Wilfredo Leon: Teraz wiem, jak smakuje porażka. Nie lubię tego smaku

- Poświęciłem dużo i bardzo ciężko pracowałem, żeby zdobyć olimpijski medal. Nie udało się i to boli. Mam nadzieję, że ostatni raz czuję ten ból - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Wilfredo Leon.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Wilfredo Leon WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Wilfredo Leon
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Czym są dla ciebie te mistrzostwa Europy?

Wilfredo Leon, reprezentant Polski w siatkówce: Traktuję je bardzo poważnie. Na poprzednich zajęliśmy trzecie miejsce, zdobyliśmy brązowy medal. Chcę go zamienić na złoty. Po drugie ME to ostatni turniej w roku, w którym jako reprezentacja Polski możemy coś pokazać i trochę się odkuć za igrzyska, z których wróciliśmy z pustymi rękami.

Dla ciebie to pierwszy duży turniej rozgrywany przed polskimi kibicami. Z tego względu na dla ciebie szczególnie duże znaczenie?

Oczywiście. Cieszymy się, że w Polsce można grać przy pełnych trybunach, bo przez dwa lata nie było to możliwe. A w takich warunkach gra się totalnie inaczej. Ludzie mówią, że kibice wywierają presję, ale ja patrzę na to inaczej. Według mnie oni dają energię. Czasami czuję, że na meczu w Polsce jestem w stanie dać z siebie 10-15 procent więcej, niż wtedy, kiedy gramy gdzie indziej. Poza tym fakt, że turniej gramy u siebie, ma też wymiar praktyczny. Naszym rodzinom łatwiej jest być z nami, nie tracimy sił, jeżdżąc z kraju do kraju, tak jak dwa lata temu.

ZOBACZ WIDEO: Kamil Semeniuk wprost o presji na mistrzostwach Europy. "Każdy medal będzie fajny. Czekamy na kolejnego rywala"

Jak się czułeś w pierwszym waszym meczu w turnieju, kiedy zamiast pustych krzesełek, tak jak w Tokio, widziałeś na hali kilka tysięcy osób?

Od razu poczułem energię, którą dają fani. Są głośni, krzyczą, napędzają nas. W jaki sposób? Dam przykład: Jak wygramy długą akcję, słyszymy radosne okrzyki z trybun i wiemy, że zrobiliśmy dobrą robotę. Na treningu jest inaczej, a przecież przez długi czas nasze mecze miały treningową atmosferę. Wiesz, że fajnie zagrałeś, ale nikt nie krzyczy "wow", "ale super". To jest ta różnica, którą robią kibice. Widzisz ich radość z twoich zagrań, a jak popełnisz błąd, to zaraz idziesz dalej, bo czujesz, że dla tych ludzi nie ma to aż tak dużego znaczenia jak rzeczy, które zrobisz dobrze.

Potrzebowałeś takiego spotkania, jak przeciwko Serbii? Zaciętego, na dobrym poziomie, z piętnastoma tysiącami widzów na trybunach?

Cieszę się, że wygraliśmy po tie-breaku, bo poprzednie pięciosetowe mecze przegrywaliśmy, w tym dwa na igrzyskach. To dało drużynie dużo pewności. Pokazaliśmy też kibicom, że po nieudanych igrzyskach nie opuściliśmy rąk, tylko nadal jesteśmy gotowi do walki.

Fazę grupową zakończyliście z pięcioma zwycięstwami. Rośniecie wraz z każdą wygraną?

Tak. Rośniemy i jesteśmy w coraz lepszej formie.

Jeśli uda ci się zrealizować cel na ten turniej, czyli go wygrać, sezon reprezentacyjny uznasz za w miarę udany? Czy jednak brak medalu igrzysk sprawia, że nawet ze złotem ME nie będziesz czuł się dobrze?

Na pewno nie uznam, że było źle. Jeśli udałoby się nam wygrać mistrzostwa Europy, będę ogromnie dumny. Nie tak, jak byłbym po wygraniu igrzysk, ale jednak. To byłby taki bardzo smaczny deser na koniec bardzo trudnego roku. Roku, w którym koronawirus skomplikował przygotowania. W którym trenowaliśmy cały czas tylko w jednym miejscu, w Spale, nie zmienialiśmy otoczenia, co dobrze by nam zrobiło. W Lidze Narodów zajęliśmy drugie miejsce, pokonaliśmy zespoły, dla których turniej w Rimini nie był etapem przygotowań do igrzysk, a bardziej imprezą docelową. To dobry wynik. W Tokio takiego nie było, jeszcze trochę czuję ból z tego powodu, ale nic już z tym nie zrobię.

Ból, czy bardziej złość?

Bardziej ból. Medal igrzysk jest moim największym marzeniem. Poświęciłem dużo i bardzo ciężko pracowałem, żeby go zdobyć, ale się nie udało. To boli.

To chyba dla ciebie pierwsze tego rodzaju doświadczenie. Kilka lat pracy w określonym celu i brak efektu.

Zgadza się. Pierwszy raz i mam nadzieję, że ostatni. Nie lubię tego bólu, nie jest łatwo sobie z nim poradzić. Dziękuję Bogu, że daje mi w tej sytuacji siłę, żebym dalej robił swoje. Ale nie jest to łatwe.

Myślisz, że po tym sezonie będziesz twardszy?

Wydaje mi się, że tak. Wiem już, jak smakuje porażka i nie jest to przyjemny smak. Wiem też, co mogę zmienić, żeby następnym razem uniknąć takiej sytuacji.

Zdradzisz co?

Na razie zachowam to dla siebie. Powiem tak: porażki dużo uczą. Więcej niż zwycięstwa.

Myślisz, że polska reprezentacja zmieni się po tym sezonie?

Czas pokaże. Mamy kilku zawodników 32-letnich i starszych. Zobaczymy, jak będą się czuć fizycznie i mentalnie. Przede wszystkim mam nadzieję, że trener wciąż będzie miał duży wybór zawodników na każdą pozycję, bo jeżeli o to chodzi, to jest świetnie.

Chciałbyś dalej pracować w kadrze z Vitalem Heynenem? Uważasz, że powinniśmy brać przykład chociażby z Francuzów i dawać selekcjonerom więcej czasu? Taki Laurent Tillie pracował dziewięć lat, z różnym skutkiem, zanim zdobył złoto igrzysk.

Nie będę mówił czego chcę, a czego nie. To i tak nie moja decyzja. Jeśli powiem ci, czego bym sobie życzył, a federacja zdecyduje inaczej, będę się czuł głupio. Jeśli mój głos byłby decydujący, powiedziałbym, jakie jest moje zdanie. Ale nie jest.

Zanim zacznie się dyskusja nad obsadą stanowiska selekcjonera, przed wami jeszcze co najmniej jeden, a miejmy nadzieję, że więcej meczów na mistrzostwach Europy. Co chciałbyś powiedzieć ludziom, którzy wam kibicują?

Bardzo wam dziękuję za doping. Będą lepsze i gorsze momenty, ale zostańcie z nami do końca, nie odwracajcie się po przegranych. Sam jako kibic staram się tak zachowywać. Zapewniam was, że temu, kto był z nami w trudnych chwilach, nasz sukces będzie smakował dwa razy bardziej. Żeby w pełni docenić zwycięstwo, trzeba najpierw przeżyć porażkę. A w tych smutnych momentach dużo bardziej od waszej krytyki potrzebujemy waszego wsparcia.

Mówisz, że jesteś kibicem. Czyim?

Na przykład Rogera Federera i trochę też Novaka Djokovicia. Moja żona bardzo lubi Rafaela Nadala, ale jak Rafa gra z Serbem, to trzymam stronę tego drugiego. Bardzo lubię ich pojedynki, świetnie się je ogląda. Imponuje mi też LeBron James. Ależ to jest sportowiec!

Skoro oglądasz tenis, to pewnie czasem kibicujesz Idze Świątek.

Bardzo dobra zawodniczka! Jak na swój wiek, jest niesamowita. Czekam, aż nabierze więcej doświadczenia. Moim zdaniem za dwa, trzy lata będzie gotowa, żeby wygrać każdy turniej.

W Tokio i ona płakała po porażce, i wy. Może za trzy lata w Paryżu będziecie już płakać ze szczęścia?

Dla niej, tak jak dla mnie, to były pierwsze igrzyska. Przegrana bardzo mnie bolała. Ona pewnie czuła się tak samo. I na następnych igrzyskach będzie bardzo zmotywowana, żeby zdobyć medal. Moim zdaniem jest duża szansa, że go zdobędzie.

Czytaj także:
Trener mistrzów olimpijskich: Mam ogromny szacunek dla polskich siatkarzy. Ich postawa na to zasługuje
ME siatkarzy. Polska - Finlandia. Mistrzostwa Europy w telewizji i internecie (transmisja)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×