Przed spotkaniem Trefla Gdańsk z Jastrzębskim Węglem było wiadomo, że zwycięstwo za trzy punkty da gospodarzom pewny awans do fazy play-off PlusLigi. Jastrzębianie z kolei nadal mieli szanse na pierwsze miejsce w tabeli po fazie zasadniczej. Obie drużyny miały o co walczyć, ale to Trefl zdecydowanie lepiej zaczął mecz.
To głównie zasługa Bartłomieja Lipińskiego. Przyjmujący gdańskiego zespołu bardzo dobrze serwował, odrzucając gości od siatki i na początku jego zespół prowadził 5:2. Po kilku chwilach jastrzębianie prezentowali się coraz lepiej i odrobili straty (9:9). Później podopieczni Andrei Gardiniego grali koncertowo. Nie pozwalali gospodarzom na zbyt wiele. Bardzo dobrze funkcjonowała współpraca na linii blok-obrona.
Przy stanie 17:21 gra mistrzów Polski się załamała. Trefl to wykorzystał, zdobywając pięć punktów z rzędu i sensacyjnie wychodząc na prowadzenie. Ponownie drużynę do zdobywania kolejnych "oczek" prowadził Bartłomiej Lipiński. Gdańszczanie nie dali sobie wyrwać prowadzenia i wygrali pierwszego seta 25:23.
ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej
Druga partia stała pod znakiem mniejszej liczby zwrotów akcji. Emocji jednak nie brakowało. Mogła podobać się ofiarna gra obu zespołów w obronie. Drużynie z Gdańska sporo dawała obecność na boisku Mariusza Wlazłego, który pojawił się na parkiecie pod koniec pierwszego seta.
Wlazły nie zdobywał wielu punktów z ataku, ale wybronił łącznie cztery istotne piłki, po których gdańszczanie zdobywali punkty. Jednocześnie Trefl miał problem ze zdobywaniem punktów z kontr, ale w końcówce partii to ten zespół zachował więcej zimnej krwi i wygrał ponownie 25:23.
Na trzeciego seta jastrzębianie wyszli z większą ochotą do gry. Na ich twarzach pojawił się uśmiech i wielka mobilizacja. Mistrzowie Polski wyglądali zdecydowanie lepiej niż w poprzednich partiach i miało to odzwierciedlenie w wyniku. Dodatkowo gdańszczanie mieli problem w przyjęciu. Również kilka ich ataków zostało zablokowanych. Goście kontrolowali od pewnego momentu (11:16) sytuację na boisku i całego seta wygrali 25:22.
Początek czwartej partii był niezwykle wyrównany. Oba zespoły praktycznie nie popełniały błędów i na tablicy wyników widniał rezultat 10:10. Od tamtego momentu gospodarze pogubili się w ataku, a tak doświadczony zespół, jak Jastrzębski Węgiel musiał to wykorzystać. Po kilku minutach jastrzębianie prowadzili już 18:12. Co prawda w końcówce seta atak Trefla się poprawił, dobrze funkcjonowała gra blokiem, ale Jastrzębski nie dał sobie wyrwać wygranej i triumfował 25:20.
W tie breaku przeważali gdańszczanie, ale tylko do pewnego czasu. Od stanu 11:8, jastrzębianie zdobyli pięć punktów z rzędu i ustawili sobie końcówkę seta. Zachwycał przede wszystkim Jakub Popiwczak, który dokonywał cudów w obronie. Trefl później wyrównał wynik i do rozstrzygnięcia potrzebna była gra na przewagi. Ostatecznie po wielkich emocjach jastrzębianie zwyciężyli 23:21.
Mistrzowie Polski awansowali na pierwsze miejsce w tabeli, a Trefl potrzebuje w poniedziałek zwycięstwa z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, by awansować do fazy play-off.
Trefl Gdańsk - Jastrzębski Węgiel 2:3 (25:23, 25:23, 22:25, 20:25, 21:23)
Trefl: Kozub, Sasak, Lipiński, Mika, Mordyl, Paszycki, Olenderek (libero) oraz Wlazły, Łaba, Reichert, Kampa, Urbanowicz
JW: Toniutti, Hadrava, Szymura, Fornal, Wiśniewski, Macyra, Popiwczak (libero) oraz Boyer, Tervaportti, Cedzyński
MVP: Rafał Szymura
Czytaj także:
"Niemiecka federacja zabiera z naszego rynku trenera". Mocne słowa byłego reprezentanta