Błyszczy w klubie i jest nadzieją kadry siatkarzy. "Zdawałem sobie sprawę, że od tego nie da się uciec"

- Pracuję w klubie na treningach codziennie również z myślą, żeby być powołanym i reprezentować Polskę. Rozmawiałem z Nikolą Grbiciem odnośnie mojego stanu zdrowia - wyjawił rozgrywający Marcin Janusz, który ma szansę odgrywać wielką rolę w kadrze.

Arkadiusz Dudziak
Arkadiusz Dudziak
Marcin Janusz WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Marcin Janusz
To właśnie pozycja rozgrywającego przejdzie w kadrze największą rewolucję. Nie będzie Fabiana Drzyzgi. W tym sezonie wyrosło kilku kandydatów do jego zastąpienia, a najpoważniejszym z nich wydaje się być Marcin Janusz. 27-latek notuje wyborny sezon w Grupie Azoty ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, z którą wygrał Puchar Polski, awansował do finału Ligi Mistrzów, a w PlusLidze jego ekipa pewnie zameldowała się w półfinale. Co ciekawe, do ZAKSY ściągnął go obecny trener reprezentacji Polski Nikola Grbić.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Gratulacje za powołanie do reprezentacji Polski. Jak zareagował pan na wiadomość od Nikoli Grbicia?

Marcin Janusz, rozgrywający Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle: Bardzo się ucieszyłem, pracuję w klubie na treningach codziennie również z myślą, żeby być powołanym i reprezentować Polskę. Rozmawiałem z Nikolą Grbiciem odnośnie mojego stanu zdrowia, bo też przez pewien okres miałem lekkie problemy. Udało się jednak z tego wyjść, a po tej rozmowie dowiedziałem się, że jestem w kręgu zainteresowań trenera.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewana scena na treningu Nadala. Co za gest!

Co panu dolegało?

To były delikatne problemy z szyją czyli to, co już mi dolegało w sezonie reprezentacyjnym. Na szczęście razem z naszymi fizjoterapeutami udało się to już wyprowadzić na prostą, więc póki co jest wszystko dobrze i oby tak dalej.

A rozmawiał pan już na temat roli w kadrze z trenerem Grbiciem? Część widzi w panu podstawowego rozgrywającego reprezentacji na ten sezon.

Dużo rzeczy do czasu zgrupowania może się jeszcze wydarzyć. W tym nowym składzie się jeszcze nie spotkaliśmy. Będę rywalizował ze znakomitymi zawodnikami: Jankiem Firlejem i Łukaszem Kozubem, którzy mają bardzo dobry sezon oraz Grześkiem Łomaczem, który oprócz tego doświadczenia kadrowego ma zdecydowanie więcej. Staram się tym nie zaprzątać głowy i pojechać na zgrupowanie z myślą, że będę walczyć o jak najwyższą pozycję w składzie. Najważniejsze mecze ligowe dopiero przed nami i kluczem do miejsca w kadrze jest postawa w końcówce sezonu.

Polska, dość nieoczekiwanie, będzie współgospodarzem tegorocznych mistrzostw świata w siatkówce. Pojawia się presja, by najpierw znaleźć się w kadrze, a później wywalczyć medal?

Oczywiście, ale jeszcze nie myślę o tym. Do mistrzostw świata pozostało dużo czasu, a mnie czeka walka, żeby na nie pojechać. Tych schodków po drodze będzie jeszcze tak dużo, że jak na razie o tym nie myślę. Skupiam się, żeby zaprezentować się jak najlepiej w każdym ligowym meczu, później to samo będę chciał robić w reprezentacji, by małymi kroczkami dojść do celu. Dwa razy z rzędu wygraliśmy MŚ, oczekiwania będą ogromne, ale mamy drużynę złożoną z klasowych zawodników, co pozwala nam myśleć o medalach na każdym turnieju.

Krążą plotki, że to właśnie Nikola Grbić przekonał pana do przyjścia do ZAKSY, lecz tak się ułożyło, że Serb odszedł z klubu po wygranej w zeszłorocznej LM. Na ile trener miał wpływ na pański transfer do Kędzierzyna-Koźla?

Trener Nikola Grbić był jednym z elementów. Serb był świetnym rozgrywającym i słyszałem mnóstwo dobrych opinii od chłopaków pracujących z nim w ZAKSIE. To jest jednak tak świetnie zorganizowany klub, który zawsze bije się o najwyższe cele, więc powodów dołączenia do Kędzierzyna-Koźla było naprawdę wiele.

A jak się panu współpracuje z trenerem Gheorghe Cretu?

Bardzo dobrze i wyniki pokazują, że Gheorghe Cretu ma znakomity wpływ na nas. Poprzedni sezon był świetny dla ZAKSY i wielu się zastanawiało czy klub będzie w stanie powtórzyć ten wynik mimo zmiany szkoleniowca. Oczekiwania są ogromne, ale jak na razie znakomicie to wygląda. Jesteśmy w półfinale PlusLigi, finale Ligi Mistrzów i wygraliśmy Puchar Polski. Trener ma na to ogromny wpływ.

@thelibero I don’t think he completely missed the target once from that distance . Setters where you at? #volleyball #setter #set #target #fyp #gamingskills #perfect #pro #professional ♬ As It Was - Harry Styles

Jeśli chodzi o aspekty pracy indywidualnej, bardzo dużo ze mną pracuje i poświęca mi sporo uwagi. Zdecydowanie wie, na czym polega rola rozgrywającego, mimo że sam nim nie był, ponieważ występował jako środkowy. Wiele się od niego uczę i bardzo się cieszę, że mam okazję z nim współpracować.

A na jakie aspekty trener kładzie nacisk w waszej pracy?

Nie ma jednego elementu, bardziej koncentruje się na tym, żebyśmy prezentowali siatkówkę totalną. Mamy do tego predyspozycje, a zawodnicy są na tyle wszechstronni, że ich indywidualne umiejętności pozwalają na to. Ciężko u nas znaleźć słaby punkt. W większości spotkań udaje nam się taką siatkówkę osiągnąć. Nie mamy elementu, w którym co mecz robimy sobie przewagę.

Raz to jest świetna gra zagrywką, czasem blok-obrona funkcjonuje kapitalnie, a kiedy indziej atak. Nawet, gdy ktoś ma słabszy dzień, to ciężar gry jest przenoszony na inne strefy. Chcemy podciągnąć to w czym jesteśmy słabsi, żeby mankamenty nie były widoczne. To się udaje, bo jesteśmy niewygodnym przeciwnikiem. Jeśli wszystko u nas funkcjonuje na odpowiednim poziomie to jesteśmy w stanie wygrać z każdym.

Dużo przez sezonem porównywało się pana z Benjaminiem Toniuttim. Mocno to wpływało na grę, narzucało presję?

Mimo że planowałem o tym nie myśleć, to podświadomie zdawałem sobie sprawę, że od tego nie da się uciec i trzeba się z tym zmierzyć. Nie przyszedłem z myślą, żeby go naśladować i podpatrywać jego zagrania. Mam ogromny szacunek dla tego, co zrobił w ZAKSIE, co wygrał, bo klub przeżył niesamowite lata pod jego batutą. Zdaję sobie sprawę, że na tej pozycji każdy musi iść swoją drogą. Przyszedłem z myślą, że chciałem zachować swój styl jak najlepiej potrafię.

Na początku trochę o tym myślałem i starałem się jak najszybciej wyrzucać z głowy, bo to oczywiście nie pomagało. To normalne, że kibice i dziennikarze porównują. Jako zawodnik muszę się jednak starać od tego odciąć, prezentować swoje. Tak do dzisiaj myślę i na dobre mi to wychodzi.

Tylko przez pierwszych kilka spotkań było widać, że jest pan nowy w tej drużynie. Zawsze szybko się pan adaptuje do nowych warunków?

Trzeba wziąć pod uwagę też to, że nie pracowaliśmy w okresie przygotowawczym razem z Łukaszem Kaczmarkiem, Aleksandrem Śliwką czy Kamilem Semeniukiem, bo oni grali w kadrze. Przyjechali bardzo późno i praktycznie z marszu musieliśmy grać.

Na zdjęciu: Marcin Janusz z nagrodą dla najlepszego zawodnika Pucharu Polski Na zdjęciu: Marcin Janusz z nagrodą dla najlepszego zawodnika Pucharu Polski

Mam też to szczęście, że trafiłem do takiego zespołu, gdzie mimo tego, że nie jesteśmy starymi wygami, którzy wiele rzeczy przeżyli, to mamy dokoła siebie zawodników, którzy w trudnych momentach bardzo mocno sobie pomagali. To cecha naszej drużyny. Gdy któremuś z nas coś nie idzie to staramy się to jak najbardziej maskować i dawać z siebie trochę więcej. Dlatego te wyniki są takie i mam nadzieję, że utrzymamy je do końca sezonu.

Widać, że dobrze się pan czuje w Kędzierzynie-Koźlu. Zdecydował się pan przedłużyć kontrakt o kolejne dwa lata.

Wszystko tu mam. To świetnie zorganizowane środowisko. Mamy skład, który będzie się bił o najwyższe cele. Nie ma minusów, które skłaniałyby mnie do zmiany otoczenia. Dość szybko się zaaklimatyzowałem, więc długo się nie zastanawiałem, gdy taka oferta się pojawiła.

Czeka was Superfinał Ligi Mistrzów. Dla części zawodników to nie jest nowa sprawa, bowiem 4 graczy z podstawowego składu wygrało rok temu te rozgrywki. Odczuwa pan większą presję z powodu, że będzie pan nowicjuszem w meczu o złoto?

Po półfinale to była niesamowita radość. Dość długo dochodziło to do mnie, że pojedziemy na Superfinał Ligi Mistrzów. Niektórzy już zaznali smaku zwycięstwa, ale finał LM to szczyt, o którym się marzy. Nie ma co wpadać w huraoptymizm, ten mecz jest jeszcze przed nami. Mamy argumenty, ale Trentino w play-offach ligi włoskiej pokazuje, że nieprzypadkowo się znalazło w finale. Do tego meczu został miesiąc, a teraz cała nasza energia idzie na grę o mistrzostwo PlusLigi, a później będziemy chcieli wygrać finał.

Już w sobotę zagracie w półfinale PlusLigi z Aluron CMC Wartą Zawiercie. Wasze ostatnie starcie było jednym z najlepszych do oglądania w fazie zasadniczej, a podopieczni Igora Kolakovicia i w decydującym momencie sezonu zdają się być w dobrej formie. Co może być kluczem?

Mimo że mecz o którym pan wspomniał wygraliśmy 3:0, to walka w każdym secie była "na noże". Poziom był świetny, a my w końcówkach okazywaliśmy się lepsi. Na takie starcie się nastawiamy. Widzieliśmy, co oni potrafią w meczach ćwierćfinałowych, gdzie grali z Resovią. Te spotkania również stały na wysokim poziomie.

My jednak mamy swoje argumenty. W tym sezonie już wielokrotnie pokazaliśmy, że jeśli wzniesiemy się na nasz najwyższy poziom, to ciężko się z nami gra. Nie jestem w stanie wyrokować, staną naprzeciw siebie dwa świetne zespoły. Kibiców czeka świetna zabawa.

Czytaj więcej:
Już wszystko jasne. Sprawdź terminarz reprezentacji Polski
Chemik chce wziąć finał siłą rozpędu. "Jesteśmy głodne grania"

Czy ZAKSA zdobędzie mistrzostwo Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×