Nie czuję się aż takim staruszkiem, żeby kończyć karierę - rozmowa z Dawidem Murkiem, kapitanem AZS Częstochowa

W poniedziałek, 14. września stało się faktem, że z częstochowskim klubem dwuletnią umową związał się Dawid Murek - jedna z ikon drużyny spod Jasnej Góry. On sam podkreśla, że bardzo się cieszy z tego powrotu i ma nadzieję, że zespół sprawi w tym sezonie co najmniej kilka niespodzianek.

W tym artykule dowiesz się o:

Kinga Popiołek, Adrian Heluszka: Nie sposób nie zacząć od pytania jak się pan czuje z powrotem po tylu latach w Częstochowie?

- To super uczucie. Bardzo się cieszę, że udało mi się wrócić do Częstochowy, bo ja już wcześniej mówiłem, że karierę będę chciał zakończyć właśnie w tym miejscu i taki moment przyszedł. Bardzo się cieszę, że Częstochowa wyszła z dwuletnią opcją i kontrakt podpisałem właśnie na te dwa lata. Wiemy, co jest teraz w Bełchatowie, tam próbują tworzyć zespół na Ligę Mistrzów. Dlatego też poczynione takie, a nie inne transfery: przyszedł Michał Winiarski i zrobiło się pięciu na jednej pozycji.

Czy przyjście Michała Winiarskiego do Bełchatowa pomogło panu w podjęciu decyzji o związaniu się z AZS-em?

- Na pewno tak. Cieszę się, że Częstochowa wykorzystała jeszcze ten moment, aby, że się tak wyrażę, skorzystać z moich usług. Zresztą szukali zawodnika na tę właśnie pozycję, a w tym okresie już niemalże wszystkie zespoły miały składy pozamykane. Jestem zadowolony z tego, że będę grał w Częstochowie, można powiedzieć, iż jestem tu u siebie, tutaj mam rodzinę. Powinno być dobrze.

Powiedział pan, że chciałby zakończyć karierę w Częstochowie. Czy to oznacza, że po dwóch latach nastąpi ten koniec?

- Nie ukrywam, że latka lecą... Ale znowu nie czuję się aż takim staruszkiem, żeby kończyć karierę. Mam nadzieję, że jeszcze trochę pociągnę i gdzieś tam ugramy coś jeszcze z tym młodym zespołem. Będziemy robić wszystko, żeby Częstochowa się liczyła. To drużyna z ogromnymi tradycjami, która wcześniej zawsze grała w czołówce, w finałach. Także miejmy nadzieję, że z czasem do tego wrócimy.

Czy względy finansowe miały dla pana znaczenie?

- Nie, nie, absolutnie. W tym przypadku chodzi o to, żeby grać jak najwięcej. W Bełchatowie mogłoby to stać pod wielkim znakiem zapytania, ponieważ byłoby nas pięciu i jeden musiał by nawet usiąść na trybunach.

Wielu kibiców widzi w panu lidera tego zespołu, czy czuje się pan na siłach, aby nim być?

- Czy ja wiem czy takim liderem? Zawsze uciekałem od tego, aby być liderem, chciałem robić na boisku tylko to, co do mnie należy. Będę robił wszystko to, co do tej pory, nic nie będę zmieniał. Mam tylko nadzieję, że ci młodzi zawodnicy przechwycą ode mnie to doświadczenie, jakim dysponuję i będą sobie dobrze radzili.

Zmiana klubu, to w tym przypadku tez zmiana priorytetów. Zapewne inne cele były w Jastrzębiu i Bełchatowie, a czy tutaj rozmawiał pan, jako kapitan drużyny, z działaczami na temat ich oczekiwań?

- Nie prowadziliśmy jeszcze takich rozmów, mam nadzieję, że będzie czas na to. Nie spodziewałbym się jednak jakichś wygórowanych celów przed tą drużyną, bo trzeba patrzeć na wszystko realnie. To wciąż jest młody zespół, który cały czas się uczy i zdobywa doświadczenie z każdym rokiem. Miejmy nadzieję, że ta Częstochowa będzie grała i robiła miłe niespodzianki, dla kibiców przede wszystkim. I może będzie nam się udawało wygrywać z tymi zespołami z pierwszej czwórki, które niewątpliwie się wzmocniły.

A jaki będzie układ sił? Czy ktoś przerwie supremację Skry Bełchatów?

- Jeszcze niedawno byłem w Bełchatowie i czułem jak każdy zespół chciał z nim wygrać. Zresztą, jak dwa lata temu byłem w Jastrzębiu, to robiłem wszystko, żeby ten Bełchatów przegrał. Teraz jestem w Częstochowie i również będę robił wszystko, żeby w końcu Skra przegrała. Chociaż zdajemy sobie sprawę z tego, że będzie to trudne zadanie, ponieważ mają tam zespół, który ma osiągać sukcesy nie tylko na własnym podwórku, ale i również na arenie międzynarodowej. Ale może... Dlaczego nie?

Nie możemy pominąć tematu sukcesu polskiej reprezentacji. Nie było panu żal, że to nie pan wraca z Izmiru ze złotym medalem na szyi?

- Żal może nie, bo troszeczkę już to przeszło. Należy tylko się cieszyć, że tyle młodzieży wchodzi do reprezentacji i nie widać dziury po tych trzech naszych nieobecnych, których wykluczyły kontuzje. Cieszy to, że bez kluczowych zawodników potrafiliśmy wygrać mistrzostwo Europy, na które czekaliśmy od dłuższego czasu. Wszyscy się tym teraz cieszą i to jest najważniejsze.

Młodzież w kadrze, młodzież w drużynie. Jak się pan zapatruje na taką młodą drużynę, w której pan odgrywał będzie rolę mentora?

- Na pewno jeszcze nie byłem w takiej roli. Jest do dla mnie nowe wyzwanie, będą nowe przeżycia z nim związane. Pewnie będzie jakoś inaczej, być może obędzie się bez takiej dużej presji, jaka była choćby w Bełchatowie. Dlatego mam nadzieję, że tutaj będziemy grali to, co potrafimy najlepiej, a młodzi będą się cały czas kształcić w tym kierunku. W końcu ocierają się o reprezentacje, mamy Mistrza Europy, który niedługo wróci, a przed całą drużyną stoi jeszcze wiele wyzwań.

Z Dawidem Murkiem rozmawiali Kinga Popiołek oraz Adrian Heluszka

Komentarze (0)