ME siatkarzy: Ukłon w stronę siatkarskiej historii - zapowiedź spotkań półfinałowych

Dwa lata temu w półfinałach mistrzostw Europy znalazły się Hiszpania (późniejszy triumfator), Rosja, Serbia oraz Finlandia. W 2009 r. o triumf w całych rozgrywkach powalczy już z tego grona jedynie Sborna, która w każdym czempionacie uważana jest za faworyta do mistrzowskiego tytułu. Obok niej w przedostatnim etapie rywalizacji zagrają Bułgaria, Francja, a także, ku uciesze polskich fanów volley'a, Polska.

W tym artykule dowiesz się o:

Jednym historia odbija się czkawką, innym daje prztyczka w nos, zaś jeszcze innym nadzieję na lepsze jutro. Nieważne jednak, jaki ma się do niej stosunek - choćbyśmy najgorliwiej się jej wypierali, ma ona w zwyczaju zataczać koło, czym jednych wpędza w depresję, zaś innych wręcz w ekstazę. Polskim, bułgarskim oraz rosyjskim siatkarzom z pewnością bliżej jest do tego drugiego stanu uniesienia, gdyż po 26 latach nadarza się okazja, by powtórzyli oni wyczyn z czempionatu Starego Kontynentu w RFN i zajęli całe podium mistrzostw.

Powtórka z rozgrywki czy też wielki rewanż?

W pierwszym półfinale zmierzą się ekipy, które po raz pierwszy od 1983 r. mogą w wielkim stylu powrócić na podium najważniejszej na kontynencie europejskim imprezy. Polacy i Bułgarzy 26 lat temu zdobyli odpowiednio srebrne i brązowe krążki w czempionacie Europy, lecz od tamtej pory nie zanotowali na swoim koncie tak znaczącego sukcesu, mimo że wówczas wydawało się, że na dłuższy czas zagoszczą w siatkarskiej czołówce. Jednak wreszcie nadarza się okazja, by powtórzyć wyczyn sprzed lat i ponownie uplasować się na podium. Jakby tego było jeszcze mało, obie reprezentacje zmierzyły się wtedy w półfinale imprezy. Ostatecznie górą byli biało-czerwoni, którzy zwyciężyli z kadrą z Bałkanów 3:2. Zapowiada się więc nie tylko wielki rewanż za półfinał mistrzostw świata z 2006 r. (Polacy wygrali wtedy z Bułgarią 3:1), lecz także swoista siatkarska zemsta za "krzywdy" z ubiegłego wieku. Gołym okiem widać więc, że emocje podgrzewane są z niemal każdej strony, co zwiastuje ogromną temperaturę polsko-bułgarskiego starcia, które i tak samo w sobie powinno być niezwykle frapujące.

Nasi sobotni rywale, nie licząc czwartkowej klęski ze Sborną 0:3, idą przez turniej niczym burza. Bez porażki na swoim koncie zakończyli udział w pierwszej fazie rywalizacji, mimo że za przeciwników mieli tam Serbów, Włochów oraz Czechów. W kolejnej rundzie także "nie dali sobie w kaszę dmuchać", z kwitkiem odprawiając Holendrów i Finów. Zatrzymać zdołała ich dopiero Rosja pod wodzą Daniele Bagnoliego, która w zaskakująco gładkim stylu pokonała fenomenalnie spisujących się dotychczas Bułgarów, przez co zajęli oni w grupie F drugie miejsce.

Wiele osób zastanawia się, jak poradzić sobie ze świetnie poukładaną drużyną Bułgarii, która bardzo dojrzała pod batutą włoskiego szkoleniowca Silvano Prandiego. Słynie ona ze świetnej zagrywki, dobrego bloku i atomowego ataku. Jej gra nastawiona jest na siłę, choć w nie tak dużym stopniu jak siatkarska filozofia gry Rosjan. Szans biało-czerwonych upatruje się więc w zagrywce typu float, z którą radzą oni sobie nie najlepiej. Bardzo istotny będzie także serwis podopiecznych Daniela Castellaniego, gdyż Sborna właśnie tym elementem wybiła Bułgarom siatkówkę z głowy w ostatnim pojedynku drugiej fazy turnieju w Turcji. Nie bez znaczenia będzie także blok, którym ostatnimi czasy zdobywamy wiele cennych oczek. Trzeba również dodać, że Bułgarzy to zawodnicy, którym nie są obce słowne przepychanki, dlatego należy mieć się na baczności, by nie wyprowadzili nas z równowagi. Wszystkie te składowe mogą dać wypadkową w postaci meczu na naprawdę wysokim poziomie. Co prawda nerwy na pewno odegrają tu niesamowicie ważną rolę, gdyż każdy najmniejszy błąd w tego typu konfrontacjach mści się wręcz niemiłosiernie, lecz trzeba po prostu zachować zimną krew i chłodną głowę, koncentrując się tylko na tym jednym półfinałowych meczu.

Dodatkowym "smaczkiem" potyczki, choć takich jest już i tak sporo, może być fakt, iż bułgarski atakujący Władimir Nikolów otwarcie skrytykował zasady losowania par półfinałowych, uderzając tym samym w Polaków, którzy jego zdaniem mieli zdecydowanie zbyt łatwą grupę, a przy odrobinie szczęścia mogli dodatkowo ominąć rywali z grupy F i zmierzyć się z którymś z nich dopiero w wielkim finale. Tak się jednak nie stało i los zadecydował, iż Polacy zagrają z przeciwnikiem z drugiego zestawienia drużyn już w sobotnim półfinale. Z pewnością więc będą chcieli udowodnić, że tylko i wyłącznie ich świetna gra sprawiła, że zapewnili sobie udział w grze o medale. Zapewne zapragną też pokazać Bułgarom, że są w stu procentach przygotowani nie tylko na mecze przeciwko mocarnym drużynom, ale także na wygrywanie z nimi w spotkaniach, które mogą decydować o rozdaniu krążków mistrzostw Europy.

Siła przeciwko finezji

W drugim pojedynku dojdzie do starcia faworyzowanych Rosjan, którzy jak dotąd nie doznali ani jednej porażki, a także grających z meczu na mecz coraz lepiej Francuzów. W drugim półfinale wielu ekspertów nie daje Trójkolorowym praktycznie żadnych szans, jednak w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że Sborna jest już w finale mistrzostw Europy w Turcji.

Takie myślenie każdego, nawet najsilniejszego, zawodnika, może wyprowadzić w siatkarskie pole. Rosjanie już nieraz udowodnili, że zdarza im się nie udźwignąć roli faworyta. Od wielu lat typowani są na pewnych pretendentów do tronu na kontynencie europejskim, a mimo to jeszcze nigdy nie zdobyli złota ME. Na pewno jednak zechcą nawiązać do wyśmienitych tradycji Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, który w pamiętnym dla nas czempionacie Starego Kontynentu w RFN sięgnął po pożądany przez każdego europejskiego siatkarza tytuł.

Przeciwnikiem genialnie jak dotąd grających, szczególnie w zagrywce i bloku, Rosjan będzie reprezentacja Francji. Zapowiada się więc wielka konfrontacja siły i finezji. Nie bez powodu przecież mówi się, że Trójkolorowi to team, który na Starym Kontynencie jest odpowiednikiem ekipy brazylijskiej. Francuzi grają bowiem niezwykle wszechstronną i urozmaiconą siatkówkę. Co prawda początek turnieju był dla nich nieudany (przegrali z biało-czerwonymi w premierowej potyczce 1:3), lecz swą późniejszą grą zasłużyli na awans do najlepszej czwórki. Należy przy tym pamiętać, iż podobnie jak kadra Daniela Castellaniego, zespół z Francji osłabiony jest brakiem kilku podstawowych zawodników, między innymi świetnego rozgrywającego Pierre Pujola, lecz mimo to radzi sobie w turnieju bardzo dobrze.

Paradoksalnie, siłą Francuzów będzie to, iż oni już nic w mistrzostwach robić nie muszą. Wykonali jak do tej pory fantastyczną robotę i w półfinale mogą postawić wszystko na jedną kartę. W ogólnym rozrachunku zadowoliłby ich każdy kolor medalu. Z kolei dla Rosjan liczy się tylko i wyłącznie złoto. Wizja mistrzowskiego tytułu prześladuje ich już od kilku ładnych lat, lecz nigdy złote marzenie się w ich przypadku nie spełniło. Nie wiadomo więc, jak potoczą się wypadki w rosyjsko-francuskim starciu. Więcej atutów przemawia na korzyść Sbornej, lecz przecież nawet faworytom zdarzają się wpadki. Możemy być jednak pewni ciekawej potyczki i wielu wrażeń.

Terminarz spotkań półfinałowych

sobota, 12 września

Polska - Bułgaria, godz. 16:30

Rosja - Francja, godz. 19:30

Komentarze (0)