Trener o dramatycznej sytuacji podopiecznego z Ukrainy. "Większość czasu spędzają w schronie"

Materiały prasowe / Cev / Na zdjęciu: Dmytro Teriomenko
Materiały prasowe / Cev / Na zdjęciu: Dmytro Teriomenko

- Dima jest w strasznej sytuacji. Jego rodzina znajduje się w Charkowie, który jest bombardowany przez Rosję. Większość czasu spędzają w schronie przeciwlotniczym - mówi o sytuacji swojego podopiecznego Marcelo Fronckowiak.

Jego Tours VB sprawiło sensację, eliminując w Pucharze CEV PGE Skrę Bełchatów, a także wcześniej naszpikowaną gwiazdami Leo Shoes PerkinElmer Modenę. Marcelo Fronckowiak przywraca dawny blask francuskiej drużynie, która powalczy o tytuł mistrza kraju i drugi co do ważności puchar w europejskiej siatkówce klubowej.

Sam zespół ma jednak problemy. Rodzina środkowego Dmytro Teriomenki znajduje się obecnie w ostrzeliwanym Charkowie. Nie jest więc dziwne, że sport schodzi u siatkarza na drugi plan. Dodatkowo Kevin Tillie nabawił się urazu.

W rozmowie z WP SportoweFakty Marcelo Fronckowiak opowiada nam o dramatycznej sytuacji oraz zdradza, co myśli o działaniach prezydenta swojego kraju, który odmawia potępienia Władimira Putina. Wyjawia także, jak udało się ściągnąć do nie najbogatszego klubu mistrza olimpijskiego, a także mówi o ogromnych kłopotach w lidze brazylijskiej.

ZOBACZ WIDEO Wymiana zdań polskiego dziennikarza i rosyjskiego sportowca. Wojna to czas by wykazać się odwagą


Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty:  

W finale Pucharu CEV zmierzycie się z Vero Volley Monza. W normalnych okolicznościach byłby to pewnie Zenit Kazań, który wygrał pierwszy mecz. Prezes klubu Bruno Polipre jako jeden z pierwszych w siatkarskim środowisku powiedział, że nie zamierza grać przeciwko rosyjskim drużynom. Te zostały wyłączone z europejskich pucharów. Co pan o tym sądzi?

Marcelo Fronckowiak, trener Tours VB: To straszny ruch z rosyjskiej strony, że wkroczyli do innego kraju i prowadzą tam wojnę. Wszystkie środki muszą zostać podjęte, by zatrzymać ich i zabijanie ludzi. Jeśli to taka cena, którą musi zapłacić sport, to nie widzę innej drogi. To jasne dla mnie, że klub podjął bardzo dobrą decyzję.

Oczywiście rozumiem też, że siatkarze poświęcają całe swoje życie, by grać. Rosja płaci za swoje złe decyzje. Nie pierwszy raz: skandale dopingowe w Soczi, wykluczenie z igrzysk w Rio, a teraz wojna.

Nie wyobrażam sobie, by Ukrainiec Dmytro Teriomenko, który broni przecież barw Tours VB, miał grać z rosyjskim Zenitem Kazań w europejskich pucharach (sponsorem klubu jest Gazprom - przyp. red.).

Dima jest w strasznej sytuacji. Jego rodzina znajduje się w Charkowie, który jest bombardowany przez Rosję. Większość czasu spędzają w schronie przeciwlotniczym, przynajmniej wedle moich informacji. Sam siatkarz prosi nas teraz czasem o wolne od treningów, od meczów. Nie byliśmy pewni czy wystąpi ze Skrą w Pucharze CEV, a ostatecznie zagrał bardzo dobrze w obu starciach. Jednak między tymi spotkaniami zmierzyliśmy się z drużyną Paryża i poprosił o wolne.

My jako klub musimy to zrozumieć. Jego dramatyczna sytuacja przekracza wszelkie wyobrażenia. W czwartkowy wieczór poprosił o wolne, by nie musiał jechać do Cannes. Chce być 24 godziny na dobę w kontakcie ze swoją rodziną.

Nie wszyscy jednak przywódcy potępiają agresję. Prezydent pańskiego kraju, skrajnie prawicowy Jair Bolsonaro odmawiał potępienia napaści Rosjan na Ukrainę, co de facto wspiera działania Władimira Putina. Co pan o tym sądzi? 

Wszyscy, także przywódcy światowi, muszą brać pod uwagę, jak ciężka jest sytuacja ludności cywilnej, a nie wykorzystywać sytuację. Bolsonaro przecież odwiedził Putina tuż przed agresją, pojechał robić biznesy z Putinem. Nie umiem tego zrozumieć. To dziwna logika złego prezydenta mojego kraju. Wiesz, że nie przypadam za jego sposobem rządzenia w Brazylii. Wiele jego decyzji jest niezrozumiałych, a to kolejna.

Jego decyzje wpływają jednak na losy ludzi w Brazylii. Nasza gospodarka nie jest także w dobrym stanie. To nie jest dobre dla ludzi. Myślę, że nie zdaje sobie sprawy, że rządzi narodem mającym ponad 200 milionów ludzi. To po prostu jego kolejna zła decyzja.

Brazylia znajduje się teraz w sporym kryzysie ekonomicznym, do tego inflacja przekroczyła 10 proc. Na początku sezonu coraz więcej klubów, w tym też te czołowe, miały problemy finansowe. Czy sytuacja ligi się poprawia?

Nie ma o tym mowy. Teraz wybuchła wojna, co jeszcze dołoży cegiełkę przy kryzysie w naszym kraju. Nie jesteśmy zbyt bogaci. Mamy siatkarzy, którzy są w stanie grać na międzynarodowym poziomie. Niestety, poziom ligi bardzo się obniżył. Ciężko młodym zawodnikom się rozwijać bez mocnej ligi. Według mnie możemy mieć problemy, jeśli chodzi o przyszłość brazylijskiej siatkówki.

Na zdjęciu: Marcelo Fronckowiak
Na zdjęciu: Marcelo Fronckowiak

Starsi siatkarze przechodzą powoli na emeryturę. Trzech ważnych atakujących ma kontuzje: Aboubakar, Alan i Felipe Roque. Nie wiadomo, kto będzie gotowy do gry w Lidze Narodów i mistrzostwach świata. Jeśli kluby nie będą wprowadzały do gry nowych zawodników, to sytuacja brazylijskiej reprezentacji będzie nieciekawa.

Wróćmy do klubu. Nie byliście faworytami w meczach przeciwko Modenie i Skrze, a mimo to awansowaliście do finału Pucharu CEV. Do tego w ostatnim spotkaniu graliście bez lidera, Kevina Tillie. Co było kluczowe w takich okolicznościach?

Mamy za sobą bardzo dobry sezon. Gramy dobrą siatkówkę, mimo że na początku mieliśmy trochę problemów. Straciliśmy na początku rozgrywek Aboubakara, naszego podstawowego atakującego, który ma spore problemy ze ścięgnem Achillesa. Później z gry wypadł El Graoui, który teraz występuje w Stali Nysa. Kamil Baranek, Czech, go zastąpił, ale w grudniu odszedł z klubu.

Tours VB w tym sezonie cały czas jest drużyną w budowie. Kiedy graliśmy przeciwko ekipie z Modeny Geraldo Graciano oraz Luciano Palonsky byli w klubie dopiero przez kilkanaście dni. Teraz Tillie wypadł z gry. Jednak przez te problemy, które mieliśmy wcześniej, drużyna cały czas była przygotowana na zmiany. Ta sytuacja z absencją Kevina była może najtrudniejsza, ale zespół miał umiejętności, by grać na dobrym poziomie. Mogę tylko pogratulować zawodnikom.
Geraldo Graciano i Luciano Palonsky przyszli do Tours VB dopiero w grudniu. Skąd pomysł na takie transfery, tak ważnych zawodników tak późno?

Wspomniałem już o tym na początku, ale teraz się rozwinę. Dwóch podstawowych graczy zespołu złapało kontuzję. Kiedy El Graoui wracał po urazie, Kamil Baranek był w bardzo dobrej dyspozycji, a Marokańczyk miał problemy z pewnością siebie i powrotem do formy. Czech otrzymał znakomitą ofertę z ligi serbskiej, którą przyjął.

Musieliśmy więc szukać zastępstwa. El Graoui przeszedł do Nysy, musieliśmy rozwiązać z nim kontrakt, co było ciężkie, bo to wielki profesjonalista. Luciano grał we Francji w poprzednim roku, jest tu znany. To młody siatkarz, który w mojej opinii ma przed sobą wielką przyszłość. Podjęliśmy dobrą decyzję.

Francuzi to mistrzowie olimpijscy, jednak praktycznie wszyscy z nich grają w ligach zagranicznych. Kevin Tillie występuje jednak w Tours. Jak namówiliście go do powrotu do ojczyzny?

To wspólna praca prezesa klubu oraz Pascala Foussarda. Pascal Foussard to menadżer, który jest bardzo ważny dla historii siatkówki francuskiej, a także Tours VB. Był także menadżerem drużyny podczas igrzysk w Tokio. Nadarzyła się okazja i działaliśmy bardzo szybko. Zawarliśmy bardzo korzystną umowę.

To wielkie szczęście, że Francja została mistrzem olimpijskim. To bardzo dobre dla marketingu oraz rozwoju siatkówki. Nie jesteśmy może na takim poziomie jak liga włoska, polska czy rosyjska, ale mamy przed sobą bardzo duży potencjał. Zwłaszcza, że następne igrzyska odbędą się w Paryżu.

Pracował pan już w lidze francuskiej przez ładnych kilka lat. Czuć że liga się rozwija, także pod względem finansowym?

Mamy duży potencjał, ale nie wykorzystujemy go całego. Nie ma praktycznie mediów, jak we Włoszech, Polsce czy Rosji. Potrzeba tutaj dużej pracy nad marketingiem. Musimy jednak włożyć dużo pracy, także jako kluby. Wiele ludzi kocha tutaj siatkówkę, ale w najlepszym przypadku jesteśmy tutaj szóstym sportem po piłce nożnej, rugby, koszykówce, piłce ręcznej, tenisie. Mamy duże szanse, ale musimy je wykorzystywać.

Próbujemy to właśnie robić w Tours VB. To mój pierwszy sezon w tym klubie. Bardzo dużo ludzi przychodzi na nasze mecze, podczas spotkań z PGE Skrą było to ponad 3000 osób. Każdy tutaj jest zadowolony z atmosfery. Przed nami stoi zbudowanie profesjonalnej siatkówki. Może francuscy siatkarze nie są najsilniejszymi i najwyższymi chłopakami, ale są bardzo dobrze wyszkoleni technicznie, co daje materiał do pracy.

W Tours siatkówka jest bardzo popularna. Weszliście do finału Pucharu CEV, klub w historii zdobywał wiele trofeów, także tych międzynarodowych. Czy jest szansa, że długoterminowo zbudujecie drużynę, która będzie jedną z czołowych w Europie?

Istnieje duża różnica pod względem między budżetem drużyn w Pucharze CEV oraz Lidze Mistrzów. Jednakże w tym roku Puchar CEV stał może na najwyższym poziomie w historii: Zenit Kazań, Leo Shoes PerkinElmer Modena, Vero Volley Monza, Spor Toto Ankara to bardzo mocne zespoły.

Ciężko mi zrozumieć, dlaczego całkiem silna liga francuska, ma tylko jedne miejsce w Lidze Mistrzów. Są dwa kluby z Niemiec, Belgii. Nasza federacja nie jest jednak najlepiej zorganizowana. Jeśli jednak utrzymamy nasz poziom gry, to będziemy mieli więcej sponsorów i więcej okazji na rozwój. Jednak dochodzi jeszcze inny aspekt. O wielu naszych zawodników pytają się już bogatsze kluby i pewnie stracimy kilku dobrych graczy, co utrudnia rozwój.

Waszym celem jest złoto w lidze? Zwycięstwo w fazie zasadniczej jest już niemal zapewnione, jednak pozostaje jeszcze play-off.

Teraz wszyscy mówią, że jesteśmy faworytami w lidze, w finale Pucharu CEV. Jednak my musimy grać i wygrać. Dla mnie jednak największym wyzwaniem jest zawsze nasz następny mecz. Mamy też problemy kadrowe, nie jesteśmy bogaci, jak niektóre kluby w Europie i nie możemy zmieniać do woli, bo nie mamy tak szerokiej ławki. Mamy nadzieję, że wygramy fazę zasadniczą, co dałoby nam przewagę w play-offach i grę przed własną publicznością. Kibiców mamy wspaniałych i to duży atut.

Czytaj więcej:
Skomplikowała się przyszłość klubowa polskich gwiazd, które miały iść do Rosji
"Nasi chłopcy ustawili się w kolejce na front". Wstrząsająca relacja z Lwowa