W tym artykule dowiesz się o:
"W naszym mieście Łodzi, gdzie łódeczka w herbie jest..."
Jak zażartował jeden z łódzkich dziennikarzy: nie ma to jak przejechać pół Polski, żeby zobaczyć mecz drużyn, które mamy u siebie. Nyski Puchar Polski kobiet okazał się konfrontacją dwóch najbardziej zaangażowanych ośrodków w Lidze Siatkówki Kobiet, czyli Grota Budowlanych Łódź (ciepłe wsparcie miłej, kibicowskiej rodziny) i ŁKS-u Commercecon Łódź (szkoła głośnego i bezkompromisowego dopingu ze stadionu przy alei Unii Lubelskiej).
W czasach, gdy kobieca siatkówka w Polsce obchodzi coraz mniej osób i raczej zniechęca niż zachęca do oglądania, miło było patrzeć na głośne i żyjące meczem trybuny podczas wielkiego finału. - Zawsze jest ten smaczek podtekstów i derbowej rywalizacji. Kto pochodzi z Łodzi, wie, o czym mowa - mówił oglądający finał PP Jacek Nawrocki.
Na kolejnej stronie przeczytasz o wydarzeniu, które odmieniło przebieg finału.
Nie czeski błąd, tylko brak
Najważniejszym pytaniem przed derbami Łodzi na delegacji w Nysie było: jak ŁKS poradzi sobie bez jednego z ważniejszych ogniw, czyli Czeszki Lucie Muhlsteinovej? Okazało się, że takiej luki w meczowej szóstce nie da się zasklepić Dominiką Mras, choć 21-latka nie zagrała w finale tragicznie. Trudno było jednak oczekiwać od rozgrywającej z zaledwie 11 setami w barwach ŁKS-u na koncie, by była równie szybka i zgrana z resztą zespołu (zwłaszcza ze środkowymi) co Muhlsteinova.
Wygląda na to, że transfer medyczny jest dla ŁKS-u koniecznością, bo uraz więzadeł czeskiej siatkarki niemal na pewno przedwcześnie zakończył jej sezon, a nikt w łódzkim klubie nie chce, by jedna kontuzja przekreśliła ambitne plany o mistrzostwie Polski.
ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Chcę, żeby ludzie byli dumni z tej reprezentacji
Następne w kolejności do oceny są zwyciężczynie Pucharu Polski, Grot Budowlanych Łódź.
Nie poprzestać na wspomnieniach
Puchar w rękach Grot Budowlanych, wyczekany przez długie osiem lat (i cztery finały krajowego pucharu z rzędu) to bez wątpienia zasłużona nagroda za wykorzystanie słabości rywala zza miedzy i hart ducha mimo wszelkich przeciwności losu w tym sezonie.
Ale z drugiej strony sztab trenerski nie może pozwolić na to, by to trofeum wraz ze zdobytym w Dąbrowie Górniczej Superpucharem Polski przysłoniło bolączki zespołu, dobrze widoczne w LSK oraz Lidze Mistrzyń. Błażej Krzyształowicz może mieć tylko nadzieję, że jego drużyna przestanie być tak nieprzewidywalna jak do tej pory i obroni czwartą lokatę w tabeli. Być może mniej lub bardziej spodziewane porażki ostatecznie zostaną przekute w kolejny wielki triumf.
Na kolejnej stronie dowiesz się, co sprawiło, że do finału nie awansował Enea PTPS Piła.
Gdy brakuje najważniejszego
Dużą chrapkę na wyprzedzenie aktualnego zdobywcy Pucharu Polski ma Enea PTPS Piła, jeden z najlepszych zespołów w lidze w wykorzystywaniu pełni swoich możliwości w grze blok-obrona i kontrataku. Ale półfinał PP z ŁKS-em (1:3) pokazał, że nawet najlepsza dyscyplina taktyczna potrafi szybko ustąpić miejsca bezradności.
Pilankom sprzyjało niemal wszystko, by po raz kolejny pokonały ełkaesianki, ale aż trzykrotnie marnowały okazję na zdobycie drugiego seta i postraszenie rywala. - Dla mnie to był pierwszy taki duży turniej w karierze i nic dziwnego, że w trudniejszych chwilach trudno nam było czasem się odnaleźć - mówiła 32-letnia Agata Babicz. Czy przykre doświadczenia pucharowe pomogą Enei PTPS w decydujących chwilach sezonu?
Za chwilę przyjrzymy się największej sensacji zmagań w Nysie!
Wystarczy chcieć zaistnieć
Złośliwi mogliby stwierdzić, że występ E.Leclerc Radomki Radom w półfinale turnieju w Nysie nie tyle świadczył dobrze o jakości pierwszoligowca, co poddawał w wątpliwość absolutną dominację ekip LSK. Okazało się, że wystarczy być w miarę poukładanym taktycznie i grać to, co umie się najlepiej, by postawić się wicemistrzowi kraju. A nie mówimy o ekipie pełnej dawnych gwiazd ekstraklasy, tylko młodym zespole budowanym prawie od zera, na granicy odpadnięcia z walki o półfinał I ligi.
Radomianki po meczu zgodnie dziękowały trenerowi Jackowi Skrokowi i nic dziwnego. Dzięki niemu zapisały się na zawsze w historii rozgrywek i mogły posmakować wielkiej siatkówki na krajowym poziomie. Dla większości z nich może to być ostatnia taka okazja. Tym chętniej się Radomkę oklaskiwało.
Kto jest największym wygranym rywalizacji siatkarek w Nysie? Dowiesz się na następnej stronie.
Nysę długo się pamięta
Drugim głównym wygranym pucharu siatkarek jest sama Nysa. Wiemy, że w przyszłym sezonie w PlusLidze nie zobaczymy siatkarzy miejscowej Stali, ale siatkarska Polska zdołała się już przekonać, że nowy obiekt sportowy w tym mieście sprawdza się w warunkach bojowych i spokojnie może gościć ekstraklasę.
Z drugiej strony trudno nie zgadzać się ze zdziwionymi, że próbuje się zatrzymać spadek popularności żeńskiej siatkówki przez promowanie jej w miejscach, gdzie jest prawie nieobecna. Tym razem ryzykowany eksperyment raczej się udał, głównie dlatego, że wszelkie niedoskonałości sportowe zostały przyćmione przez łódzką jakość kibicowania. Dobrze było widzieć, że są ośrodki, którym zwyczajnie zależy na dyscyplinie.
Ceremonia zamknięcia turnieju była sympatyczna, ale była w niej jedna niepokojąca rzecz. Chodzi o spadek wartości głównej nagrody dla najlepszej drużyny Pucharu (jedynie 70 tysięcy zł, w zeszłym roku było to 100 tysięcy) i obcięcie liczby nagród indywidualnych do pięciu oraz zrównanie wysokości nagrody dla MVP z resztą wyróżnionych (5 tysięcy). Niestety, lepiej już było.