Marek Wawrzynowski: Polska jest organizacyjnie 100 lat za Słowenią [OPINIA]

W małej Słowenii mieszka 18 razy mniej ludzi niż w Polsce. A mimo to w sporcie ten kraj ma sukcesy porównywalne do naszych. Wygrana Słoweńców z naszymi siatkarzami w mistrzostwach Europy nie jest sensacją, biorąc pod uwagę poziom sportu w ich kraju.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
reprezentanci Słowenii Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: reprezentanci Słowenii
Po wygranej Słowenii z Polską pojawiło się od razu sporo pytań o sport w tym małym kraju. Faktycznie Słowenia ma powierzchnię 20 tysięcy kilometrów kwadratowych, zamieszkuje ją 2,1 mln osób. Jest to więc kraj zbliżony "parametrami" do kilku polskich województw. Najbliżej im do województwa kujawsko-pomorskiego czy podkarpackiego (pod względem liczby ludności).

Tymczasem słoweńscy siatkarze zdobyli srebrny medal mistrzostw Europy, piłkarze ręczni są od lat w światowej czołówce (3. i 4. miejsce na mistrzostwach świata w 2017 i 2013 roku), piłkarze mają solidny europejski team, choć słabszy od naszego, hokeiści są poziom wyżej od nas, w końcu koszykarze są w ścisłej światowej czołówce.

Jak to możliwe? Warto zestawić Słoweńców z Polakami. Oczywiście też mamy swoje mocne sporty, jak choćby siatkówkę, ale właśnie w kontrze do Słowenii widać znakomicie, jak marnowany jest nasz sportowy potencjał. Bo przecież nie jest tak, że w małym kraju rodzą się mistrzowie, nadludzie.

ZOBACZ WIDEO: Jakub Kochanowski po meczu ze Słowenią. "Nie ma żadnej klątwy"

Powodów jest wiele, ale wydaje się, że najistotniejszy klucz do sukcesu Słowenii leży w programie rządowym. Nazywa się Slofit i został wprowadzony jeszcze w latach 80., gdy Słowenia była częścią Jugosławii. Program zakładał, że wszystkie dzieci są testowane raz w roku. Z czasem doszła do tego technologia i dziś każdy z trenerów, ale też rodziców, może określić stan swojego dziecka.

Dzieci są testowane z różnych sportów, gdzie mierzy się ich szybkość, sprawność, koordynację, siłę oraz siłę eksplozywną. Dzięki temu trenerzy wychowania fizycznego oraz rodzice są dopingowani do indywidualnego podejścia do dzieci. Dla trenerów to też znakomite narzędzie wyszukiwania talentów i kierowania do odpowiednich sportów.

W Polsce właściwie cały ciężar wychowania sportowego najmłodszych spoczywa na rodzicach. W klasach 1-3 zajęcia bardzo często prowadzą nauczyciele niemający ku temu podstaw. To tzw. nauczyciele wychowania ogólnego, którzy zwykle ze sportem nie mają wiele wspólnego. Prawie każdy, kto ma dzieci, to przerabiał. Tak jest od dawien dawna, czy rządzi PiS, czy rządziło PO.

Tymczasem chodzi o to, że gdyby zabrano przypadkowym nauczycielom godziny, trzeba by było też zabrać pieniądze. A żaden rząd nie ma wystarczającej odwagi tego zrobić. Wyobraźmy sobie więc sytuację, że języka niemieckiego uczy nas nauczyciel, który nie mówi po niemiecku. Tak właśnie jest ze sportem.

Słoweńcy, w przeciwieństwie do Polaków, doskonale wiedzą, że wysportowane społeczeństwo, to zdrowe społeczeństwo. Postawienie na kulturę fizyczną to mniejsze wydatki związane ze służbą zdrowia. Obliczyli oni, że słoweńskie dzieci w ciągu 20 lat urosły o 1,3 proc. i są 6 kg cięższe. Nie, nie mają nadwagi. To raczej problem w Polsce.

U nas o wszystko muszą dbać sami rodzice. Co więcej, zwykle robią to "na czuja". W Słowenii tak nie jest. Rodzice mają pełną informację, czego dziecko potrzebuje, jakie są wskazania do uprawiania sportu.

Z tego wszystkiego wynika moda na aktywny tryb życia. W tym małym kraju sport uprawia ponad 75 procent osób dorosłych, u nas jest to poniżej 25 procent. Przy tej populacji oni nigdy nie będą więc potęgą sportową, my - stosując ich metody - moglibyśmy być, ale też nie będziemy.

Mamy tu więc zestawienie systemu skrajnie efektywnego i wyjątkowo nieefektywnego. Prawda taka, że nadrabiamy liczbą ludności, organizacyjnie dziś jesteśmy 100 lat za Słowenią.

ZOBACZ inne teksty autora

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×