Wsadziła kij w mrowisko. Szczera opinia o Święcie Niepodległości

O Kai Godek mówi: "Ma krew na rękach". O pomysłach ministra edukacji: "Brak cenzuralnych słów". Katarzyna Skorupa odważnie zabiera głos w sprawach społeczno-politycznych. Dlaczego inni sportowcy wolą milczeć? - Są zależni i się boją - uważa.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
uczestnicy Marszu Niepodległości PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: uczestnicy Marszu Niepodległości

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Kilka tygodni temu nakleiłaś swoje duże zdjęcie na Placu Defilad w Warszawie. Dlaczego się na to zdecydowałaś? Czym jest projekt InsideOut?

Katarzyna Skorupa, 150-krotna reprezentantka Polski w siatkówce, olimpijka z Pekinu: Projekt Inside Out był akcją Fundacji Sexed.pl. Chodziło w nim o wsparcie walki o rzetelną edukację seksualną, która jest ważna i potrzebna, "jest dla nas i o nas". W projekcie mógł wziąć udział każdy. Efekt końcowy to ogromna instalacja z portretami osób wspierających na Pałacu Kultury i Nauki. Cieszę się, że mogłam być częścią tej inicjatywy.

Napisałaś wtedy, że rzetelna edukacja seksualna jest fundamentem do budowania zdrowego, świadomego i empatycznego społeczeństwa. To duży problem, że tylu ludzi w Polsce, w tym ważnych ludzi, uważa jakąkolwiek edukację seksualną za coś niepotrzebnego, wręcz złego?

Wynika to z niezrozumienia, czym jest edukacja seksualna. Tutaj kluczowych jest wiele czynników, między innymi właśnie brak edukacji seksualnej już w szkole i wpływ Kościoła katolickiego. Pamiętam, że w podstawówce zajęcia religii miały być czymś na kształt "edukacji". Pamiętam też, jakie herezje opowiadała katechetka. Ja już jako dziecko wiedziałam, że to są bzdury. Ale czy moi rówieśnicy też?

Obecny minister edukacji nie mówi o potrzebie wprowadzenia edukacji seksualnej, za to wspomina na przykład o potrzebie "ugruntowywania cnót niewieścich". Co sobie myślisz, gdy to słyszysz?

Myślę dużo rzeczy, których w żadnych cenzuralnych słowach nie mogę wyrazić.

A kiedy Sejm przyjmuje do dalszych prac projekt Kai Godek "Stop LGBT", który zakłada m.in. zakaz organizowania parad i marszów równości?

Pani Godek jest radykalną fundamentalistką. Ma krew na rękach, bo odpowiada za tysiące ludzkich dramatów, nie tylko za śmierć Izy z Pszczyny, ale też innych kobiet, o których tragediach nie było tak głośno, albo o których nawet nie wiemy.

Chyba żadna inna osoba ze świata sportu nie pokazuje tak otwarcie, że nie po drodze jej z obecną władzą.

Sportowcy są zależni i boją się mówić. Oczywiście są pojedyncze przypadki, ale to jest mało. Jesteśmy uzależnieni od środowiska, w którym żyjemy, od wizerunku, umów i sponsorów. Poza tym w powszechnym przekonaniu nie powinniśmy mówić o polityce. Czemu? Nie wiem. Tak jakbyśmy nie byli obywatelami z prawem do głosu i z takimi samymi obowiązkami wobec państwa, jak wszyscy inni.

10 października wzięłaś udział w manifestacji "ZostajeMY w Unii". Jej uczestnicy protestowali przeciwko działaniom rządu, które w ich rozumieniu mogą doprowadzić do Polexitu. 

Dla mnie jest oczywiste, że kolejne kroki rządzących prowadzą do Polexitu. A ja jestem obywatelką Europy, bliskie mi są postulaty unijne. I dlatego uważam, że udział w manifestacji był moim obowiązkiem.

Czy 11 listopada pojawisz się na kolejnej demonstracji, Antyfaszystowskiej, która ruszy z Placu Unii Lubelskiej w Warszawie? Ty i twoje środowisko chcecie pokazać, że Święto Niepodległości jest także świętem osób LGBT?

Akurat nie mogę być na manifestacji, ale uważam, że Święto Niepodległości jest świętem wszystkich Polaków, a nie tylko białych, heteroseksualnych katolików.

W ubiegłym roku, po dziewięciu sezonach spędzonych w zagranicznych klubach, wróciłaś na stałe do Polski. Kilkanaście miesięcy to sporo czasu na obserwacje. Czy oceniając po tym, co zaobserwowałaś, możesz powiedzieć, że nastawienie do osób LGBT jest teraz w Polsce inne niż w 2011 roku, kiedy wyjeżdżałaś do Włoch? Mam na myśli nastawienie społeczeństwa, nie rządzących.

Myślę, że świadomość ludzi rośnie wraz z wielkością aglomeracji. Im więcej ludzi, tym większa różnorodność i większe zrozumienie. Niestety, ogółem rzecz biorąc, nie zmieniło się wiele.

Spotkały cię przez ten rok jakieś przykre sytuacje, których źródłem były twoja orientacja, twoje wypowiedzi, poglądy?

Proszę sobie przypomnieć chociażby ubiegłoroczne wybory prezydenckie i hasła rzucane wtedy przez polityków. Jak te, że LGBT to ideologia, a nie ludzie. Przecież to dotyczy mnie bezpośrednio i jest krzywdzące zarówno dla mnie, mojej rodziny, jak dla całego środowiska LGBT, a więc dla milionów ludzi.

Ostatnio udzieliłaś wywiadu dla strony internetowej TVP Sport, w którym bardzo stanowczo mówiłaś o roli siatkówki kobiecej w Polsce. Nazwałaś ją "ładnym dodatkiem do męskiej". Uważasz, że dużo słabsza i biedniejsza od PlusLigi Tauron Liga oraz mniejsze znaczenie w świecie kobiecej reprezentacji nie jest przypadkiem, a efektem braku woli do działania?

Siatkówka w wydaniu kobiet jest w Polsce w momencie, w którym jest, na skutek wieloletnich zaniedbań. To, co widzieliśmy na zdjęciu, od którego się zaczęło, jest wierzchołkiem góry lodowej. To jest olbrzymi systemowy problem i to nie tylko w Polsce.

Zdjęcie, o którym wspominasz, wykonano po Superpucharze Polski w Lublinie. Zabolało cię, kiedy zobaczyłaś Bena Toniuttiego z czekiem na 100 tysięcy złotych i Jelenę Blagojević z czekiem na połowę tej kwoty?

To było obrzydliwe i niesprawiedliwe. Za taki sam wysiłek, pracę i za ten sam sukces kobiety dostały połowę tej kwoty, co mężczyźni. Tak nie powinno być.

Katarzyna Skorupa zamieszcza swoje zdjęcie na placu Defilad w Warszawie w ramach akcji Inside Out (fot. Adrian Obreczarek) Katarzyna Skorupa zamieszcza swoje zdjęcie na placu Defilad w Warszawie w ramach akcji Inside Out (fot. Adrian Obreczarek)

Myślisz, że są jakieś szanse, żeby w siatkówce było kiedyś tak, jak w tenisie? Tam mężczyźni i kobiety zarabiają od pewnego czasu tyle samo.

Myślę, że dopóki będziemy siedzieć cicho, tak jak to mam miejsce, to nigdy się nic nie zmieni. W kuluarach nikomu się takie traktowanie nie podoba, ale tylko jednostki mówią o tym publicznie. Chwila szumu i sprawa zamieciona pod dywan.

Z drugiej strony nie sposób oczekiwać, żeby piłkarki zarabiały tyle samo co piłkarze, a kolarki tyle, co kolarze. Może kruszenie kopii o dyscypliny uważane za typowo męskie nie ma sensu? Może zamiast tego lepiej wypromować kilka sportów typowo kobiecych?

"Z drugiej strony"... Wyprowadza mnie z równowagi to pytanie. Co to znaczy sport typowo kobiecy? Czyli kobiety nie powinny grać w piłkę nożną bo społeczna chora norma przewiduje, że to jest sport męski? Czy nie tak samo jest ze społeczną chorą normą, kto ma stać przy garach?

Skoro ta kwestia cię denerwuje, zapytam o mniej drażniącą sprawę. Chyba. Niedługo dowiemy się, kto będzie nowym trenerem żeńskiej reprezentacji Polski. Liczysz na to, że nowe władze PZPS wybiorą fachowca z najwyższej półki? Powołanie grupy roboczej z Aleksandrą Jagieło na czele daje ci taką nadzieję?

Mam nadzieję, że wybiorą najlepszą opcję. A co do Oli, według strony PZPS jest jedyną kobietą w zarządzie. Oprócz 22 mężczyzn. Chciałabym, żeby jej obecność miała znaczenie, ale nie ma. Liczę na to, że pod rządami prezesa Sebastiana Świderskiego kobiety będą miały coraz większą reprezentację we władzach związku. W końcu mówimy o Polskim Związku Piłki Siatkowej, a nie o Polskim Związku Piłki Siatkowej Mężczyzn. Bardzo bym się cieszyła, gdyby decyzji o siatkówce kobiet nie podejmowali prawie wyłącznie mężczyźni. Mamy w Polsce dużo świetnych siatkarek, które zakończyły kariery i znają siatkówkę od podszewki. Warto by było wykorzystać ich doświadczenie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: olbrzymie święto na ulicach! Te obrazki robią wrażenie
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×