Spotkanie bełchatowianie zaczęli dosyć ospale. Dość powiedzieć, że goście mocno poturbowali miejscowych zagrywką. Po asie Mariana Iuliana Bali Rumuni prowadzili już 8:4. Jednak po paru minutach role się odwróciły i to podopieczni Slobodana Kovaca punktowali serwisem i na tablicy wyników pojawił się remis 10:10.
Kiedy po skutecznym bloku Mateusza Bieńka PGE Skra prowadziła 19:15, wydawało się, że sytuacja jest już pod kontrolą. Ale goście zmniejszyli straty do jednego punktu w końcówce 21:20. W tym krytycznym momencie swoje ataki kończył Dick Kooy i to po jego akcji bełchatowianie mogli cieszyć się z wygrania pierwszej partii.
W drugiej odsłonie meczu obraz gry nie uległ zmianie. Po w miarę wyrównanym początku goście od stanu 8:8 odskoczyli na 10:13. Od razu o czas poprosił Slobodan Kovac i po przerwie jego zawodnicy wyrównali 13:13. I tak gra znowu toczyła się punkt za punkt. W końcówce to mistrzowie Rumunii tym razem odskoczyli 22:20. Skończony atak Aleksandara Atanasijevicia oraz skuteczny blok dały kolejny remis 22:22. Po ataku Mateusza Bieńka bełchatowianie mieli drugą piłkę setową. Chwilę później wykorzystał ją Mikołaj Sawicki, który wszedł zadaniowo na zagrywkę i ze swojej roli wywiązał się bezbłędnie.
Trzecia partia zaczęła się źle dla miejscowych. Po błędzie Skry goście odskoczyli na 4:1. Dalej było jeszcze gorzej. Przy zagrywce Marian Iuliana Bali mistrzowie Rumunii prowadzili już 15:8. Miejscowi byli jeszcze w stanie zmniejszyć dystans do czterech punktów po ataku Damiana Schulza 12:16. Ale potem wynik znów się zaczął rozjeżdżać. Partię na korzyść gości zakończył skutecznym atakiem Alexandru Rata.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo na lotnisku. "Zaniemówiłem"
Bełchatowianie zdecydowanie lepiej zaczęli czwartego seta. Po ataku Dicka Kooya po raz pierwszy od dłuższego czasu byli na dwupunktowym prowadzeniu 3:1. Ale to był tylko chwilowy przebłysk. Rumuni kontynuowali swoją skuteczną grę i szybko zrobiło się 17:11. W końcówce swoją niebezpieczną zagrywkę uruchomił Alexandru Rata. Po jego asie przyjezdni prowadzili 23:16. W kolejnej akcji Marian Iulian Bala został zablokowany i w zespole Skry za linię 9 metra udał się Aleksandar Atanasijević. Dzięki jego serwisowi siatkarze z województwa łódzkiego zmniejszyli straty 19:23. Ale nie dali rady dogonić gości i o wyniku meczu musiał decydować tie-break.
A ten zaczął się dla Skry średnio. Przegrali pierwszą, przedłużoną akcję i w chwilę potem Alexandru Rata zaserwował asa 2:0. Ale znów, jak w poprzedniej partii, gdy na zagrywce pojawił się Alensandar Atanasijević, to dał sygnał do odrabiania strat i zrobiło się 3:2. W kilka minut później po szczęśliwym acz skutecznym bloku autorstwa Dicka Kooya bełchatowianie prowadzili już 9:6. I tak jak w poprzednich fragmentach meczu, kiedy się wydawało, że mają już wszystko pod kontrolą, dopuścili do bardzo nerwowej końcówki. Ostatnią piłkę skończył Milad Ebadipour i dzięki temu PGE Skra zrobiła krok w kierunku półfinału Pucharu CEV. Rewanż zostanie rozegrany 8 lutego.
PGE Skra Bełchatów - C.S.M Arcada Galati 3:2 (25:21, 26:24, 19:25, 21:25, 15:13)
Skra: Łomacz, Atanasijević, Kłos, Bieniek, Kooy, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Mitić, Taht, Sawicki, Schulz
Arcada: Rangel, Raic, Sobirov, Sestan, Talpa, Bala, Cristudor (libero) oraz Toro Ramella, Rata, Teleleu, Darlaczi, Kantor (libero)
MVP: Dick Kooy (PGE Skra Bełchatów)
Czytaj także:
-> Kibice nie będą zadowoleni. Weekendowy hit PlusLigi przełożony
-> Tego jeszcze nie było. 85-latka zagra w meczu ligowym