Zabrakło sił - Asseco Resovia - Stade Poitevin 0:3 (relacja)

Na czwartym miejscu siatkarze Asseco Resovii zakończyli występy w Final Four Challenge Cup, przegrywając w meczu o trzecie miejsce 0:3 z Stade Poitevin. Rzeszowianom, którzy w ostatnim czasie stoczyli kilka morderczych pojedynków wyraźnie brakło sił, by pokusić się o wygraną w meczu z faworyzowanym rywalem. Pomimo tego, ich waleczna postawa zasługuje na duże słowa uznania.

Ag Sta
Ag Sta

Asseco Resovia Rzeszów - Stade Poitevin Poitiers 0:3 (25:27, 21:25, 36:38)

Resovia:
Aleksandar Mitrović, Karel Kvasnićka, Ivan Ilić, Michał Kaczmarek, Ihosvany Hernandez Rivera, Paweł Papke, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Tomasz Józefacki, Tomasz Kozłowski

Stade Poitevin: Marcelo Baretto, Florian Kilama, José Miguel Caceres, Kamil Baranek, Kevin Hansen, Olivier Kieffer, José Luis Lobato (libero) oraz Christophe Songolo

Pierwszy set lepiej rozpoczęli rzeszowianie, którzy po ataku Pawła Papke i ataku Barreto w siatkę wyszli na prowadzenie 4:2. As w wykonaniu Caceresa oraz autowy atak Kvasnicki pozwoliły Stade Poitevin zbliżyć się do gospodarzy na jeden punkt, jednak dobra gra Resovii na kontrze sprawiła, że to miejscowi prowadzili na pierwszej przerwie technicznej 8:5. Przewaga punktowa rzeszowian utrzymywał się przez dłuższą chwilę, wzrastając do czterech oczek po udanym ataku z kontry Mitrovica (13:9). Goście ponownie odrobili straty, kiedy po bloku na Pawle Papke zbliżyli się do Resovii na jeden punkt (18:17), dobra gra w obronie i na kontrze rzeszowskiego zespołu pozwoliła mu jednak odzyskać trzypunktowe prowadzenie (21:18). Przy stanie 24:22 rzeszowianie mieli w górze piłkę setową, nie zdołali jednak skończyć ataku. Co gorsza, chwilę później Mitrović został zablokowany i to goście stanęli przed szansą rozstrzygnięcia pierwszej partii na swoją korzyść. W decydującej akcji Mitrović zaatakował w antenkę i francuski zespół objął prowadzenie 1:0.

W partii drugiej od początku walka trwała punkt za punkt Dopiero przy stanie 10:10 dwa udane ataki (Papke i Mitrović) pozwoliły Resovii uzyskać dwupunktowe prowadzenie (12:10). Chwilę później na tablicy wyników widniał remis, kiedy walkę na siatce z Kozłowskim (który zastąpił Ilica) wygrał wyróżniający się w spotkaniu Kilama. Po udanym ataku mającego ogromne problemy zdrowotne Kvasnicki i asie zaserwowanym chwilę później przez tego zawodnika dwupunktowe prowadzenie objęli gospodarze (18:16). Czas wzięty przez trenera Lecat uporządkował grę francuskiej drużyny, w poczynaniach gospodarzy widać było natomiast dużo chaosu, co było spowodowane, między innymi, wcześniejszą nieco zaskakującą decyzją o zmianie rozgrywającego w rzeszowskim zespole. Z wystawami Kozłowskiego szczególnie nie mógł sobie poradzić Hernandez, który przy stanie 21:22 dla gości „nadział” się na francuski blok, dając tym samym Stade Poitevin dwupunktową przewagę. Kolejne błędy w rzeszowskim zespole poskutkowały kolejnymi udanymi akcjami w wykonaniu drużyny przyjezdnych, dając im 25 punkt i prowadzenie w meczu 2:0.

Początek partii trzecij był bardzo podobny do pierwszych piłek seta drugiego. Przy remisie 9:9 dobrze na kontrze zagrał Kilama, wyprowadzając swoją drużynę na jednopunktowe prowadzenie. Chwilę później jednak, w dwóch trudnych sytuacjach nie poradził sobie Baranek, najpierw atakując na aut, a chwilę później w siatkę i to Resovia wyszła na prowadzenie 11:10. Kiedy Mitrović udanie skończył kontrę, a chwilę później w pojedynkę zablokował Caceresa rzeszowianie uzyskali trzypunktową przewagę (14:11). Niestety, jak się później okazało, już po raz trzeci w niedzielnym meczu zmarnowali oni wypracowaną w początkowej fazie seta przewagę, a Francuzi wyrównani jeszcze przed przerwą techniczną (15:15). Dwa udane ataki pod rząd dały Resovii kolejne dwupunktowe prowadzenie (20:18), ale po autowym ataku Hernandeza na tablicy wyników widniał kolejny remis. Jak się okazało, set ten nie miał się szybko skończyć. Pierwszą piłkę meczową po autowym ataku Mitrovica mieli goście, jednak zimnej krwi nie stracił w ataku Paweł Papke. Rzeszowianie stanęli przed szansą na skończenie seta, kiedy po kontrze Papke (28:27), w kolejnej akcji piłka wróciła na ich stronę, niesłusznie jednak sędzia odgwizdał Ilicowi nieczyste odbicie (podbijał on piłkę w obronie, a nie wystawiał). Szala zwycięstwa przechylała się to na jedną to na drugą stronę, a oba zespoły zaprezentowały ogromną ambicję i wolę walki. Wreszcie w polu zagrywki stanął Baranek, a jego dwa techniczne serwisy okazały się nie do odbioru dla rzeszowian, kończąc tym samym seta i cały mecz.

Siatkarze rzeszowskiej Resovii mogą mówić ostatnio o prawdziwym pechu, mogą mieć jednak również pretensje do siebie samych o niewykorzystane okazje. Przed decydującymi spotkaniami (5. mecz w play off PLS, FF Challenge Cup), do grona kontuzjowanych w rzeszowskiej drużynie dołączył prezentujący się ostatnio bardzo dobrze Piotr Łuka. Po odejściu z drużyny Piotra Gabrycha, jedynym zmiennikiem Łuki pozostał Kvasnicka, którego stan zdrowia właściwie powinien go eliminować w tym sezonie z dalszej gry. Konsekwencją występów Czecha było słabsze przyjęcie i mniejsza siła ataku w drużynie Resovii. Pomimo tego, zespół Andrzeja Kowala prezentował się naprawdę dobrze. Prawdziwy żal do siebie rzeszowianie mogą mieć o mecz z Modeną, gdzie zabrakło naprawdę niewiele, by rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść i to już w trzech setach. Kolejny pięciosetowy dreszczowiec nadwerężył jednak i tak zmęczonych ostatnio fizycznie rzeszowian. W spotkaniu o trzecie miejsce, pomimo ogromnej ambicji i woli walki, grających od wielu już spotkań w jednym ustawieniu rzeszowianom zabrakło po prostu sił. Można zaryzykować stwierdzenie, że nawet, gdyby Resovia wygrała trzecią partię, gospodarzom byłoby bardzo trudno (fizycznie) dotrwać do tie-breaka i rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×