ZAKSA: Toniutti, Śliwka, Kochanowski, Kaczmarek, Semeniuk, Smith, Zatorski (libero).
Bełchatowianie aby zachować szansę na to, by załapać się do grona trzech ekip z drugich miejsc w grupach, powinni wygrać dwa pozostałe spotkania turnieju grupy A nie tracąc przy tym punktów. Te liczą się w drugiej kolejności przy klasyfikowaniu drużyn, a najważniejsze są wygrane mecze. Bilans 4-2 po sześciu spotkaniach w przypadku PGE Skry jest więc nie tylko celem, ale i obowiązkiem.- Przegraliśmy pięć meczów z rzędu z Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle [w tym wtorkowe 2:3 - przyp. red.]. Nie ma się więc czym chwalić. Jesteśmy PGE Skrą Bełchatów i musimy wygrywać, a nie zdobywać po jednym punkcie z innymi zespołami. Według mnie to duży wstyd - uważa Milad Ebadipour, przyjmujący żółto-czarnych.Trener Michał Gogol postanowił zamieszać składem i do boju z Lindemans Aalst posłał od początku m.in. Bartosz Filipiaka, Milana Katicia oraz Roberta Milczarka. Szybko jednak okazało się, że to nie wystarczy, bo czwarta drużyna belgijskiej ekstraklasy podeszła do meczu bez przesadnego respektu. Atakowali mocno, odważnie i - co najważniejsze - skutecznie. A na pewno już skuteczniej od bełchatowian, którzy w pierwszej partii zdobyli zaledwie 17 punktów.Na drugą część gry po stronie PGE Skry pojawili się już od początku Taylor Sander, Dusan Petković i Kacper Piechocki, ale to zdecydowanie nie tak, że nagle gra gospodarzy się odmieniła. Poza Petkoviciem i środkowymi ich skuteczność w ataku - delikatnie rzecz ujmując - nie była optymalna. Serb w środkowej fazie seta uprzykrzył życie rywalom poprzez zagrywkę, dzięki czemu jego drużynie udało się uniknąć nerwowej końcówki. Zespół trenera Gogola wygrał 25:20.Dyspozycja PGE Skry wciąż była daleka od optymalnej, ale można było odnieść wrażenie, że w trzecim secie polski zespół przejmował kontrolę nad tym, co działo się na boisku. Nadal jednak w ataku szło opornie, bo najbardziej skuteczni byli środkowi, a nie zawsze mieli okazję się wykazać. Na szczęście dla nich siatkarze Lindemans Aalst nadziali się parę razy na blok, przez co nie złapali już kontraktu z rywalami. Miejscowi wyszli na prowadzenie 2:1 po triumfie do 18.Podobnie zresztą wyglądał czwarty set, w którym cały czas zespół trenera Gogola miał kilka punktów przewagi i to pozwoliło mu dowieźć przewagę do szczęśliwego końca. Ostatecznie, mimo nie najlepszego początku, PGE Skra Bełchatów wygrała 3:1 i zdobyła trzy punkty. To właśnie jest najważniejsze w przypadku tej drużyny. W czwartek o 18:00 żółto-czarni zmierzą się z Fenerbahce HDI Stambuł, a o 20:30 w ostatnim meczu turnieju Lindemans Aalst zagra z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.Lindemans Aalst - PGE Skra Bełchatów 1:3 (25:17, 20:25, 18:25, 20:25)Lindemans: Zoppellari, Rybicki, D'Heer, Oprins, Van de Velde, Van de Voorde, Verstaete (libero) oraz Smidl, Poda.PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Bieniek, Filipiak, Katić, Huber, Milczarek (libero) oraz Petković, Sander, Kłos, Piechocki (libero).
Czytaj też: PlusLiga. Warta wróciła na szlak zwycięstw. Ślepsk wywalczył tylko jednego seta