[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Był pan zaskoczony, że po ostatnim meczu Polaków w mistrzostwach Europy Michał Kubiak wywołał pana do tablicy?[/b]
Ryszard Bosek, złoty medalista igrzysk olimpijskich w Montrealu, były reprezentant Polski w siatkówce i były selekcjoner polskiej reprezentacji: Tak, bo ja go nigdy nie zaczepiałem. Kiedy ktoś do mnie zadzwonił i powiedział o sprawie, nie wiedziałem, o co tu w ogóle chodzi. W swoich wypowiedziach nie wymieniałem nazwiska Kubiaka, więc chyba ktoś źle mu podpowiedział.
Być może obecny kapitan reprezentacji uznał, że pańskie słowa "jeżeli trenerem rządziła drużyna, nigdy nie było wyniku", dotyczyły właśnie jego. Po spotkaniu o brąz ME wspominał właśnie o tym, że zdaniem Boska to Kubiak kontroluje trenera.
To znaczy, że się poczuł odpowiedzialny. Nie mam tu nic do dodania. Wiem, dziennikarze szukali jakiejś mojej wypowiedzi, w której stwierdzałbym, że to Kubiak rządzi reprezentacją. I nie znaleźli. Byłem mocno zdziwiony, kiedy Kubiak o mnie wspomniał i dlatego zareagowałem dosyć brutalnie. Powiedziałem, żeby się po prostu zamknął, bo uważam, że nie można o starszym koledze mówić "ten człowiek". Każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie, ale jeśli używa się słów w rodzaju "niech ten człowiek pomyśli, zanim coś takiego pieprznie", to żadna z tego dyskusja. Kubiakowi w ogóle czasem zdarza się używać w wywiadach nieparlamentarnych słów, a mnie to drażni. Wiem jednak, że jest cholerykiem, tak samo jak i ja, więc w jakimś stopniu go rozumiem. Nie chowam do niego urazy. Natomiast nie zgadzam się z nim i nie podoba mi się sposób, w jaki czasem postępuje. Mam wrażenie jakby momentami wydawało mu się, że wszystko mu wolno.
Może najlepiej by było, gdybyście umówili się na rozmowę i wszystko sobie wyjaśnili.
Powiem tak: nie ja zacząłem, więc nie czuję potrzeby wyjaśniania tej sytuacji. Wręcz nie wypada, żeby starszy dzwonił do młodszego, który na niego naskoczył. Nie czuję się w obowiązku Kubiaka przepraszać. Uważam, że nie mam za co. Na pewno nie sięgnę po telefon jako pierwszy.
Owszem, zareagowałem na jego wypowiedź mówiąc o nim "nie-człowiek", a to mocne słowo. Jednak zrobiłem tak dlatego, że on wcześniej zwrócił się do mnie per "ten człowiek", dla mnie to też mocne. Ja nie jestem dla niego "tym człowiekiem". Według mnie w mowie potocznej taki zwrot jest obraźliwy. Nie ukrywam, że mówiąc o nim w ten sposób chciałem go dotknąć. Chciałem, żeby zrozumiał, że do starszego kolegi, nawet nielubianego, nie należy się tak odnosić. Gdyby powiedział "ten pan" albo "ten kolega", nie miałbym problemu. Forma, którą wybrał, pokazała, że chciał mnie zaczepić. Udało mu się.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bijatyka na ostro. To miał być spokojny mecz
Mimo wszystko mam nadzieję, że się panowie dogadacie. Obaj jesteście dużymi postaciami polskiej siatkówki. Szkoda by było, gdybyście byli skłóceni.
Ja nie mam żadnego powodu, żeby być z nim skłóconym. Jako zawodnika bardzo go cenię, bo przy swoich warunkach fizycznych osiągnął bardzo dużo. Nie muszę go jednak cenić za jego zachowanie. Dla mnie kapitan reprezentacji Polski powinien świecić przykładem w każdej sytuacji. Kubiak zachował się bardzo pięknie, dając chłopcu swoją koszulkę i chwała mu za to. Jednak dzieci patrzą też na sytuacje, kiedy rzuca się na siatkę i chce kogoś atakować. Mi się to nie podoba i mam prawo o tym mówić. Dla mnie siatkówka jest jak tenis, tyle że sześcioosobowy. Gra się przez siatkę. Agresja w stosunku do przeciwnika, w jakiejkolwiek postaci, mi nie odpowiada. Ktokolwiek będzie tak postępował, będę go krytykował. Zawsze daję przykład legendy naszego sportu Tomka Wójtowicza. On zawsze zachowywał się wzorowo. Według mnie siatkówka powinna wyglądać tak, że walczymy ze sobą używając techniki oraz taktyki i nie próbujemy dodawać pięści.
Mówi pan, że ma prawo krytycznie wypowiadać się o kapitanie kadry, a co pan powie o całej drużynie? Na koniec sezonu należy jej się krytyka?
Tak, bo oczekiwaliśmy od nich innych wyników. Oni sami też chcieli dużo więcej. Mówili, że jadą na igrzyska olimpijskie po medal, a wrócili z pustymi rękami. Wierzę, że dali z siebie wszystko, jednak liczyliśmy na więcej, niż brązowy medal mistrzostw Europy. Pochwały im się raczej nie należą, może raczej pogładzenie po głowie.
Co pańskim zdaniem nie zagrało?
Mam wrażenie, że coś się w tej drużynie wypaliło. Moim zdaniem najbardziej zawinił trener, bo to on odpowiada za grupę. Nie powiem, że Polacy nie byli zespołem, na pewno zawodnicy tej kadry bardzo się między sobą przyjaźnią. Jednak z jakiegoś powodu w trudnych momentach nie potrafili odpalić. Nie umiem powiedzieć dlaczego. Może był jakiś problem w grupie, może w treningu. Na pewno coś nie grało, bo w tych trudnych chwilach nasz zespół robił błędy i przegrywał. Jeśli w olimpijskim ćwierćfinale prowadzisz 2:1 w setach i 7:4 w czwartej partii, a przegrywasz spotkanie, coś musiało nie zadziałać. Nasi chyba już myśleli, że wygrają, i wtedy Francuzi "zaskoczyli". A Polacy zamiast złapać ich za gardło chyba się trochę przestraszyli i zaczęli popełniać błędy. Rywalom należą się słowa uznania za walkę do końca, ale to my pozwoliliśmy im uwierzyć, że mogą wygrać. Chyba zdecydowała tu mentalność, bo kiedy nasi siatkarze zostali zaatakowani, trochę tego ataku nie wytrzymali.
Kiedy mecz siatkówki zamieniał się w sportową bitwę, polski zespół nie potrafił się odnaleźć?
Podam przykład z mistrzostw Europy. W czwartym secie meczu ze Słowenią było dużo wideoweryfikacji. Dla mnie było symptomatyczne, że Słoweńcy za każdym razem stali w kółku, obejmowali się, pochyleni zaciskali pięści i pokazywali sobie nawzajem, że teraz najważniejsza jest głowa. A nasi stali po całym boisku i patrzyli na ekran. Tylko on ich interesował. Tamte sytuacje pokazały mi, że w grupie czegoś brakowało, bo takie rzeczy robi się bez świadomości.
Vital Heynen lada dzień przestanie być trenerem reprezentacji. Kto pańskim zdaniem będzie w stanie dokonać tego, co Belgowi się nie udało - zdobyć olimpijski medal?
Od dawna mówię, że trzeba dać szansę Michałowi Winiarskiemu i w pełni polskiemu sztabowi szkoleniowemu, złożonemu z naszych najlepszych trenerów. Michał przez lata był jednym z najlepszych siatkarzy na świecie, przez pewien czas być może nawet najlepszym. Ma już pewne doświadczenie trenerskie, dwa lata był asystentem Roberto Piazzy, a od dwóch lat samodzielnie prowadzi Trefla Gdańsk i ma dobre wyniki. Młodzi się przy nim rozwijają, ze starszymi daje sobie radę. Jest młody, perspektywiczny, ale ma na tyle doświadczenia, że mógłby dać sobie radę. I zna polską mentalność lepiej, niż ktokolwiek z zagranicy.
Przeciwnicy Winiarskiego mówią, że miałby problem, żeby okiełznać starszych zawodników, bo ci traktowaliby go jako kolegę z boiska.
Odpowiem tak: Jurek Wagner dla nas wszystkich był kolegą z boiska. To kwestia wzajemnej akceptacji zmiany ról i zrozumienia wspólnej misji. Mariusz Wlazły jest przyjacielem Michała, a jakoś nie widziałem, żeby podskakiwał mu w czasie meczów Trefla.
Niezależnie od tego, kto zostanie nowym selekcjonerem, ta osoba powinna chyba dostać kredyt zaufania i czas do kolejnych igrzysk.
U nas o czas dla trenerów jest trudniej, niż w innych krajach, bo siatkówka jest popularnym sportem i wszyscy, kibice, działacze, sponsorzy, oczekują medali Ligi Narodów, mistrzostw Europy czy świata. Zgadzam się jednak, że najważniejszy będzie plan selekcjonera na igrzyska. We wszystkich innych imprezach mieliśmy w ostatnich latach duże sukcesy, a powtórzenia tego naszego z Montrealu z 1976 roku wciąż nie możemy się doczekać.
Czego by pan życzył nowemu trenerowi reprezentacji Polski?
Proste pytanie: Żeby wygrał igrzyska w Paryżu.
Czytaj także:
Ignaczak ostro potraktował Heynena. To mu zarzuca
Zaskakujące wieści przed wyborami w PZPS. "Przekaże mu głosy"
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)