25-letnia siatkarka reprezentacji Polski jest zawodniczką zespołu z Obwodu Kaliningradzkiego od początku tego sezonu. Dwa dni po ataku Rosji na Ukrainę, gdy opinia publiczna domagała się od polskich sportowców grających w rosyjskich klubach jak najszybszego zerwania kontraktów, Smarzek opublikowała na Instagramie post, w którym odpowiedziała na krytykę kibiców.
"Nie jest to prosta sytuacja dla mnie, jak i dla WSZYSTKICH grających tutaj siatkarek! Nie tylko zagranicznych. Z przerażeniem patrzymy na to co dzieje się w tym momencie u naszych sąsiadów. Dziewczyny z którymi gram w zespole także są przerażone i niespokojne o to co będzie w przyszłości. Ale chciałabym się Was zapytać: czym one zawiniły?! Oczywiście mogłabym wrócić do domu ale czy to rozwiąże cokolwiek? Czy granie meczu ligowego stawia mnie z góry po czyjejś stronie? Chcę jedynie wierzyć, że te wszystkie osoby, które mnie w tym momencie wyzywają w wiadomościach prywatnych i które są tak oburzone moją postawą zrobiły coś żeby pomoc naszym sąsiadom" - napisała.
Poza wymienionym wpisem siatkarka nie była aktywna w mediach. Nie udzielała wywiadów, nie mówiła o swojej sytuacji i planach. Nam udało się ustalić, że od dwóch tygodni starała się o rozwiązanie kontraktu z Lokomotiwem za porozumieniem stron.
ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta
Do zerwania umowy, jak do tej pory nie było podstaw. Klub wywiązywał się ze wszystkich swoich zobowiązań, a na terenie Rosji nie są prowadzone działania wojenne, co umożliwiałoby Smarzek opuszczenie Kaliningradu z obawy o swoje bezpieczeństwo.
Przypadek był podobny do sprawy kapitana koszykarskiej kadry Polski Mateusza Ponitki. Gracz Zenita Sankt Petersburg kilka dni temu wrócił do swojego rosyjskiego klubu, za co był bardzo ostro krytykowany, między innymi przez Marcina Gortata. Ponitka zrobił to właśnie z obawy przed gigantycznym odszkodowaniem. Zenit nie przystał na polubowne rozwiązanie umowy, a za jej zerwanie miał zażądać siedmiocyfrowej kwoty. Dopiero w piątek pojawiła się informacja, że zgodził się na odejście Polaka.
Położenie Smarzek było bardzo zbliżone. Zmieniło je zaangażowanie Lokomotiwu w akcję wyrażającej poparcie dla rosyjskiej agresji na Ukrainę w czasie ligowego meczu Lokomotiwu z VK Lipieck, rozegranego 12 marca. W klubowej fotorelacji z zawodów na kilku zdjęciach widać przygotowane do rozdania kibicom niesławne symbole "Z", które są w Rosji oznaką poparcia dla reżimu Władimira Putina i zbrodni wojennych popełnianych przez jego wojska w Ukrainie. Na innych fotografiach można zobaczyć kibiców obnoszących się na trybunach z symbolem, który dla części Rosjan oznacza wsparcie swoich żołnierzy, a dla całego cywilizowanego świata hańbę.
Akcja wyrażająca poparcie dla bandyckiej napaści Rosji na Ukrainę jest potężnym argumentem dla prawników negocjujących rozwiązanie kontraktu Smarzek. Choćby dlatego, że Lokomotiw opowiedział się za wojną, a Smarzek nie ma możliwości zaprotestowania bez narażania się na straszne konsekwencje.
Na terenie Federacji Rosyjskiej za rozpowszechnianie informacji o działaniach rosyjskich sił zbrojnych, które władza uzna za fałszywe, za "dyskredytowanie" rosyjskiej armii, czy nawet za używanie w odniesieniu do napaści na Ukrainę słowa wojna można zostać skazanym na wysoką grzywnę i karę pozbawienia wolności do trzech lat, a w szczególnie ostrych przypadkach nawet do 10 czy 15 lat.
Te okoliczności sprawiają, że reprezentantka Polski może zerwać umowę z winy klubu i nie musi się obawiać o przegraną sprawę w sądzie cywilnym i odszkodowanie. Jak poinformował jej menadżer Jakub Dolata, Smarzek opuści Lokomotiw najszybciej, jak to możliwe.
Czytaj także:
Rosjanie znów szokują. Przygotowują pozew sądowy przeciwko FIVB
Wszystko już jasne! Poznaliśmy rywalki reprezentacji Polski na mistrzostwach świata