Z klubem z Charkowa zdobywał tytuł za tytułem. "Teraz patrzę, jak okupant równa miasto z ziemią"
- Rosja musi słono zapłacić za rozpętanie wojny. Trzeba nałożyć takie sankcje, żeby Rosjanie przez długi czas bali się chwycić za broń - mówi nam Dmitrij Storożyłow, siatkarz z Sum, sześciokrotny mistrz Ukrainy i były gracz BBTS-u Bielsko-Biała.
Telefon o 4 rano: Jadą na nas czołgi!
Dmitrij Storożyłow pochodzi z Sum, 250-tysięcznego miasta położonego tylko 40 kilometrów od granicy z Rosją. Rosyjskie wojska wkroczyły tam na samym początku wojny. Walki o Sumy trwały kilka tygodni, w pewnym momencie miasto było niemal całkowicie okrążone, brakowało w nim paliwa i lekarstw. Na szczęście Ukraińcom udało się je obronić. Na początku kwietnia Rosjanie się wycofali, a obwód sumski został całkowicie wyzwolony spod okupacji.
Były siatkarz BBTS-u tak opowiada o dniu, w którym zaczęła się wojna: - O 4 rano zadzwonił do mnie mój przyjaciel i powiedział, że czołgi przekroczyły granicę i jadą w naszym kierunku! Już o 6 na drogach wyjazdowych z Sum były długie korki, wszyscy próbowali opuścić miasto. Na stacjach benzynowych były długie kolejki.
- Około 11-12 po raz pierwszy usłyszeliśmy artylerię. Z czasem wybuchy stawały się coraz głośniejsze. Po tym poznawaliśmy, że Rosjanie się zbliżają. O 15 zaatakowali korpus podchorążych, naszą szkołę artylerii, która znajduje się 500 metrów od miejsca, w którym mieszkam. W nocy przeprowadzili na tę szkołę nalot.
ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiejNie wpuścili Rosjan do miasta
Mimo zagrożenia, Dmitrij i jego rodzina postanowił zostać w Sumach. Codziennie słyszeli, jak wybuchają bomby i pociski, jak atakują rosyjskie samoloty i "grają" rosyjskie działa. - Na początku było to bardzo przerażające. Ostrzeliwane były nie tylko obiekty wojskowe, ale i cywilne. W takich chwilach myślisz, że alarm, który właśnie słyszysz, może być twoim ostatnim.
- Do miasta Rosjan nie wpuszczono! - mówi z dumą Storożyłow. - Przez ostatnie dwa tygodnie był już spokój. Czasem słychać wybuchy, ale to odgłosy detonowania min, które rosyjscy żołnierze zostawili, gdy się wycofywali.
"Rosja musi zapłacić"
Gdy pytamy o Charków, Buczę, Borodziankę czy Mariupol, które ucierpiały z rąk rosyjskich oprawców jeszcze bardziej, niż Sumy, Storożyłow mówi wprost: Straszne tragedie.
- W Charkowie mieszkałem przez 15 lat, spędziłem w nim młodość i znam każdą jego ulicę. Z tamtejszym Lokomotiwem zdobyłem wiele trofeów. Charków stał się moim drugim domem. A teraz patrzę, jak rosyjski okupant równa miasto z ziemią i zabija cywili. Właśnie śmierć niewinnych ludzi jest dla mnie w tej wojnie najgorsza. Zniszczone budynki można odbudować, odebranego życia nie da się zwrócić.
O tym, czego Rosjanie dopuścili się w Buczy, Dmitrij mówi z trudem. - Była tam moja koleżanka i powiem wam tylko jedno: Wszystkie doniesienia o zbrodniczych czynach, które widzieliście w wiadomościach, są prawdziwe.
W trudnym czasie wojny Ukraińców podtrzymuje na duchu bohaterska postawa ich żołnierzy oraz ich prezydenta Wołodymyra Żełenskiego. - Prezydent nie opuścił Kijowa, choć Amerykanie proponowali, że go wywiozą. Został i cały czas jest z narodem. Nie zrezygnował choćby z centymetra naszej ziemi i nie poszedł na ustępstwa wobec Rosji. To pokazuje, jakim jest przywódcą.
Storożyłowa podnosi na duchu również wsparcie Polaków, o których wypowiada się w bardzo ciepłych słowach. - Darzę was ogromnym szacunkiem. Czuję, że nas wspieracie i że jesteście gotowi w każdej chwili przyjść z pomocą nie tylko mnie, ale każdemu Ukraińcowi. Myślę, że każdy mój rodak, który wyjechał do Polski, czuje się tam dobrze. Bardzo wam wszystkim za to wsparcie dziękuję.
- Sezon, który spędziłem w Bielsku-Białej, wspominam bardzo miło. Jestem zakochany w tym mieście i w tamtejszych siatkarskich kibicach, którzy byli niesamowici. Życzę BBTS-owi, żeby zachwycił ich swoimi zwycięstwami i wywalczył miejsce w PlusLidze w przyszłym sezonie - mówi Dmitrij o swoim byłym klubie, który wygrał fazę zasadniczą Tauron 1. Ligi, a jeśli w środę pokona Legię Warszawa, awansuje do półfinałów rozgrywek.
Koszulka dla najmłodszych
W ostatnich dniach Dmitrija odwiedziła w Sumach polska dziennikarka Karolina Baca-Pogorzelska, nagradzana m.in. za cykl publikacji o imporcie antracytu wydobywanego w okupowanym przez Rosjan Donbasie. Efektem wizyty jest licytacja stroju ostatniego klubu Storożyłowa, Żytyczi Żytomierz, z podpisem zawodnika.
Siatkarz z Sum, Dmytro Storożyłow, grał w Polsce, w Bielsku-Białej. Dziś z @m0ke88 wystawiamy koszulkę Dimy na pomoc #Ukraina. Wiecie, że kilka transportów realizowaliśmy. Będzie kolejny/dorzucimy się do innych. Licytujemy pod postem do poniedziałku do g.23 w PL. Od 500 zł RT pic.twitter.com/MRn52lY3Fa
— Karolina Baca-Pogorzelska (@BacaPogorzelska) April 8, 2022
W licytacji wziął udział m.in. polski ambasador na Ukrainie Bartosz Cichocki, który zaoferował 1,5 tys. zł. Został jednak przelicytowany, obecnie cena stroju wynosi 2 tys. zł. Aukcja potrwa do jutra do końca dnia. Pieniądze, zgodnie z prośbą Dmitrija, zostaną przeznaczone na pomoc najmłodszym Ukraińcom.
Czytaj także:
Co za spektakl w Zawierciu! Ćwierćfinał pełen zwrotów akcji
Jeden z najlepszych w historii opuści Polskę. Wcześniej powalczy o powiększenie multimedalowej kolekcji