"Będziemy ostatnimi Mohikanami" - słoweńscy kibice będą wspierać rodaków w katowickim Spodku

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: słoweńscy kibice
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: słoweńscy kibice

- Wożę w aucie dwa bębny i flagi. Mówi się, że każdy prawdziwy Słoweniec powinien to mieć - mówi Peter Mozić, ojciec Roka, najmłodszego gracza kadry Słowenii. Mozić senior będzie w Spodku wspierał rodaków, a jak zapowiada, ich kibiców ma być więcej.

Słoweńcy, półfinałowi rywale Polaków w siatkarskich mistrzostwach Europy, swoje dotychczasowe spotkania rozgrywali w czeskiej Ostrawie. Wspierani tam przez grupę około 50 swoich kibiców. Wśród nich był Peter Mozić, trener młodzieżowej sekcji siatkarskiej OK Merkur Maribor i ojciec Roka Mozicia, najmłodszego reprezentanta Słowenii na tym turnieju. Rok ma niespełna 20 lat i jest wychowankiem klubu, w którym pracuje ojciec.

Peter Mozić był na trybunach w Ostrawie i wybiera się również wspierać Słoweńców w katowickim Spodku, choć o bilety będzie niezwykle trudno, obiekt zapełnią przede wszystkim kibice Biało-Czerwonych.

- Wierzę, że w Katowicach będzie sporo Słoweńców. Słyszałem, że przyjeżdżają, nawet nie mając biletów. Sam mam wejściówkę, którą dostałem od Roka, każdy z siatkarzy dostał po jednej. Dodatkowy problem jest taki, że nawet jeśli uda się wejść do hali, nie będziemy razem w jednym miejscu. Może się zdarzyć, że będziemy ostatnimi Mohikanami, krzyczącymi swoje w odosobnieniu. Zobaczymy, może jednak uda nam się usiąść razem. Mam nadzieję, że siatkarze odczują naszą obecność, przynajmniej wtedy, gdy 11 tysięcy Polaków choć na chwilę ucichnie - mówi trener, a tymczasowo kibic, z którym rozmawiał Uros Iskra ze słoweńskiego Sport Klubu.

ZOBACZ WIDEO: "To przechodzi ludzkie pojęcie". Michał Kubiak bez ogródek po meczu z Rosjanami

- W Ostrawie było świetnie. Miło spędziliśmy czas. Powstała naprawdę fajna społeczność kibiców, z dobrą energią. Przyjechała też grupa z wioski pod Ptujem, jeżdżą na wszystkie mecze reprezentacji Słowenii, nie tylko w siatkówkę. Porozmawialiśmy - jak to się mówi - przy kawie, a potem poszliśmy kibicować - wspomina trener.

Pomimo swojej roli w klubie, dba też o doping, będąc spikerem w hali Tabor, gdzie mecze rozgrywa jego klub. W Ostrawie przejął rolę bębniarza, instrument ten zawsze wozi w swoim aucie.

- Dla mnie połowa samochodu jest zawsze zarezerwowana na rekwizyty kibicowskie. Wożę dwa bębny i flagi. Mówi się, że każdy prawdziwy Słoweniec powinien to mieć - mówi ze śmiechem.

Zanim Rok zaczął występować w reprezentacji, kibicowali wspólnie. - Nie jestem tu tylko z powodu syna. Nawet, gdy nie był w drużynie, zasiadaliśmy razem na trybunach. Byliśmy w hali w Lublanie na Euro dwa lata temu, gdy Rok nie załapał się do kadry. Nigdy nie było wątpliwości, że wsiądziemy do samochodu i przyjedziemy kibicować, choćby z trybun - zaznacza Mozić senior.

- Jeździ ze mną na mecze od dzieciństwa, także na piłkę nożną, gdzie usłyszał pierwsze przekleństwa z trybun. Mieliśmy w domu zasadę, że za każde przekleństwo trzeba zapłacić 100 tolarów (dawna waluta Słowenii - przyp. red.). Na stadionie jeden z mężczyzn wstał i wyrecytował swoją wiązankę, Rok zwrócił się do mnie ze słowami: "Tato, to było 700 tolarów". Ważne, aby w dzieciach rosło poczucie przynależności, aby śpiewały hymn i znały nasz herb - uważa Słoweniec.

Półfinałowi rywale Polaków to aktualni wicemistrzowie Europy sprzed dwóch lat, srebrne medale zdobyli też na turnieju w 2015 roku. Od tamtej pory ich skład zmienił się tylko w niewielkim stopniu. - To naprawdę fajny zespół, wiele znaczący dla naszego narodu. Są skromni, ale swoją postawą najlepiej reprezentują kraj. To wielka rzecz. Są cudownym pokoleniem, z którego powinniśmy być dumni. Są naszą dumą - przyznaje ojciec Roka Mozicia, który od najbliższego sezonu opuszcza ligę słoweńską i będzie występował we włoskiej Weronie.

Polacy w trzech poprzednich edycjach europejskiego czempionatu ze Słoweńcami przegrywali, teraz rzesza fanów w katowickim Spodku z pewnością liczy, że karta się odwróci. - To świetnie, że Polacy tak myślą, nie ma w tym nic złego. Za polskimi siatkarzami stanie 11 tysięcy fanów, co z pewnością będzie dużą motywacją, ale też dodatkową presją. Wyobraźmy sobie, że przegrają, uff, co to byłaby za porażka. Polacy powinni być faworytami, ale wierzcie mi, Słoweńcy nie wyjdą na boisko z białą flagą - ostrzega słoweński trener, który będzie wspierał swój kraj z trybun Spodka.

Półfinałowy mecz Polska - Słowenia rozpocznie się o godzinie 17:30.

Czytaj również:
Tine Urnaut - siatkarz, który podpadł polskiemu klubowi, na drodze Polaków do finału
Doping w Spodku ma ponieść Polaków. Kozamernik odniósł się do polskich kibiców

Komentarze (3)
avatar
steffen
18.09.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
"Rok ma niespełna 20 lat" :D 
avatar
Katon el Gordo
18.09.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
" Może się zdarzyć, że będziemy ostatnimi Mohikanami". Ostatni Mohikanin może być tylko jeden, więc mówienie tego w liczbie mnogiej jest sprzeczne z logiką. Bo jeśli było ich przynajmniej dwóch Czytaj całość
avatar
yes
18.09.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Czy Słoweńcy będą udawali Indian??