W tym artykule dowiesz się o:
Najbardziej emocjonujący mecz: Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów (3:1)
Przed rozpoczęciem rzeszowsko-bełchatowskiej bitwy w hali Podpromie rachunek był prosty: zwycięzca kończy fazę zasadniczą na 1. miejscu i w pierwszej rundzie play-off mierzy się z Cerrad Czarnymi Radom, natomiast pokonany zajmuje 2. pozycję i w ćwierćfinale podejmuje ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Obie ekipy udowodniły, że nieprzypadkowo znalazły się na szczycie ligowej tabeli. W pierwszej części meczu przeważali siatkarze PGE Skry, lecz zwycięstwo Asseco Resovii w drugim secie, po dramatycznej końcówce, wywarło duży wpływ na rozwój dalszych wypadków. [ad=rectangle] Partia ta, wygrana przez "Pasy" 37:35, była zdecydowanie jedną z najlepszych w całym sezonie. Graczy z Podkarpacia dodatkowo wzmocnił jeszcze triumf 25:23 w trzeciej odsłonie. Niecałe pół godziny później postawili oni już "kropkę nad i", czym zagwarantowali sobie najwyższe rozstawienie przed walką o medale.
Największy ładunek emocjonalny: końcówka drugiego i początek trzeciego seta w meczu Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów (3:1)
Mecz na szczycie 26. kolejki PlusLigi nie był pozbawiony kontrowersji. Sędziująca to spotkanie para Maciej Twardowski - Paweł Burkiewicz niezbyt dobrze poradziła sobie z opanowaniem emocji panujących po obu stronach siatki w końcówce drugiej partii (37:35 dla Resovii). Najwięcej zamieszania na boisku wywołało odgwizdanie podwójnego odbicia libero PGE Skry Ferdinandowi Tille, choć dwa wcześniejsze, podobnie wątpliwej jakości zagrania Niemca arbitrzy puścili. Brak konsekwencji w ich poczynaniach sprawił, że nerwy puściły także trenerowi bełchatowian Miguelowi Falasce, który na początku trzeciej odsłony został ukarany czerwoną kartką. - Troszkę szkoda, że wtrącono nam się w drugim secie, ale wydaje mi się, że mecz mógł się podobać - powiedział po zakończeniu widowiska Andrzej Wrona, środkowy zespołu z Bełchatowa.
Najbardziej wyczekiwany moment: pierwszy w sezonie punktowy blok Asseco Resovii Rzeszów na siatkarzach PGE Skry Bełchatów
Aż niewiarygodne wydaje się, że podopieczni Andrzeja Kowala musieli czekać na wykonaniu punktowego bloku na bełchatowskich atakujących ponad pięć setów! A jednak to prawda. W pierwszym meczu obu ekip, rozegranym pod koniec listopada w Bełchatowie, rzeszowianie nie zdobyli tym elementem żadnego "oczka". Nie udało im się tego dokonać również w dwóch pierwszych odsłonach rewanżowego widowiska. Niechlubną passę przełamali dopiero w trzeciej partii, kiedy to "czapę" zebrał atakujący PGE Skry, Mariusz Wlazły.
Największe poligony doświadczalne: hala Azoty w Kędzierzynie-Koźlu oraz hala sportowa przy ul. Harcerskiej w Jastrzębiu-Zdroju
Większość pojedynków w ostatniej kolejce fazy zasadniczej nie przyniosła ze sobą dużych emocji. Z racji stosunkowo niewielkich możliwości zawirowań w tabeli, wielu trenerów zdecydowało się dać szansę gry na dłuższym dystansie zawodnikom, którzy rzadko otrzymywali okazję do udowodnienia swojego potencjału we wcześniejszych starciach. W meczach ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z BBTS-em Bielsko-Biała oraz Jastrzębskiego Węgla z Cuprumem Lubin wystąpili wszyscy siatkarze, którzy znaleźli się w meczowych dwunastkach.
Najbardziej imponująca zwyżka formy: Paweł Mikołajczak (AZS Politechnika Warszawska)
Atakujący, który większą część sezonu spędził na leczeniu kontuzji barku, spowodowanej niefortunnym wypadkiem na siłowni podczas przedsezonowych przygotowań, w coraz szybszym tempie odzyskuje dobrą dyspozycję. Po ostatnim imponującym występie w Radomiu (29 pkt i tytuł MVP), tym razem o jego umiejętnościach przekonali się siatkarze Lotosu Trefla Gdańsk. Bombardier stołecznego zespołu nie rozegrał pełnego meczu, ponieważ w czwartym secie trener Jakub Bednaruk zdecydował się dać mu odpocząć. "Miki" w trzech odsłonach zapisał jednak na swoim koncie aż 19 punktów (16 atakiem, 1 blokiem i 2 zagrywką), przy 52-procentowej skuteczności w ofensywie. Taką postawą z dnia na dzień zaczyna stanowić coraz poważniejszą konkurencję dla Michała Filipa.
Najmniej spodziewany bohater: Waldemar Świrydowicz (AZS Politechnika Warszawska)
Gdyby przed meczem AZS Politechniki Warszawskiej z Lotosem Treflem Gdańsk ktoś wskazał środkowego "Inżynierów" jako przyszłego MVP tego pojedynku, zostałby w najlepszym razie uznany za jasnowidza bądź niepoprawnego optymistę. Tymczasem 28-letni zawodnik zadziwił wszystkich i grał jak natchniony. Był trudny do powstrzymania w ataku (9/14 - 64 proc.), nieoceniony w bloku (6 pkt) i zakończył całe spotkanie z dorobkiem 16 "oczek".
Największy zwrot akcji: odrobienie strat przez Indykpol AZS Olsztyn w meczu z AZS-em Częstochowa (3:2)
Siatkarze z Warmii naprawdę mieli prawo czuć się rozbici, gdy w meczu z częstochowianami przegrywali już 0:2. Ich rozczarowanie mógł potęgować fakt, że polegli w drugim secie 24:26 pomimo tego, że wygrywali już 16:10 i 21:15. Bolesna porażka podziałała jednak na podopiecznych Andrei Gardiniego w najlepszy możliwy sposób - mobilizująco. Olsztynianie zakasali rękawy, wzięli się do pracy i ostatecznie rozstrzygnęli całe widowisko na swoją korzyść. Do sukcesu poprowadził ich rewelacyjnie spisujący się przyjmujący Bartosz Bednorz, autor 28 punktów. 20-latek nic nie robił sobie z tego, że był bezlitośnie ostrzeliwany zagrywkami. Zanotował aż 45 odbiorów, notując 51 proc. przyjęcia pozytywnego i 33 perfekcyjnego. Bardzo dobrze spisywał się również w ataku (19/38 - 50 proc.), bloku (6 pkt) i zagrywce (3 asy).
Najbardziej kosztowne rozluźnienie: postawa Effectora Kielce w spotkaniu przeciwko MKS-owi Banimex Będzin
Kielczanie okazali się kolejną ekipą, która nieomal przekonała się, co znaczy przegrać właściwie wygrany mecz. Gdy Effector prowadził z zespołem prowadzonym przez Roberto Santilliego 2:0 w setach i 6:0 w trzecim, wydawało się, że zupełnie rozbici, i ciągle szukający pomysłu na grę, będzinianie nie będą w stanie już nic wskórać. Okazało się, iż nic bardziej mylnego. - Na czasie pojawiło się duże rozluźnienie i od tego zaczęły się kłopoty. Włączyła się u chłopaków fantazja i zaczęliśmy popełniać błędy - skomentował Dariusz Daszkiewicz, szkoleniowiec drużyny z Kielc. MKS Banimex szybko wyrównał stan trzeciej partii na 11:11, by następnie wygrać zarówno tę, jak i następną odsłonę. W tie-breaku ponownie lepsi okazali się już jednak gracze z województwa świętokrzyskiego.
Najbardziej udane wejście rezerwowego: Miłosz Hebda (MKS Banimex Będzin)
23-letni siatkarz pojawił się na parkiecie od początku drugiego seta pojedynku z Effectorem Kielce, zastępując na pozycji atakującego beznadziejnie spisującego się Mikołaja Sarneckiego. Od razu było widać, że tego dnia jest lepiej dysponowany od swojego poprzednika. Pozostał na parkiecie aż do ostatniego gwizdka sędziego, w wydatnym stopniu przyczyniając się do podniesienia swojej drużyny z kolan. Zdobyte przez niego 24 punkty (18 atakiem, 5 blokiem i 1 zagrywką) pozwoliły będzinianom uniknąć nieuchronnie zapowiadającej się kompromitacji i doprowadzić do tie-breaka.
Najdłuższy set (punktowo): Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów: II set (37:35)
Najkrótszy set (punktowo): Effector Kielce - MKS Banimex Będzin: I set (25:12)
Najskuteczniejszy w ataku (minimum 6 prób): Jacek Ratajczak (9/10 - 90 proc.)
Najmniej skuteczny w ataku (minimum 6 prób): Mikołaj Sarnecki (1/10 - 10 proc.)