrzyskach ktokolwiek był w stanie tak grać. Jednak jeśli Brazylia będzie, to my będziemy mieli wielki problem, a oni staną się super faworytem. Jeśli ktoś wznosi się na taki pułap, możesz mu tylko pogratulować.

Jeśli mamy zdobyć złoto, na którymś etapie turnieju będzie trzeba tę Brazylię pokonać.

Być może już w ćwierćfinale. Teraz wszyscy myślą, że Brazylia wygra jedną grupę, a my drugą, jednak jeśli spojrzeć na historię igrzysk, na trzy czy cztery ostatnie turnieje, ani razu nie przebiegły one tak, jak zakładano. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Ja też widzę Brazylię na pierwszym miejscu w swojej grupie, ale coś może pójść nie tak. W naszym przypadku również.

Powiedział pan, że celem w Tokio nie będzie wygranie turnieju, tylko wygranie ćwierćfinału.

Tak, dla nas 3 sierpnia to dzień, który jest szczególnie ważny. Możemy wtedy zagrać mecz o 9 rano albo o 21. Niezależnie od pory, musimy być gotowi. Reprezentacja Polski nigdy nie wygrała olimpijskiego ćwierćfinału. Kiedy w 1976 roku zdobyliście złoto, był inny system, bez ćwierćfinałów. Od kiedy są, polscy siatkarze zawsze w nich przegrywali. Mamy więc do zrobienia historyczną rzecz. Czuję, że moi zawodnicy są na to gotowi. Ciągle przychodzą do mnie i mówią: "musimy poprawić to i tamto, żeby zdobyć medal". Cały czas mają go w głowie. Nigdy nie widziałem ich tak mocno skupionych na celu. Piwa nie pili chyba od drugiego tygodnia w Rimini. Nawet kiedy im proponowałem, mówili: "Nie, musimy być mocni".

Od dłuższego czasu drużyna szczyci się, że atmosfera wewnątrz ekipy jest świetna. Czy ze względu na to, że te igrzyska odbędą się bez kibiców, że zawodnicy sami będą musieli się napędzać i motywować w czasie spotkań, ta atmosfera będzie ważniejsza, niż zwykle?

Atmosfera w drużynie zawsze jest kluczowa. Każdy zwycięski zespół po sukcesie ma poczucie, że w środku wszystko działało. Czy brak kibiców to dla nas dobra, czy zła wiadomość, tego nie wiem. Staram się widzieć pozytywy. Nic nie będzie odwracało naszej uwagi od meczu. Dziennikarze, telewizja, kibice, to wszystko utrudnia skupienie się na zadaniu. Tego wszystkiego będzie mniej, więc łatwiej będzie skoncentrować się na siatkówce. Na krótki dystans może to i dobrze, choć na dłuższą metę mi się to nie podoba. Uwielbiam, kiedy trybuny są pełne. Wracając do pytania, chcę też powiedzieć, że w czasie igrzysk atmosfera w zespole odgrywa szczególną rolę, bo cała ekipa mieszka na małej przestrzeni, w malutkich pokojach.

Ma pan jakieś olimpijskie wspomnienia jeszcze sprzed czasów, kiedy sam brał pan w nich udział? Ma pan jakichś olimpijskich bohaterów?

Przyznam się, że w czasie igrzysk oglądałem bardzo mało siatkówki. A bohaterów nie mam, nigdy nie miałem. Podobał mi się amerykański dream team z 1992 roku, siatkarska reprezentacja Holandii z 1996. Nasi sąsiedzi byli wtedy tak dumni ze swojego złota. Nie miałem jednak olimpijskich marzeń, bo nigdy nie myślałem, że pojawię się na igrzyskach. Dajcie spokój, jestem jedynym Belgiem związanym z siatkówką, który się na nie dostał. W ostatnich dniach udzieliłem sporo wywiadów belgijskim mediom, bo widzą we mnie kandydata do medalu. A tych mamy niewielu.

Ten rok, igrzyska, potem mistrzostwa Europy, to dla pana koniec drogi z polską reprezentacją?

Nie wiem. Koniec cyklu, to pewne. Ale po nim będzie kolejny. Jeśli miałbym odejść, to z medalem olimpijskim odejdę całkowicie spełniony. On będzie spełnieniem marzeń, nawet czymś więcej. Z medalem w ręku usiądę z zawodnikami i zapytam ich, jak widzą przyszłość, czego chcą. Jeśli poczuję, że według niektórych graczy po igrzyskach przyjdzie czas na zmiany, zrozumiem. Podziękuję im za fantastyczny czas. A jeśli medalu nie będzie, wezmę za to odpowiedzialność i przyjmę konsekwencje.

Gdzie chciałby pan być kilka dni po zakończeniu tego sezonu?

U siebie w domu. Na tarasie, z kubkiem kawy w ręku. Bez żadnych myśli w głowie. Jeden tydzień nicnierobienia. To byłoby coś!

Czytaj także:
Tokio 2020. Podróże z kodem QR. Tak wyglądała droga z Polski do Japonii
Tokio 2020. Sprawdź, kiedy startują polscy pływacy

Polscy siatkarze zdobędą medal na IO w Tokio?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×