Trener Anastasi ujarzmił temperament siatkarzy. "Nie mogłem być zdenerwowany, bo wtedy wszyscy ruszylibyśmy na sędziego"

Materiały prasowe / plusliga.pl / Na zdjęciu: Andrea Anastasi
Materiały prasowe / plusliga.pl / Na zdjęciu: Andrea Anastasi

Jastrzębianie w hali Torwar dwukrotnie cieszyli się ze zwycięstwa, ale system challenge weryfikował decyzje sędziów. - Mówiłem "Bartek, nie dyskutuj. Damian, nie idź tam". To dla mnie nietypowe - stwierdził trener Projektu Warszawa, Andrea Anastasi.

Siatkarze Projektu Warszawa pokonali we własnej hali mistrzów Polski w meczu 3. kolejki PlusLigi. Na Torwarze panowała atmosfera rodem z pięściarskiego ringu, a używając tej analogii gospodarze byli "liczeni" dwukrotnie. Przy piłkach meczowych kamery challenge'owe były bezlitosne dla jastrzębian.

- Nie wiem, jak to się stało. Obie drużyny walczyły jak diabli. Ten mecz żył własnym życiem na tyle, że chyba po raz pierwszy w ogóle nie dyskutowałem z sędziami. Mówiłem chłopakom "Spokojnie, spokojnie", czy "Bartek, nie dyskutuj, Damian, nie idź tam". To dla mnie bardzo nietypowe, dziwne, że zareagowałem w ten sposób - stwierdził po spotkaniu trener Andrea Anastasi. Jak przyznał jednak chwilę później, nic w tym dziwnego. - W końcu trudno krzyczeć na osobę (Andrea Gardini - przyp. red.), u której było się świadkiem na ślubie - dodał Włoch.

Dotknięcie siatki na wagę dwóch setów

Było 16:17 w tie-breaku i drużyna prowadzona przez Andrę Gardiniego, jak się wydawało, wygrała kolejną akcję fetując zwycięstwo. Jak się okazało przedwcześnie, bo jeden z zawodników Jastrzębskiego Węgla wpadł w siatkę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał najpiękniejszej golfistki na świecie!

- Muszę być szczery, nie widziałem tego dotknięcia siatki u rywali. Ktoś za mną krzyknął: "Może blok dotknął siatki". Poprosiłem o sprawdzenie, które rzeczywiście wykazało błąd, co teraz z perspektywy czasu uważam za dość zabawne. Mieliśmy szczęście, ale moim zadaniem było uspokoić zawodników przed piątym setem - wyjaśnił szkoleniowiec stołecznej ekipy.

Do dość kuriozalnej sytuacji doszło także w końcówce czwartej partii. Najpierw przy piłce setowej skuteczność swojej obrony, negując decyzję specjalistów od "challenge'u", próbował udowodnić Damian Wojtaszek. Chwilę później drugi sędzia spotkania dwukrotnie po jednej z akcji musiał obejrzeć powtórkę na monitorze.

- Najpierw sędzia podjął decyzję o autowym ataku. Później ocenił, że piłka była po bloku, co weryfikowaliśmy. Dotknięcia nie było, ale wydaje mi się, że później trener Gardini chciał sprawdzić czy nie było obcierki w obronie po naszej stronie. To nie był łatwy mecz dla arbitrów. Wykorzystaliśmy ten moment trochę jako czas, bo dość wcześnie w tym secie wyczerpaliśmy limit przerw - zauważył były trener reprezentacji Belgii, Hiszpanii, Włoch oraz Polski.

"Przez tydzień byłem jak zombie"

Warszawianom udało się nieco przyćmić największą gwiazdę jastrzębian, Stephena Boyera, nieco zawiódł też Trevor Clevenot. Trener Anastasi nie ma jednak wątpliwości, że jest jeszcze zbyt wcześnie, by obie drużyny prezentowały pełnię swoich możliwości.

- Cieszę się, ale technicznie i taktycznie możemy grać jeszcze lepiej. Jesteśmy praktycznie tym samym zespołem, co w zeszłym roku, wzmocnionym przyjściem Petkovića. Jestem przekonany, że Mateusz Janikowski może jeszcze dużo wnieść do naszej linii przyjęcia. Mamy też podwójną zmianę, "Supi" jest bardzo mocny w bloku, z kolei Kowalczyk dysponuje trudną zagrywką. Cały czas próbujemy wycisnąć maksymalny potencjał z tej grupy zawodników - podkreślił trener Projektu Warszawa.

Wygrana z takim rywalem to dla warszawian nie lada sukces. Tym bardziej, że kłopoty zdrowotne, typowe dla okresu jesiennego, również dały się we znaki brązowym medalistom mistrzostw Polski.

- Mam nadzieję, że wirus grypy nas ostatecznie opuścił. Mi niestety też nie udało się zachować w zdrowiu i przez tydzień byłem jak "zombie". Zawodnicy mają troszkę odporniejsze organizmy i wyszli z tego szybciej. To są małe detale, które mogą gdzieś zrobić różnicę na boisku - zakończył Andrea Anastasi. Warszawian w następnej kolejce spotkań czeka wyjazd do Kędzierzyna-Koźla.

Zobacz również:
Gino Sirci: Topowa kadra i topowy klub to za dużo dla jednego trenera
Vital Heynen cały czas w grze. Prezes PZPS rozmawia z kandydatem

Źródło artykułu: