Heynen popełnił kardynalny błąd. Drzyzga mówi o tym wprost

- Moim zdaniem najlepszy byłby "świeży" w naszym środowisku trener, który nie ma o nikim wyrobionego zdania - mówi o następcy Vitala Heynena Fabian Drzyzga, dwukrotny mistrz świata w siatkówce.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Fabian Drzyzga Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Fabian Drzyzga
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak patrzysz na sezon reprezentacyjny kilkanaście dni po jego zakończeniu?

Fabian Drzyzga, rozgrywający reprezentacji Polski w siatkówce i Asseco Resovii Rzeszów: Był inny niż wszystkie, mam tu na myśli głównie Ligę Narodów i nasz czterotygodniowy pobyt w "bańce" w Rimini. Pod względem sportowym uważam, że był dobry, bo zdobyliśmy dwa medale: w VNL srebro, a w mistrzostwach Europy brąz. To nie były dla nas imprezy docelowe, ale nie uważam, żeby polska siatkówka była tak bogata w medale, żebyśmy wybrzydzali na te dwa, które dołożyliśmy. Jest jednak oczywiste, że oczekiwania były dużo większe, zwłaszcza względem igrzysk olimpijskich. Cóż, taki jest sport, straciliśmy szansę na medal po twardej, sportowej walce.

Michał Kubiak po ostatnim meczu w mistrzostwach Europy powiedział wprost: sezon był do dupy.

Wydaje mi się, że Michał miał na myśli to, co stało się na igrzyskach. Może też swoje zdrowie, bo miał trochę problemów. Ja mówię tak, jak czuję. Oczywiście, wolałbym mieć jeden medal olimpijski, niż dwa z Ligi Narodów i mistrzostw Europy. Tylko że teraz nic z tym nie zrobię. Może za trzy lata.

Kiedy wróciliście po igrzyskach do treningów, spisaliście swoje przemyślenia na kartkach, a potem Michał Kubiak wszystko spalił. Zdradzisz, co wtedy napisałeś?

Nic odkrywczego. Wtedy chodziło o to, żeby skupić się na pracy, która była przed nami. Nie można żyć przeszłością, cały czas wspominać tego co złe, tak samo jak nie można ciągle myśleć o tym, co było dobre. Moim zdaniem życie nie lubi takiego rozpamiętywania. Trzeba było się otrzepać i iść do przodu. Każdy z nas miał przed sobą mistrzostwa Europy, teraz sezon klubowy. Życie toczy się dalej. Jedna impreza, nawet najważniejsza, nie przekreśla, co zrobiliśmy. Nie możemy się poddać, stracić woli walki o kolejne sukcesy, bo w Tokio nam się nie udało. Mamy za dużo ambicji, żeby tak do tego podejść. Kolejne igrzyska już za trzy lata. Trzeba podnieść głowę wysoko, robić swoje i nie myśleć już o tym, co się wydarzyło.

ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!
Z drugiej strony trzeba olimpijską porażkę przeanalizować i rozliczyć, żeby wyciągnąć z niej wnioski. Czego twoim zdaniem zabrakło w Japonii? Umiejętności? Pomysłu? Szczęścia? Zdrowia?

Zdrowia na pewno. Michał Kubiak jest kapitanem tej drużyny, bardzo potrzebną osobą. Nawet jeśli nie gra najlepiej w ataku, robi wiele innych rzeczy, które są przydatne drużynie. W Tokio miał problem, każdy się zastanawiał, czy zdąży się wyleczyć. A to zabiera energię. Z dzisiejszej perspektywy uważam, że być może również trochę formy. Na mistrzostwach Europy, które wzięliśmy z marszu, wyglądaliśmy chyba lepiej, niż na igrzyskach.

A trzecia rzecz: W Rimini spędziliśmy za dużo czasu rywalizując o miejsca w dwunastce. Odniosłem wrażenie, że ta walka w pewnym sensie wypruła niektórych z nas fizycznie i mentalnie. Z niektórych z nas po nominacji na igrzyska trochę zeszło ciśnienie. Z mojego doświadczenia reprezentacyjnego wynika, że kiedy zamykaliśmy skład szybciej, każdy mógł się oswoić z myślą, że jedzie na dużą imprezę i bardziej skupiał się na treningach, a potem na turnieju docelowym.

Vital Heynen stwierdził, że ze zdrowym Kubiakiem zdobylibyście medal olimpijski. Też tak uważasz?

Tak. To jest jednak gdybanie, a ja nie lubię gdybać. Równie dobrze możemy sobie mówić, że byłby medal, gdybyśmy przypilnowali kilku akcji w czwartym secie meczu z Francją. Ale nie przypilnowaliśmy. Czasu nie cofniemy.

Heynen mówił też: Na MŚ 2018 Kubiak - Drzyzga to była złota kombinacja. Czy ty szczególnie odczułeś brak zdrowego Michała na boisku?

Moim zdaniem cała drużyna w jakiś sposób to odczuła. Michał ma duży wpływ na drużynę. Niektórzy się go boją, niektórzy mają do niego duży, czasami nawet za duży respekt, który on wzbudza swoją posturą i językiem ciała. Ja uwielbiam z Michałem grać. Wiem, że nawet jak gra słabiej, przyjdą momenty, w których zrobi to, co do niego należy. Czy mi go brakowało? To za duże słowo. Myślę, że w dużo trudniejszej sytuacji był Olek Śliwka, który w czasie igrzysk do ostatniej chwili przed meczem nie wiedział, czy zagra czy nie.

W ćwierćfinale z Francją do pewnego momentu wszystko szło dobrze. Dlaczego tylko do pewnego momentu?

W głowie utkwiła mi jedna rzecz: kompletnie nie potrafiliśmy zatrzymać Francuzów blokiem. Obijali nas niemiłosiernie, a my nie mogliśmy znaleźć na to sposobu. I z tego co pamiętam, od połowy czwartego seta chyba nie robiliśmy im żadnej krzywdy zagrywką. No i oczywiście to, że prowadząc w czwartej partii nie mogliśmy zrobić przejścia przy dość prostym serwisie Nicolasa Le Goffa. Od tego zaczęły się nasze późniejsze problemy.

Myślisz, że to, co graliście na IO, nawet biorąc pod uwagę wszystkie te problemy, które mieliście, w trochę innych okolicznościach wystarczyłoby do medalu?

Wydaje mi się, że tak, ale życie pokazało coś innego. Nie byliśmy daleko od strefy medalowej, ale nawet gdybyśmy do niej weszli, nie byłoby pewności, że zdobędziemy medal. Brazylia, jeden z głównych faworytów, przecież znalazła się w czwórce, a skończyła igrzyska poza podium. Ten turniej ułożył się inaczej, niż wszyscy myśleli. Dużo było w nim niespodzianek i dużych rozczarowań.

Bardzo trudno było się wam pozbierać na mistrzostwa Europy? Z jakim nastawieniem ty do nich podchodziłeś?

Pierwsze dni po igrzyskach nie były najmilszymi w moim życiu, choć oczywiście cieszyłem się, że po długim czasie mogłem wrócić do rodziny, żony, córki. Żona może jednak potwierdzić, że przez trzy, cztery dni byłem z nią, ale tak naprawdę mnie nie było. Miałem momenty, w których nie było ze mną za bardzo kontaktu. Musiałem poukładać sobie w głowie to wszystko, co się stało. Na szczęście wszyscy podeszli do nas wtedy po ludzku. Mam na myśli nie tylko nasze rodziny, ale też kibiców, dziennikarzy. Dali nam spokój, nikt nic od nas nie chciał. Dostaliśmy czas i za to wszystkim dziękuję.

Powtórzę jednak, że mimo spokoju, który mieliśmy, trudno było się nam pozbierać. Przecież bardzo długo mieliśmy w głowach tylko igrzyska, a potem nie zrealizowaliśmy naszego celu. Myślałem sobie: Jeszcze 24 godziny temu byłem w Japonii, a teraz jestem już w domu i mogę tylko patrzeć w telewizji, jak inni biją się o to, co ja tak bardzo chciałem zdobyć. A potem nagle musiałem pojechać na zgrupowanie, iść na trening i przygotowywać się do mistrzostw Europy, które w tym wypadku, niczego im nie ujmując, były tylko mistrzostwami Europy.

Mi w "otrzepaniu się" pomogły rozmowy z żoną i rodzicami. A później bardzo dobra atmosfera w naszej grupie, która świetnie ze sobą żyje. Uważam, że właśnie to było i jest naszą największą siłą. Przyjechaliśmy do Spały, pogadaliśmy napiliśmy się razem piwa, jak chcieliśmy to mogliśmy wyłożyć karty na stół i powiedzieć o tym, co nas boli. Pomogliśmy sobie nawzajem.

Pewnie gdybyście nie grali mistrzostw Europy u siebie, gdybyście mieli jeździć po innych krajach i grać przy pustych trybunach, dalibyście sobie z nimi spokój.

To, jak wyglądały mecze mistrzostw, było piękne. Stęskniliśmy się za taką atmosferą. Od małego byliśmy do niej przyzwyczajeni, potem nagle kibiców nam zabrano i zrobiło się dziwnie. W Krakowie, Gdańsku i Katowicach wróciliśmy do normalności i było super. Dawało nam to bardzo dużo motywacji. Dzięki trybunom łatwiej było nam mobilizować się na mecze w fazie grupowej, kiedy fizycznie i mentalnie nie byliśmy jeszcze w stanie grać na swoim normalnym poziomie.

Za chwilę w reprezentacji Polski zacznie się nowy rozdział. Rozdział, w którym nie będzie już Vitala Heynena. Masz wymarzonego kandydata na jego następcę?

Nie jestem od zatrudniania i zwalniania selekcjonerów, ale jak się nad tym zastanawiam, uważam, że dobrą opcją byłaby współpraca z trenerem, który nie jest w żaden sposób zakorzeniony w polskiej lidze. Ktoś taki siłą rzeczy musi mieć w pamięci dobry czas, który przeżył w konkretnym klubie z konkretnymi zawodnikami i potem z automatu ma dobre zdanie o pewnych graczach lub osobach. Klub i kadra to światy, które bardzo się różnią. Dlatego moim zdaniem najlepszy byłby "świeży" w naszym środowisku trener, który nie ma o nikim wyrobionego zdania.

A zatem twoim zdaniem powinien to być ktoś inny niż Nikola Grbić, Michał Winiarski czy twój obecny trener w Resovii Rzeszów Alberto Giuliani?

Ja po prostu mówię, że świeżość i niezbyt duża znajomość polskiego środowiska jest według mnie dużym atutem. Nie mówię jednak, że wybór Michała, Nikoli czy Alberto będzie zły. Nie zamierzam nikogo polecać ani też do kogoś zniechęcać. Mamy nowego prezesa PZPS, Sebastian Świderski przez lata bardzo dobrze zarządzał ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, pokazał, że umie podejmować dobre decyzje. Trzymam kciuki, żeby w nowej roli podejmował kolejne.

Po tym, jak odszedł Stephane Antiga, nie gryzłeś się w język mówiąc o współpracy z nim. A jak będziesz wspominał Heynena?

Vital niczego złego mi nie zrobił. Cały czas był sobą, nie zmieniał się przez te kilka lat pracy. Zawsze będę o nim mówił bardzo dobrze, zarówno o tym, jakim był trenerem, jak i człowiekiem. Popełniał błędy, jak każdy z nas, ale świetnie mi się z nim współpracowało i rozmawiało. Nie widział w nas tylko zawodników, ale też ludzi, którzy mają swoje życie, swoje rodziny. Za to wielkie dzięki dla niego. Nie ma wielu takich trenerów. Obyśmy z czasem za nim nie zatęsknili.

Już po mistrzostwach przez pewien czas głośniej było o twojej żonie niż o tobie. Poruszyła ważny problem - że lubimy oceniać innych, i to bardzo krytycznie, po pozorach. Potem ty włączyłeś się w dyskusję, udzielając żonie wsparcia.

Czy się włączyłem? Po prostu zamieściłem post na Instagramie, który chciałem dodać z takim samym podpisem już dużo wcześniej. On nie miał nic wspólnego ze wspomnianą sytuacją. Nie zmienia to jednak faktu, że wspieram żonę w tym, co zrobiła. Dostała mnóstwo wiadomości od kobiet, które są krytykowane albo nawet wyśmiewane, i które często znajdują się w dużo trudniejszych sytuacjach, niż nasze małżonki, oceniane za to jak prezentowały się na trybunach w czasie naszych meczów. Ja powiem tak: Nie każdemu musimy się podobać, jednak to nie powód, żeby wypisywać bardzo przykre słowa czy obrażać. Zwłaszcza jeśli robimy to w internecie, gdzie jesteśmy anonimowi. Zresztą moim zdaniem nie powinniśmy być.

O gustach się nie rozmawia. Nic mi do twojego, a tobie do mojego. Ludzie nie zdają sobie sprawy jak osoby, które nie są przyzwyczajone do negatywnych opinii pod swoim adresem od obcych osób, przeżywają te opinie. Zamykają się w sobie, płaczą, boją się wyjść z domu. Wszystkim radzę, żeby dwa razy się zastanowili, zanim coś takiego napiszą. A najlepiej, żeby w ogóle nie pisali. Każdy może wyglądać jak chce i robić co chce, dopóki nie robi innym krzywdy.

W tym kontekście przypominają mi się słowa Bartka Kurka, które padły po MŚ 2018: Nie oceniajmy kogoś, dopóki nie przejdziemy chociaż dwóch kroków w jego butach.

Zgadzam się z Bartkiem.

Chciałbym cię jeszcze prosić o kilka słów o Agnieszce Michlic. Jednej z najlepszych sędzi siatkarskich nie tylko w Polsce, ale i na świecie, zmaga się z chorobą nowotworową.

Nie wiem ile jest kobiet, które sędziują nasze mecze, ale na pewno niewiele. A pani Agnieszka faktycznie jest w czołówce arbitrów. Życzę jej dużo zdrowia i wytrwałości i trzymam za nią kciuki. Jak całe siatkarskie środowisko.

Czytaj także:
Horror w meczu o finał! Polscy siatkarze prowadzili już 2:0!
Polskie i światowe legendy sportu - rozpoznajesz je na zdjęciach?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×