[tag=41613]
Piotr Lisek[/tag] pierwotnie miał rywalizować w sobotnim mityngu Copernicus Cup, ale kilka dni wcześniej podjął decyzję o odpuszczeniu startów w sezonie halowym. Reprezentantowi Polski doskwierały bowiem problemy z pachwiną i choć przyznał, że to nic poważnego, w sezonie olimpijskim woli dmuchać na zimne.
Lisek przyglądał się temu, co w sobotę działo się w Toruniu. Wisienką na torcie był oczywiście absolutny rekord świata w skoku o tyczce, ustanowiony przez Armanda Duplantisa. Przypomnijmy - 20-latek ze Szwecji w drugiej próbie pokonał poprzeczkę zawieszoną na 6,17 m (WIĘCEJ).
- Bardzo się cieszę, że jako tyczkarze przełamujemy kolejne bariery. Co prawda nie ja to robię, tylko mój przyjaciel ze skoczni. Ale fajnie, dzieje się! - powiedział w rozmowie z serwisem sport.pl.
ZOBACZ WIDEO: Miliony w błoto?! Szejkowie chyba nie wiedzieli, co robią
Choć do igrzysk olimpijskich pozostało kilka miesięcy, Duplantis wyrósł na głównego faworyta do złota. - Od dawna wszyscy wiemy, że na igrzyskach będzie trzeba skakać bardzo wysoko. Rekord świata nic tu nie zmienia. Poza tym, że jeszcze wzrosną emocje - przyznał.
Lisek zapowiedział, że będzie ciężko pracował, aby nawiązać walkę ze Szwedem. Czy widzi jakieś różnice między sobą a genialnym 20-latkiem? - Może ma dłuższe włosy - odpowiedział żartobliwie.
Czytaj także: Lekkoatletyka. Nie tylko rekordy. Dobra postawa Polaków podczas Copernicus Cup